
Dzięki naszej akcji, rzeszowianie zasypali nas wspomnieniami i historiami o Pomniku Czynu Rewolucyjnego. Wielu pamięta, jak powstawał, podobnie jak dzień oficjalnego odsłonięcia. Jedna z Czytelniczek wspomina czasy, gdy budowli jeszcze nie było i chodziła do ogrodów bernardyńskich na jabłka. Pani Teresa ma w swoim domu małą figurkę monumentu. Pan Józef uważa zaś, że politycy tematem pomnika chcą podzielić społeczeństwo.
To inż. Włodzimierz Kozło, nauczyciel w technikum budowlanym, w 1966 r. wpadł na pomysł, że rok tysiąclecia państwa polskiego należy w Rzeszowie uczcić wybudowaniem pomnika. Był on legionistą Piłsudskiego, obrońcą Lwowa i
AK-owcem oraz więźniem politycznym. – Inicjatywa wybudowania pomnika w tym miejscu i w tym okresie, wypłynęła oddolnie, od społeczeństwa – mówi Wiktoria Helwin – jego córka, w programie „Rzeszowskie Lekcje Architektury”. Pomysł jednak „przejął” tzw. gospodarz województwa, czyli Pierwszy Sekretarz Wojewódzkiego PZPR Władysław Kruczek. Uznał on jednak, że trzeba zmienić koncepcję – pomnik miał wyeksponować czyn rewolucyjny mieszkańców Rzeszowszczyzny.
Do realizacji wybrano Mariana Koniecznego (zaprojektował on warszawską Nike). Środowisko architektów i plastyków kręciło nosem. Chcieli ogłoszenia konkursu i wybrania najlepszego pomysłu na pomnik. Pojawiły się propozycje. Zaproponowano pomnik w kształcie sterczących w niebo kos. Był też pomysł na formę słupa ogrodzeniowego, takiego jak te widoczne, wokół obozów koncentracyjnych. Pod nim miał się mieścić parking podziemny wraz z Muzeum Czynu Rewolucyjnego. Konieczny opracował natomiast dwie koncepcje, jedną w kształcie poziomego liścia wyniesionego na cokole, drugą z tym, co znamy. Obie koncepcje miały łączyć się z otwartym na urząd wojewódzki placem manifestacji.
37 metrów wysokości
Obecna konstrukcja składa się z 37 par żelbetowych bloków o wysokości ponad metr każdy. Jej realizacja trwała 4 lata. Za tło i inspirację profesor obrał jeden z najstarszych motywów w sztuce sakralnej, mający pierwiastek żeński, czyli mandorlę. W religii katolickiej miała ona w środku Matkę Boską, a w rzeszowskim pomniku – Nike.
Kiedy wznoszono betonowy pomnik, w swojej krakowskiej pracowni architekt pracował nad rzeźbami. – Idea niby dosyć klarowna, ale i złożona. Trzeba było dać wyraz walkom, które miały miejsce na przestrzeni dość szerokiej historii. Dlatego nawiązałem do znanych symboli: laur i sztandar rewolucyjny – tłumaczy Marian Konieczny na archiwalnych nagraniach.
Jego działaniom bacznie przyglądał się społeczny Komitet Budowy Pomnika. Wszystkie potrzebne materiały sprowadzano w trybie pilnym. Nikt nie śmiał odmawiać.
Konieczny zaprojektował plac aż pod kościół, czemu protestowali bernardyni. Razem z przeorem uzgodniono granicę. Poproszono także o ogrodzenie. Biały cement do budowy muru odgradzającego plac od zakonu bernardynów przyjechał aż z Wejherowa.
Gierka nie było
Koszt budowy pomnika i placu manifestacji wyniósł 30 mln zł, co w tamtych czasach było kosztem trzech bloków z mieszkaniami. Co ciekawe, u stóp budowli miały być tablice opisujące walecznych wojowników, ale władze jakoś nie mogły sobie przypomnieć uczestników walk rewolucyjnych na terenie Rzeszowszczyzny…
1 maja 1974 roku na oficjalne odsłonięcie pomnika, mimo zapowiedzi, nie przyjechał Edward Gierek. Była za to rzeszowianka Teresa Korab. Pracowała wtedy w WSK.
– Stałam dalej, więc nie słyszałam słów przemowy, ale pamiętam, że wszyscy się cieszyli i byli szczęśliwi. Pamiętam te zadowolone twarze – wspomina. Śpiewali też bojową pieśń.
Pani Teresa uważa, że pomnik to symbol Rzeszowa. – Takiego nie ma nigdzie na świecie – mówi. Nikt jej nie zmuszał, aby wziąć udział w obchodach, ani aby z jej pensji potrącano na budowę pomnika. – To jest nasza historia – stwierdza.
Na pomnik zrzucał się także Józef Brud, mieszkaniec Zalesia. – Tak jak na gmach KW PZPR, gdzie teraz jest sąd apelacyjny – podkreśla. 90-latek uważa, że pomnik jest hołdem dla chłopów i robotników. Dodaje, że politycy używają tematu pomnika, aby dzielić społeczeństwo.
Będę bronić pomnika
Otrzymaliśmy także list aż z Krakowa: „Mam 77 lat, pamiętam, że tam, gdzie stoi Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie były ogrody bernardyńskie, gdzie jako dzieci chodziliśmy na jabłka. Pamiętam lata siedemdziesiąte, gdy pomnik był budowany. I pamiętam, jak bernardyni kupili plac i pomnik, za przysłowiową złotówkę. Nieobce mi są żarty i anegdoty na jego temat”.
Czytelniczka z Krakowa ma też kilka słów do polityków; „Wara wam od symbolu miasta Rzeszowa i naszej pięknej małej Ojczyzny. Wyburzajcie to, co wybudowaliście za swoje, a nie obywatelskie, społeczne, nas wszystkich!” – apeluje. Kupiła kilka koszulek z nadrukiem, na których jest pomnik zestawiony z wieżą Eiffla Statuą Wolności, a na plecach z napisem „…to keep the good memories!” (z ang. aby zachować dobre wspomnienia). – Koszulki rozesłałam do bliskich mi osób mieszkających na pięciu kontynentach. Jedną zostawiłam dla siebie i mam ją do teraz – opowiada. I proponuje, aby zrobić zrzutkę i wykupić pomnik. – Serce mi krwawi i przeżywam każdą akcję, artykuł i wypowiedź w tej sprawie – pisze emerytowana nauczycielka, nawiązując do tych, którzy pomnik chcą zburzyć, jako symbol „mrocznych czasów”.
Pani Teresa ma w domu miniaturkę Pomnika Czynu Rewolucyjnego. Dziesięć innych figurek oddała rodzinie i znajomym w prezencie. – To jest nasz symbol, komu on przeszkadza? – pyta. – Jak politycy tak chcą burzyć, to niech zburzą Nowe Miasto, bo jesteśmy wybudowani w okresie komunizmu. Żal mi tego naszego pomnika. Jak będzie manifestacja, to pójdę i powiem, co myślę!
Kinga Dereniowska