
MMA. Andrzej Grzebyk, jeden z najbardziej utalentowanych zawodników MMA na Podkarpaciu, opowiada portalowi supernowosci24 m.in. o zdobyciu w ramach przygotowań do zawodowych walk tytułu… amatorskiego mistrza Polski w kategorii Full Contact, wspólnych treningach w Londynie z jednym z zawodników UFC, kosztach uprawniania MMA i najbliższych planach.
Z Andrzejem Grzebykiem – zawodnikiem MMA z Rzeszowa, na co dzień reprezentującym Team Legion Tarnów rozmawia Grzegorz Anton.
– Jesteś zawodowcem, ale 15 grudnia wróciłeś na jedne zawody do amatorskiego MMA. Kiedyś mówiłeś, że po 9 wygranych walkach jako amator nie masz już z kim walczyć i przechodzisz na zawodowstwo. Skąd więc decyzja o powrocie?
– To nie były byle jakie zawody, ale mistrzostwa Polski w Sochaczewie. Odbyłem cztery walki w ciągu jednego dnia i zostałem mistrzem Polski. Dwie wygrałem na punkty, a dwie przez nokaut. A dlaczego walczyłem jako amator? Trening to nie to samo co prawdziwa walka. Skoro nie walczę na zawodowej gali, to mam możliwość sprawdzenia się z zawodnikami z całej Polski i dlatego zdecydowałem się na taki występ. Nie oznacza to jednak, że chcę być znowu amatorem. To był taki jednorazowy występ.
– Po Twoich ciosach w finałowej walce o mistrzowski pas Twój rywal długo się nie podnosił. Co tam się stało?
– Od początku kontrolowałem walkę i po moim uderzeniu kolanem przeciwnik doznał złamania nosa. Był bliski utraty przytomności, pomocy musiał mu udzielić lekarz, ale ostatecznie wstał o własnych siłach.
– Skoro jesteśmy przy przygotowaniach, opowiedz o swoich treningach w Londynie.
– Niedawno przez trzy tygodnie trenowaliśmy razem z moim trenerem Radkiem Piechnikiem w Anglii, w klubie Titan Team London i jestem bardzo zadowolony z tych treningów. Mieliśmy możliwość trenowania z wieloma znanymi zawodnikami i trenerami, np. ćwiczyliśmy pod okiem „czarnego pasa” Brazilian Jiu Jitsu Henrique Santany. Trenował z nami także Brad Pickett – świetny zawodnik walczący na co dzień w UFC (amerykańska, najlepsza i najbardziej znana na świecie federacja zajmująca się MMA – przyp. red.).

– Ostatni raz na zawodowych ringach kibice mogli Ciebie zobaczyć w czerwcu.
– Niedawno miałem propozycje walk na galach w Zabrzu, w szwedzkim Malmö oraz w Anglii w Newcastle. Nie przyjąłem propozycji, bo w Zabrzu i Szwecji proponowali mi niewielkie kwoty za walkę. Interesująca była z kolei gala w Newcastle – na wysokim poziomie i z zawodnikiem z najwyższej półki, ale tam był problem innej natury. Dostałem w grudniu propozycję na trzy dni przed walką. Cały czas trenuję, ale pod walkę trzeba się konkretnie przygotować i dlatego zrezygnowałem, bo nie sztuka wyjść do ringu i przegrać. Miałem także walczyć na gali w Rzeszowie jeszcze w październiku, ale gala nie odbyła się.
– Jesteś wielkim talentem polskiej sceny MMA i kiedy ostatni raz rozmawialiśmy byłeś niepokonany na zawodowych ringach. Od tego czasu jednak przegrałeś dwie z trzech swoich walk, a co ciekawe, właściwie te walki wygrywałeś. Co się stało?
– Pierwsza przegrana z Livio Victoriano w katowickim Spodku tak naprawdę powinna skończyć się moim zwycięstwem. Musiałem do tej walki zrzucić kilka kilogramów i mój organizm był bardzo osłabiony, co odczułem już po pierwszej rundzie. Jednak i tak każdy kto oglądał tę walkę doskonale widział, że to ja wygrałem. Przegrałem jednak po decyzji sędziów i to mnie najbardziej boli. Był nawet moment, że chciałem dać sobie spokój z MMA i uważałem, że szkoda mojego czasu i treningów. Zostałem jednak przekonany przez najbliższe mi osoby, że warto nadal walczyć.
– A co z galą w Rzeszowie, kiedy Twój przeciwnik właściwie już ledwo stał na nogach po twoich ciosach?
– Co tu dużo mówić. Za bardzo się podpaliłem i to był mój błąd. Przeciwnik był na skraju nokautu. On nawet nie reagował na moje ciosy i czekałem już aż sędzia przerwie walkę, a tym samym na swoje zwycięstwo. Cios, który dostałem, był właściwie ciosem rozpaczy, ale muszę przyznać Łukaszowi Bieńkowskiemu, że trafił mnie idealnie w szczękę. Takie jest właśnie nieprzewidywalne MMA. Choć powiem szczerze, że wyciągnę z tej lekcji wnioski na przyszłość.
– Padłeś jak rażony piorunem. Takiego ciosu nie da się wytrzymać? Co się wtedy czuję?
– To są ułamki sekund i absolutnie nic nie można zrobić, jak przeciwnik trafi „czysto”. To jak odcięcie zasilania. Zaraz po takim uderzeniu nie można wstać. Nic mi się jednak wielkiego nie stało. Nie musiał nawet interweniować lekarz.
– Jesteś zawodowcem. Czy MMA jest kosztowne?
– Po pierwsze, trenuję w Tarnowie, więc muszę dojeżdżać z Rzeszowa na treningi. Dziennie przejeżdżam około 160 km. Po drugie, będąc zawodowcem, trenuję dwa razy dziennie. To ogromne obciążenie dla organizmu i jak każdy zawodowy sportowiec potrzebuję profesjonalnych masaży, odnowy biologicznej, suplementów, a także sprzętu do ćwiczeń oraz do samej walki, jak choćby rękawice przeznaczone dla zawodowców. Tylko same suplementy kosztują miesięcznie od 700 do 800 zł. I mówię tu o podstawowych rzeczach. W sumie na całość przygotowań miesięcznie potrzebuję około 2,5 tys. zł. To dla mnie duże pieniądze. A nie mam sponsora, dlatego go cały czas szukam i liczę, że ktoś mi pomoże, bo m.in. walczę na galach transmitowanych w telewizji, które można oglądać w całej Polsce. Dla firmy, która mnie wesprze, będzie to duży plus, tym bardziej, że MMA stało się na świecie i także w Polsce niesłychanie popularne. Zresztą coraz więcej ludzi zauważa, że MMA jest taką samą dyscypliną sportową, jak choćby boks. Jednak w MMA trzeba się wykazać niesamowitą wszechstronnością i nie jest to jak się niektórym wydaje tylko i wyłącznie brutalne mordobicie.

– Jak już wspomniałeś Twój klub ma siedzibę w Tarnowie, ale podobno ostatnio trenujesz także w Rzeszowie?
– Tak, to prawda. Ćwiczę z zawodnikami z klubu Spartakus Rzeszów. W Tarnowie mam trzech trenerów, którzy świetnie uczą techniki, ale potrzebuję też na treningach urozmaicenia w ćwiczeniach z innymi zawodnikami.
– To prawda, że w Rzeszowie trenujesz ze znakomitym zawodnikiem wagi ciężkiej Szymonem Bajorem?
– Tak. Może to dziwić, bo ja ważę 84 kg, a on jest cięższy ode mnie o 25 kg, ale właśnie to mi się podoba. Jak ze sobą ćwiczymy i Szymon sprowadza walkę do parteru, to muszę naprawdę się namęczyć, żeby przy tak dużej różnicy wagi cokolwiek zrobić. Dzięki temu jednak będę jeszcze lepiej przygotowany do walk z zawodnikami odpowiadającymi mojej kategorii wagowej.
– Jakie masz najbliższe plany?
– Po mistrzostwach Polski mam dość mocno kontuzjowaną nogę, więc w grudniu jakakolwiek walka raczej odpada. Prawdopodobnie jednak w styczniu dojdzie do skutku gala w Rzeszowie i mam nadzieję, że wówczas zobaczą mnie kibice na zawodowym ringu.
Dziękuję za rozmowę.
[print_gllr id=103065]
ANDRZEJ DĄŻ DALEJ DO CELU !!!! JESTES NAJLEPSZY I DZIEKUJEMY ZE REPREZETUJESZ NASZ RZESZÓW !!!!
Szacun,i uklony.Biorąc pod uwagę jak ciężko wybić się sportem,bo nie wystarczy być najlepszym.Andrzejowi udało się to dzięki determinacji,treningom oraz myśleniu.Trzymam kciuki za kolejne zwycięstwa!
Biedne polaczki, tylko hejt hejt hejt, jaki byl taki byl „pseudogangsterka” RR 1905 AAAA 300 spartan, ale ogarnal sie chlopak i to jak zeby chociaz co 10 z jego tamtejszych kolegow mial na tyle rozumu w głowie co Andrzej to i lepiej by się nam wszytskim zylo i w ogole, a co do Andrzeja to TRZYMAM ZA CIEBIE MEGA MOCNO KCIUKI, WIERZE I MAM K****WSKĄ NADZIEJE ZE JUZ NIGDY WIECEJ NIE WROCISZ DO TYCH POLDEBILI CO MAJA PRZEZARTE MOZGI OD MEFY
Jakoś pamiętam go od dziecka z przeróżnych zawodów i nie tylko. Zawsze był wporządku, kulturka, a poza tym multitalent sportowy. Może faktycznie kiedyś popadł w złe towarzystwo, jednak teraz znów jest na właściwej drodze i oby tak dalej! ANDRZEJ ZAWSZE SPOKO!
Dla czemu obwiniacie go za to jaki był i najprawdopodobniej nie słusznie. Znam go od niedawna i moim zdaniem jest to bardzo porządny człowiek szanujący sport MMA.
A lamusy dupa cicho !
każdy ma w życiu zawirowania
Chłop odnalazł sens w życiu , a i tak go bedziecie krytykować za to jaki był , a nie za to jaki jest :) , Liczy się tu i teraz , dziecinne jest krytykowanie kogoś kogo się nie zna :) na dodatek przez internet ehh :)
Andrzej cisnij z kur**mi!!!!!!:)
mieszkam na jego ulicy fajny gość!
dziecko z komuny szkoda mi CIę przyjacielu :) To jest właśnie podejście ludzi którzy nie mają żadnych pasji. Andrzej jest niesamowicie utalentowanym zawodnikiem, trenuj i pnij się w górę czeka Cię na pewno wiele dobrego :) Powodzenia!
haha leszcze : )
zamknij dupe chamico ze wsi lepiej bo cie oklepiemy po mordach stara ruro
tylko tyle potraficie ..
Cham zawsze pozostanie chamem. Bicie sie po pyskach, kopanie, okladanie piesciami to to samo co bojki pijakow pod knajpami. Co z tego ze jest to na ringu jak chamska bijatyka zostala taka sama.