
PODKARPACIE. Duża część lekarzy z regionu nie podpisała umów na wystawianie recept na leki refundowane
– Potraktowano nas jak kombinatorów, więc nie podpisałem umowy i nie podpiszę. Od lipca na recepcie wpiszę tylko imię i nazwisko pacjenta, adres miejsca zamieszkania, nazwę leku (najlepiej międzynarodową), ilość leku, sposób jego dawkowania, datę, swój podpis i numer prawa wykonywania zawodu. Wszystkich kolegów do tego namawiałem – mówi dr n. med. Krzysztof Szuber, specjalista otolaryngologii, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Rzeszowie.
Co to znaczy dla pacjenta? Lekarze, którzy nie podpiszą do końca czerwca umów z NFZ, od lipca nie będą wypisywać na recepcie stawek odpłatności za lek, więc w aptece chorzy będą musieli zapłacić za nie pełną cenę. Często kilka lub kilkunastokrotnie wyższą niż dotychczas.
– Lekarz jest od leczenia, zbadania, postawienia diagnozy i dobrania odpowiednich leków, a nie od określania odpłatności – mówi dr Szuber.
Lekarze są zbulwersowani, bo choć zapis o karach został usunięty z ustawy refundacyjnej po proteście “pieczątkowym”, to prezes NFZ wprowadził je do umów o prawie wystawiania recept. – To co zrobił Paszkiewicz to chamstwo. My się na to nie godzimy – mówi doktor. – NFZ chce nas karać za każdy popełniony błąd, nawet wypisanie leku poza wskazaniem, a przecież nie dał nam narzędzi do sprawdzenia, na co dany lek jest zarejestrowany. Większość lekarzy nie ma nawet dostępu do komputera.
Szef rzeszowskiego samorządu mówi, że lekarzom nie chodzi o uniknięcie kar za machlojki, od których nie jest wolny żaden zawód. – Jeżeli lekarz wypisuje drogi lek na viagrę kobiecie czy drogi lek onkologiczny zmarłemu, powinien bezwzględnie zostać ukarany, i nikt nie kiwnie nawet palcem, by to zmienić. Ale karanie za wypisanie leku nie zarejestrowanego w danym schorzeniu, mimo że wiedza medyczna od lat pozwala na leczenie właśnie nim, jest niedopuszczalne.
Konflikt między lekarzami a NFZ ciągnie się już kilka miesięcy. Wygląda na to, że nawet zmiana na stołku prezesa nie wiele zmieni. A ucierpią znowu chorzy, którzy za lek często ratujący życie nie będą w stanie zapłacić. Koszt rzędu kilkuset złotych miesięcznie będzie bowiem dla nich nie do udźwignięcia.
Anna Moraniec
Partia Tuska ma dziś pod swą kontrolą wszystko, bo w Polsce znika opinia publiczna. Skutki mogą być opłakane