
Połowa uczniów, która ma kłopoty z nauką nie rozumie dłuższych poleceń wydawanych przez nauczycieli.
– Dziecko słyszy, ale nie słucha. Nie wynika to z tego, że jest niegrzeczne, o co jest często posądzane, ale z tego, że ma zaburzenia na poziomie korowym, czyli nie umie wykorzystać w pełni sygnału docierającego na drodze słuchowej – tłumaczy dr Dorota Szuber, kierownik Podkarpackiego Centrum Słuchu i Mowy Medincus w Rzeszowie, organizator piątkowej konferencji na temat centralnego zaburzenia przetwarzania słuchowego „CAPD bez tajemnic. Diagnoza i terapia zaburzeń centralnego przetwarzania słuchowego u dzieci i młodzieży”.
Wiele zaburzeń przetwarzania słuchowego jest wynikiem niedotlenienia mózgu w czasie porodu, zapalenia opon mózgowych, urazów głowy czy zatruć w dzieciństwie. Ostatnio odkryto i inne przyczyny.
– Współczesne dzieci spędzają za dużo czasu przy komputerze, tablecie czy smartfonie. Nie rozmawiają z rówieśnikami, z rodzicami czy rodzeństwem, skupiają się tylko na odbiorze informacji drogą wzrokową – za pomocą obrazów. Nie trenują słuchu i słuchania. Skutkiem tego nie umieją prawidłowo przetworzyć słyszanej informacji – wyjaśnia lekarz. To staje się istotną przeszkodą w prawidłowym rozwoju w edukacji szkolnej. – Dzieci mają kłopoty w nauce, bo nie rozumieją dłuższych poleceń nauczycieli, tych wydawanych słownie. Czasami dziecko w domu dobrze słyszy i rozumie, natomiast w klasie, gdzie jest hałas, dużo bodźców zewnętrznych, nie potrafi się skoncentrować i nie słyszy poleceń nauczyciela – tłumaczy Dorota Szuber.
Obserwacje wskazują na to, że około połowa dzieci z trudnościami w nauce – z dysleksją, zaburzeniami uwagi oraz nadpobudliwością – wykazuje właśnie zaburzenia przetwarzania dźwięków, czyli ma problem nie ze słuchem, ale ze słuchaniem!
Co powinno zaniepokoić rodzica, nauczyciela? – Jeżeli dziecko ma jakiś problem, który wskazywałby na problemy ze słuchem (podgłaśnia telewizor, rozmawia przez komórkę korzystając tylko z jednego ucha, jest agresywne, nadpobudliwe, nie potrafi się skupić na wykonaniu jednej czynności) to powinno to skłonić opiekuna do sprawdzenia, czy ma kłopoty z narządem słuchu. Jeżeli badania wykażą, że nie istnieje problem ze słuchem obwodowym warto wykonać testy mogące to zmniejszyć, a nawet wyeliminować – informuje doktor.
Według niej, upowszechnienie rzetelnej wiedzy środowiska praktyków w zakresie diagnozy i terapii CAPD jest w obecnej dobie bardzo potrzebne.
Anna Moraniec
***
Słyszę, czy słucham?
Z dr hab. n. med. Piotr H. Skarżyńskim, specjalistą otolaryngologiem, dyrektorem Instytutu Narządów Zmysłów w Kajetanach rozmawia Anna Moraniec.
– Skąd wzięło się pojęcie centralnego zaburzenia przetwarzania słuchowego?
– Problem jest znany od lat i na świecie zajmowano się nim od dawna. My także prowadząc przesiewowe badania słuchu dzieci zauważyliśmy, że często ślimak słuchowy funkcjonuje normalnie, prawidłowo, dziecko odbiera dźwięki, ale ma zaburzenia na wyższym poziomie i nie umie wykorzystać tego co słyszy. Słowem, ma problemy z reakcją na to, co słyszy. Zaczęliśmy się temu przyglądać i okazało się, że problemy tego typu może mieć tysiące dzieci na Podkarpaciu.
– Jakie objawy mogą świadczyć o zaburzeniach w przetwarzaniu słuchowym?
– U dzieci z zaburzeniami przetwarzania słuchowego może świadczyć m.in.: trudności w słyszeniu w hałasie, w spełnianiu poleceń słownych, złożonych poleceń, przekręcaniu podobnie brzmiących słów, częste prośby o powtórzenie, łatwe rozpraszanie się, trudności w czytaniu i pisaniu, koncentracji uwagi, a także nadwrażliwości na głośne dźwięki.
– Jak można pomóc takim dzieciom?
– Jedną z nowych, łatwo dostępnych metod terapii, mająca zastosowanie u takich właśnie pacjentów jest Stymulacja Polimodalna Percepcji Sensorycznej metodą Skarżyńskiego (SPPS).
– O co chodzi konkretnie? Na czym polega terapia SPPS?
– Terapia ta prowadzona jest na kilku płaszczyznach, a jej innowacyjność umożliwia stymulowanie kilku funkcji jednocześnie. Podczas terapii angażowane są bowiem różne zmysły (słuch, wzrok, mowa, dotyk) i stymulowana jest ich integracja i koordynacja.
– Gdzie dostępna jest tego typu terapia?
– W kilku placówkach centrum Słuchu i mowy Medincus, m.in. w Rzeszowie. Mało tego, terapia realizowana jest w formie zdalnej – zestawy SPPS wypożyczane są pacjentom do domu, jak i w formie grupowej na terenie wybranych placówek.
Dziękuję za rozmowę.
Dobrze, że dzisiaj specjaliści potrafią wiele problemów i trudności nazywać po imieniu. Dzięki temu można szybciej i celniej pomóc konkretnej osobie. Problem CAPD istnieje. Rodziny w Polsce są zróżnicowane pod każdym względem (tak jak na całym świecie!) i dla jednych złe słyszenie (+ reszta objawów) nie będzie miała znaczenia, bo nie interesują się zbytnio dzieckiem, a dla innych zupełnie przeciwnie, będą skłonni do poszukiwań pomocy dziecku, żeby mogło mieć ono jak najlepsze życie w przyszłości według własnych możliwości. Przede wszystkim to rodzice i najbliższa rodzina są odpowiedzialni za naukę, wychowanie i zdrowie dziecka, dopiero potem placówki oświatowe oraz medyczne. Współpraca… Czytaj więcej »
REKLAMA dźwignią handlu.
kiedyś było lepiej. BYł nieuk, tłumok i to wszystko. A teraz wymyśliło sie jednostki chorobowe pod nazwami dysortografia, dyslektyka itp. Ciągnie sie takich biednych ,,chorych ” uczniów za uszy wręcz z klasy do klasy, potem to to zda maturę , zrobi licencjat bo ma glejt , że bidak jest chory na dys ..coś tam. Nie każdy musi być wykształcony.
Rozumiem że Pan był jednym z takich dzieci i bardzo współczuję. Nie otrzymał Pan pomocy w odpowiednim czasie i teraz pisze bez zastanowienia.
Przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz potwierdził, że wpędzenie sześciolatków do szkół jest ważne, by ochronić miejsca pracy dla nauczycieli!
W PRL była sowietyzacja, dziś jest amerykanizacja w szczególnie uległy sposób.
Wiedza uczniów jest wynikiem nie tylko pracy nauczyciela z uczniami,a przede wszystkim jest uwarunkowana pozycją społeczno-ekonomiczną środowiska rodzinnego uczniów, zwłaszcza wykształceniem ich rodziców.
Nie chodzi o to, by polepszać efekty kształcenia, tylko o to, by minimalizować koszty. Brukseli nie zależy na mądrych Polakach, tylko na efektywnym produkowaniu taniej siły roboczej na naszym kontynencie.
Im gorzej w polskiej szkole się uczą, tym mniej dostaje ona pieniędzy. A np. w Finlandii jest odwrotnie, tam kieruje się większe środki do miejsc, gdzie uczniowie są słabsi, by pomóc im dorównać do tych najlepszych.
te zjawiska to wynik bezstresowego wychowania dzieci przez zidiociale i nadopiekuńcze matki.W wiekszości rozmawiając z młodymi ludzmi odnosi się wrażenie ,że nie potrafia sklecić poprawnie zdania w ojczystym języku,a sam język to zlepek językowych nowotworów akceptowanych przez nauczycieli .Ale to jest wynik nowatorskich metod nauczania Profesora Googla z jego skrótowcami ,testami ,ściagami.NIEDOUCZONĄ GAWIEDZIĄ ŁATWIEJ KIEROWAĆ I RZADZIĆ