
STALOWA WOLA. Bezdomni szykują sobie miejsca, w których zechcą przetrwać zimę, a policjanci namawiają ich do zimowania w schronisku. Niewielu daje się namówić.
Policjanci wspólnie z pracownikami opieki społecznej sprawdzali miejsca pobytu bezdomnych. Wskazywali je wcześniej mieszkańcy Stalowej Woli. Tylko jeden bezdomny dał się namówić do zamieszkania w schronisku. Inni odmawiali przyjęcia pomocy, wyjaśniając najczęściej, że jest jeszcze ciepło.
Policja zaapelowała do stalowowolan o przekazywanie jej miejsc pobytu osób bezdomnych. Ma to ich ratować przed zamarznięciem w zimie. Do komendy trafiło kilka adresów, które w piątek sprawdzał specjalny patrol.
Ostatnia noc pod gołym niebem
Jeden z nich to była piwiarnia w samym centrum miasta, oddalona od komendy zaledwie o kilkadziesiąt metrów. Dziki lokator, który się do niej wprowadził, nie chce zmieniać miejsca pobytu. – Mam co jeść i gdzie spać, a poza tym jest ciepło – odpowiedział grzecznie policjantom.
Inny zażywał ciepła słonecznego na ławce przy ul. Hutniczej. Przyznał, że nie ma swojego dachu nad głową, a ostatnią noc przespał pod gołym niebem. Tymczasowe lokum urządził sobie na terenie ogródka położonego w odległości wzrokowej od Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. 52-latek był głodny i został odwieziony do Schroniska Męskiego im. Św. Brata Alberta. W innych wskazanych miejscach patrol nie spotkał bezdomnych. Może dlatego, że był to słoneczny dzień sprzyjający spacerom.
W Stalowej Woli nie ma wielu bezdomnych. Służby społeczne i policjanci określają ich liczbę na ok. 50. Jednak coraz więcej pojawia się bezdomnych przyjezdnych. Zawsze mogą oni liczyć na wikt i materac w albertyńskim przytulisku, ale tam jest warunek bezwzględnej abstynencji alkoholowej, który dla wielu jest niemożliwy do spełnienia. Dlatego koczują na klatkach schodowych i w piwnicach bloków. Dobrym miejscem na przetrwanie zimy są też altany na ogródkach działkowych. Akcje wyszukiwania bezdomnych będą regularnie kontynuowane.
jam