
MIELEC. Blisko dwie godziny grozy przeżyła w sobotnie (5 bm.), południe załoga samolotu Piper Arrow, jednej z mieleckich szkół pilotażu. Awaria przedniego podwozia wykluczała bezpieczne lądowanie na mieleckim lotnisku.
Pilot zachował jednak zimną krew i przez ponad półtorej godziny przeprowadzał manewry mające na celu odblokowanie przedniego koła. W końcu samolot wylądował, nikomu nic się nie stało, a maszyna ocalała.
Informatorzy z wieży lotniska podpowiadali i wspomagali próby naprawienia usterki. Próby na niewiele się zdały, dlatego podjęto decyzję o ściągnięciu służb ratunkowych na lotnisko i przeprowadzeniu awaryjnego lądowania. Pilot przeprowadził serię symulacji lądowania, przygotowując w ten sposób maszynę do awaryjnego lądowania.
– Po kilkudziesięciometrowym dobiegu na głównym podwoziu maszyna „opadła na nos” i całkowicie się zatrzymała – relacjonuje serwis http://www.epmlspotters.pl/. – Z kabiny o własnych siłach, wyszły trzy osoby. Odpowiednie służby potwierdziły, że nie doszło do wycieku paliwa.
pg