Biletomat w autobusie nie działa? To nie problem pasażera!

To może być jeden z najważniejszych wyroków w Polsce dla pasażerów komunikacji publicznej. Krakowski sąd stanął w obronie pasażerki, która z powodu awarii biletomatu w autobusie nie mogła kupić biletu i dostała mandat. Decyzja ta oznacza, że brak biletu spowodowany awarią biletomatu nie może obciążać pasażera. Niestety podobne sytuacje zdarzają się też w Rzeszowie. Czy podróżni mogą liczyć na „ludzkie” traktowanie?

O usterkach biletomatów w autobusach rzeszowskiej miejskiej komunikacji pisaliśmy już wielokrotnie. Na przykład we wrześniu ub. roku nieprzyjemną sytuację miała mieszkanka Boguchwały. Jak twierdzi, nie miała ze sobą karty płatniczej. Biletomat w autobusie nie przyjmował drobnych. Kobieta nie kupiła więc biletu, a chwilę później była kontrola. – Wsiadłam do autobusu MPK na ul. Lisa-Kuli w Rzeszowie i chciałam kupić bilet. Biletomat nie przyjmował jednak drobnych. Można było płacić tylko kartą, a nie miałam jej ze sobą. Nie ma takiego obowiązku. Poszłam do kierowcy, ale on też nie chciał sprzedać mi biletu. Nie posiadałam też dowodu osobistego. Kontrolerki straszyły mnie obarczeniem kilkutysięcznymi kosztami za zatrzymanie kursu, kiedy tłumaczyłam im sytuację – mówi pani Regina. – One nawet nie sprawdziły tego biletomatu, kierowca też się za mną nie wstawił. Na pewno wszystko nagrały kamery. Zażądano ode mnie dowodu osobistego, a nie miałam go, bo nie ma takiego nakazu – tłumaczy. Kobiety chciały wezwać policję, a dodatkowo obciążyć panią Reginę kilkoma tysiącami zł kosztów za zatrzymanie kursu, w dodatku krzyczały na nią. Podobną sytuację miała pani Maja, o której pisaliśmy też w zeszłym roku. Ona z kolei chciała zapłacić za bilet kartą, a nie mogła. Nie zdążyła też kupić biletu przez aplikację, bo dwa przystanki dalej wsiedli kontrolerzy. – Nie dostałabym kary prawie 180 zł, gdyby biletomat działał jak należy – mówiła wówczas. Wszystkie te sytuacje łączy jedno – niedziałające poprawnie (lub wcale) urządzenia do zakupu biletu.

Sąd: Zepsuty biletomat to problem przewoźnika

Przed kilkoma miesiącami w Warszawie podróżująca komunikacją miejską kobieta chciała kupić bilet w biletomacie. Jak się okazało, był on nieczynny – uległ awarii. W międzyczasie do autobusu wsiedli kontrolerzy biletów, którzy nie słuchali argumentów pasażerki. Z powodu braku biletu dostała ona grzywnę 270 zł – opisuje sprawę Gazeta Krakowska. Kobieta nie dała jednak za wygraną i odwołała się do sądu. Przed kilkoma dniami Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy uznał, że brak biletu spowodowany awarią biletomatu nie może obciążać pasażera. Oddalił tym samym powództwo warszawskiego ratusza o zapłatę grzywny. – W naszej sprawie sąd uznał, że awaria biletomatu obciąża miasto, a nie pasażera. To, że biletomat nie działa, wpisane jest w ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej, czyli jest to problem przewoźnika, a nie konsumenta
– powiedziała cytowana przez dziennik adw. Joanna Składowska, która reprezentowała pasażerkę przed sądem.
Wyrok krakowskiego sądu niejako „obala” stosowaną do tej pory retorykę ZTM w Rzeszowie, który często powoływał się na zapisy regulaminu przewozów, mówiące, że pasażer powinien posiadać bilet już w momencie wejścia do autobusu.

Dominik Bąk