
PODKARPACIE. Łzawienie oczu i ich swędzenie, kaszel i nieżyt nosa, swędzenie skóry, a nawet jej przebarwienia, to najczęściej spotykane dolegliwości spowodowane wiosennym pyleniem roślin.
Wiosna, która w tym roku późno nadeszła, teraz “nadrabia”. – Rośliny, które mają niebagatelny wpływ, o czym zapominamy, na nasze samopoczucie szybko się rozwijają i po prostu pylą – mówi lekarz alergolog, Helena Nawrocka.
Olcha, leszczyna, brzoza, wierzba “wysyłają” do atmosfery mikrocząsteczki, na które jesteśmy uczuleni. A gdy dodać do tego jeszcze szybki porost traw, nieszczęście dla alergików gotowe. – Z roku na rok przybywa tych osób za sprawą zanieczyszczenia środowiska i spadku odporności organizmu – dodaje Nawrocka.
Należy tedy na bieżąco śledzić w mediach prognozy stężenia pyłków w atmosferze, ograniczyć spacery i pobyt na świeżym powietrzu w godzinach 7-8, 17-19 (to czas największego pylenia), unikać miejsc, w których koszona jest trawa, a po spacerze dokładnie myć ręce, twarz, głowę i brać prysznic.
W przypadku dokuczliwych, stałych objawów uczulenia skontaktować się z lekarzem alergologiem. Bo choć pyłki i tak pylić będą, to po konsultacji ze specjalistą, ta “zapylona wiosna” nie będzie już tak uciążliwa.
niemasz
Jachu, czy tobie sie nie chce pylić przypadkiem?
Już wiosna roztacza uroki swe….Jasiu, Jasiu, Jasiu zakochaj się….Te.