
RZESZÓW. Oddział Kardiochirurgii Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie świętuje swoje pięciolecie
23 października 2006 roku po raz pierwszy w regionie wykonano operację serca! – Po pięciu latach działalności zaprosiliśmy do Rzeszowa m.in. jednego z inicjatorów powstania ośrodka, do niedawna konsultanta krajowego w dziedzinie kardiochirurgii, prof. dr hab. n. med. Stanisława Wosia oraz pierwszych pacjentów, którzy powierzyli swoje życie i zdrowie w nasze ręce, godząc się na operację serca w nowo powstałym ośrodku – mówi dr n. med. Kazimierz Widenka, ordynator oddziału kardiochirurgii w SW nr 2 w Rzeszowie, wojewódzki konsultant ds. kardiochirurgii.
– Byłem już wtedy po dwóch zawałach, kilku koronarografiach (udrażnianiu tętnic), a serce wciąż odmawiało mi posłuszeństwa. Lekarz namawiał mnie na operację w Zabrzu, ale ja wiedząc, że lada dzień zostanie otwarty oddział kardiochirurgii w Rzeszowie pomyślałem sobie poczekam, po co się włóczyć po świecie – mówi Wiesław Cach z Rzeszowa, pierwszy pacjent rzeszowskiego oddziału. – Do dziś tego nie żałuję. Wszczepiono mi wtedy bypasy, aż trzy obejścia. I do dziś cieszę siężyciem.
5 lat – 4 tys. uratowanych serc
Do końca 2006 roku młody zespół zoperował jeszcze 98 chorych, by w kolejnych latach stale zwiększać ilość zabiegów. W efekcie, w 2010 roku wykonali 890 operacji serca, a w bieżącym roku planują przekroczyć liczbę 900. W sumie zoperowano tu już ponad cztery tysiące chorych. – Jesteśmy ośrodkiem, który wykonuje pełny zakres operacji serca i wielkich naczyń u dorosłych z wyjątkiem przeszczepów serca. Pod względem ilości operacji małoinwazyjnych jesteśmy wiodącym ośrodkiem w Polsce (blisko 75 proc. zabiegów zastawkowych). Równocześnie oddział nasz umożliwia naszym pacjentom dostęp do najnowocześniejszych metod leczenia, w tym, przezskórnych implantacji zastawki aortalnej, czy przezskórnej interwencji naprawczych w obrębie aorty – mówi dr Widenka.
Anna Moraniec
Byłem widziałem : fachowość, kompetencja, urzejmość, zangażowanie bardzo dobre statystyki.
A moja mama poszła tam na operację na własnych nogach,wierzyła ze jej pomogą, a wróciła do domu w trumnie. A mogła jeszcze długo żyć.