Być mistrzem chociaż raz

Tomasz Gollob najczęściej, bo aż 8 razy zdobywał tytuł indywidualnego mistrza Polski.
Nz. w legendarnej czapce Kadyrowa na najwyższym stopniu podium IMP z 2001 r w Bydgoszczy. Fot. Damian Kramski/Agencja Wyborcza.pl

Jest marzeniem każdego polskiego żużlowca, przynosi splendor, szacunek środowiska i uwielbienie kibiców. Tytuł indywidualnego mistrza Polski, o który żużlowcy walczą od 1932 r. to najważniejsze trofeum w krajowym speedwayu. W najbliższy poniedziałek, po 60-letniej przerwie, medalistów tej rywalizacji ponownie poznamy na torze w Rzeszowie, gdzie zakończy się składający z trzech turniejów cykl Canal+ Online IMP 2022.

12 października 1930 r. w Mysłowicach na Śląsku oddano do użytku pierwszy w Polsce tor żużlowy. I właśnie na tym obiekcie niespełna dwa lata później, a dokładnie 7 sierpnia 1932 r. rozegrano I Indywidualne Mistrzostwa Polski. Zawody odbyły się na nieistniejącym już dziś „Stadjonie Miasta Mysłowic” w dzielnicy Słupna. Tego dnia zawodnicy rywalizowali na dystansie od 4 tys. do 6,4 tys. metrów. Dystans jednego okrążenia wynosił 800 m. Zwycięzcą pierwszych w Polsce żużlowych mistrzostw był Rudolf Breslauer (1911 r. – 1999 r.), który zdobył dwa złote medale: w klasie 350 ccm (dystans 4800 m, 6 okrążeń toru) i w klasie ponad 500 ccm (8 okrążeń toru, dystans 6,4 tys. m). Rywalizacja o tytuł IMP w poszczególnych klasach rozgrywana była później jeszcze tylko trzykrotnie: lata 1933, 1935 i 1947 (aż 8 rund). Od 1949 r. żużlowcy o najważniejsze krajowe trofeum rywalizują już w jednej klasie (pojemność motocykli do 500ccm).

Rzeszowskie akcenty

Pierwszym mistrzem Polski, wyłonionym na nowych zasadach został, w 1949 r. zawodnik Unii Leszno, Alfred Smoczyk. Jednodniowe finały rozgrywane były aż do minionego roku, z wyłączeniem lat 1953 – 1956, kiedy to o podziale medali decydował cykl turniejów (od 3 do 5 rund). Po raz ostatni wg takiego schematu żużlowcy rywalizowali w 1956 r. i to właśnie wówczas finał IMP po raz pierwszy zorganizowano w Rzeszowie. Rywalizacja nad Wisłokiem sprzed 66 lat otwierała cykl trzech finałowych turniejów, a wygrał ją – podobnie zresztą jak i cały cykl – reprezentujący wówczas barwy Kolejarza Rawicz, Florian Kapała, który później powtórzył ten sukces już będąc żużlowcem rzeszowskiej Stali. Od 1957 r. finał IMP odbywał się – z małymi wyjątkami – na torze drużynowego mistrza Polski z poprzedniego sezonu. Drużynowe sukcesy rzeszowskich „Żurawi” w latach 1960 i 1961 sprawiły, że dwa razy z rzędu o podziale medali w krajowym indywidualnym czempionacie decydował finał na torze w Rzeszowie. Za każdym razem padł on łupem zawodnika miejscowej Stali, Floriana Kapały, który jest jednym z pięciu medalistów IMP w barwach Stali Rzeszów.

Dominator Gollob

Niekwestionowanym liderem w licznie zdobytych medach IMP jest Tomasz Gollob, który łącznie aż 16 razy stawał na podium, w tym 8 razy na jego najwyższym stopniu. – Zawsze chciałem być indywidualnym mistrzem Polski. I co ważne, pragnąłem, by stało się to jak najszybciej. Sukcesy w IMP nie przychodziły mi łatwo. W tych zawodach jadą tylko najlepsi i wygrana łatwo nigdy nie przychodzi, bez wysiłku. To najważniejsze zawody indywidualne w naszym kraju, które każdy z polskich zawodników chce choć raz w swojej karierze wygrać – mówił Tomasz Gollob w wywiadzie dla po-bandzie.com.pl. Z obecnie jeżdżących zawodników w czołowej „10” medalistów IMP jest dwóch zawodników: Janusz Kołodziej (8 medali) i Maciej Janowski (7 medali). Obu, podobnie zresztą jak obrońcę mistrzowskiego tytułu, Bartosza Zmarzlika już w najbliższy poniedziałek zobaczymy na torze przy ul. Hetmańskiej w Rzeszowie. Ciekawostką jest fakt, że złoty medal Zmarzlika, wywalczony przed rokiem w Lesznie był dopiero jego pierwszym mistrzowskim tytułem w IMP. Zawodnik gorzowskiej Stali może zatem pochwalić się większą liczbą tytułów indywidualnego mistrza świata (dwa), niż mistrza Polski (jeden)!

Puchar Dochy i legendarna czapka Kadyrowa

Oprócz tradycyjnej szarfy i okolicznościowego pucharu, najlepszy polski żużlowiec podczas dekoracji otrzymywał jeszcze symboliczne przechodnie nagrody w postaci pucharu Józefa Dochy, czapki Kadyrowa oraz czapki ułańskiej. Trofeum, na mocy decyzji Polskiego Związku Motorowego nazwane później im. Józefa Dochy (1907 – 1951, motocyklista Legii Warszawa, a później działacz żużlowy – przyp. red.) zostało w latach 50. ubiegłego wieku ofiarowane reprezentacji Polski przez indywidualnego mistrza świata z 1955 r. Anglika Petera Cravena. Na pucharze co roku grawerowane jest imię i nazwisko kolejnego indywidualnego mistrza Polski. W nieco inny sposób (haftowanie) jeszcze nie tak dawno upamiętniano mistrza kraju na czapce Kadyrowa, którą najlepszy żużlowiec w Polsce otrzymywał od 1963 r. O tym, w jaki sposób czapka Kadyrowa trafiła do naszego kraju, krążą już legendy. Ta najbardziej popularna mówi, że została ona wręczona w 1963 r. przez radzieckiego żużlowca, Gabdrachmana Kadyrowa dwóm polskim zawodnikom: Antoniemu Worynie i Andrzejowi Pogorzelskiemu podczas ich pobytu w ZSRR. – Czapka była piękna, czarna, z okrągłym daszkiem i bardzo mi się podobała. Na dworcu w Ufie poprosiłem Kadyrowa, żeby mi ją podarował, a ja przywiozłem ją do Polski. Kadyrow mówił do mnie Andriusza, miał na głowie tę czapkę, zdjął i położył ją na mojej głowie. Pamiętam, że byłem wtedy w ZSRR razem z Andrzejem Wyglendą, Henrykiem Żyto, był też Marian Kaiser i jego brat Stanisław – wspominał Andrzej Pogorzelski, cytowany przez speedway.hg.pl. Nieco inną wersję zdarzeń przytacza Henryk Żyto, który jako pierwszy indywidualny mistrz Polski otrzymał czapkę Kadyrowa. – Marian Kaiser wsiadając do pociągu zabrał czapkę żegnającemu nas Kadyrowowi. Czy czapkę miał Pogorzelski? Mnie wydaje się, że on i pozostali siedzieli już w przedziale, a Kaiser wchodził ostatni i zabrał czapkę. Wiem jedno: Marian Kaiser miał tę czapkę, bo zabrał ją do Warszawy i potem, po finale IMP z 1963 r., wręczył ją mnie. Gdy wygrałem ostatni bieg finału, Kaiser poszedł do samochodu po czapkę i od wtedy wszystko się zaczęło – wspomina Żyto, który zapoczątkował tradycję przekazywania czapki kolejnym najlepszych zawodnikom w kraju. Od tego też czasu na czapce haftowane były nazwiska i daty zdobycia tytułu IMP przez kolejnych żużlowców. Tak było do 2003 r., kiedy zaprzestano tej tradycji z prozaicznego powodu – na czapce zabrakło po prostu miejsca. Od 2004 r. indywidualny mistrz Polski, oprócz czapki Kadyrowa, otrzymuje zatem również oficerską czapkę tzw. rogatywkę, ufundowaną przez Polski Klub Kawaleryjski im. 21. Pułku Ułanów Nadwiślańskich. Jest ona dokładną repliką polskiej rogatywki ułańskiej z 1936 r.

Wręczą czy nie?

W związku z inwazją Rosji na Ukrainę, w środowisku żużlowym rozgorzała dyskusja w sprawie wręczenia czapki Kadyrowa tegorocznemu mistrzowi Polski. Organizatorzy Canal+ Online IMP 2022 do tej pory nie zajęli oficjalnego stanowiska w tej sprawie (a przynajmniej o tym nie poinformowali), tak więc o tym, czy owa czapka będzie zdobić głowę nowego mistrza Polski czy też nie, przekonamy się najprawdopodobniej dopiero w poniedziałkowy wieczór.

Marcin Jeżowski