
jazdę innym kierowcom. Fot. Archiwum
Bohaterów Westerplatte to cicha, spokojna uliczka, boczna Dąbrowskiego. Z początkiem wiosny zazieleniły się drzewa, zrobiło się malowniczo. Wystarczy jednak spojrzeć pod nogi, a czar pryska. Trawniki obok jezdni rozjeżdżone są przez samochody, a wzdłuż krawężników walają się sterty zaschłego błota i zeszłorocznych liści. – I nie ma jak tego posprzątać, bo mamy tu dziki parking – mówią mieszkańcy okolicznych bloków. – W dodatku zrobiło się niebezpiecznie.
Przed południem po obu stronach stoi po kilka samochodów. W jednym miejscu dostawczaki tworzą szpaler, przez który ledwo przeciska się pojedynczy pojazd. Tuż za nimi stoi porzucona przyczepa. – Już ze trzy lata nikt jej stąd nie ruszał. Proszę spojrzeć na ten syf dookoła. Samochód, który czyści ulice, przejeżdża środkiem albo się wycofuje, jeśli się nie mieści. Tu, jak deszcz spadnie, a później słońce przygrzeje, to aż śmierdzi
– mówi jeden z mieszkańców, którzy zadzwonili do Super Nowości z prośbą o interwencję.
Zrobili parking z naszej ulicy
– Walczyliśmy o spokój i ciszę, te krzaki sami sadziliśmy, to była piękna ulica. A teraz zrobili z niej sobie parking firmowo-kurierski, dodatkowo, odkąd miasto poszerzyło płatną strefę, zatrzymują się tu osoby dojeżdżające do pracy w Rzeszowie. Mamy więc brud i powgniatane w ziemię krawężniki, ale nie to jest najgorsze – opowiada nasz rozmówca. – Jak te auta utworzą tunel, to ciężko wyjechać z bocznych uliczek, bo nic zza nich nie widać. Samochody to pal licho, kierowca przyhamuje, rzuci mięsem i jedzie dalej, ale jak wyjeżdża rowerzysta to bywa niebezpiecznie. Zwłaszcza, że zrobiło się cieplej i dzieci powyciągały rowery. Boimy się, że dojdzie do tragedii – dodaje.
Najbardziej narzekają na wspomniane już samochody dostawcze, które stoją tu całymi tygodniami. – Ich właściciel podobno handluje dewocjonaliami, więc wyjeżdża tylko w niedzielę. Mógłby parkować dalej, na pętli na końcu ulicy przed dawnym przejazdem kolejowym. Ale powiedział kiedyś, że ma w nich towar, i musi je widzieć przez okno – słyszymy od oburzonych mieszkańców.
Problem z parkowaniem wzdłuż Bohaterów Westerplatte mieszkańcy zgłaszali na policji i w straży miejskiej. – Po jednym z telefonów przez 48 minut czekałem w oknie. Przejechał radiowóz, zawrócił, żadnego odzewu. Może gdyby tu przejeżdżali raz dziennie i wlepili kilka mandatów, to by coś dało. Ale kogo obchodzi boczna uliczka? – pyta retorycznie mężczyzna. – Ważne, żeby w centrum było ładnie i pod ratuszem stało trzech strażników miejskich, nie wiem po co.
Jak się dowiedzieliśmy, z mandatami może być problem. Bo chociaż na początku ulicy znajduje się znak B-36 – „Zakaz zatrzymywania się”, to ma dopisek „nie dotyczy mieszkańców i pacjentów przychodni”. Dlatego najpierw trzeba by ustalić, czy parkujący nie należy do którejś z tych grup.
Zastanowią się nad rozwiązaniem
O sygnały mieszkańców zapytaliśmy w rzeszowskiej Straży Miejskiej. Marek Kruk, zastępca komendanta, początkiem tygodnia podjechał na Bohaterów Westerplatte. – Faktycznie, tych samochodów stoi tu mnóstwo, ruch odbywa się wahadłowo, a ulica wygląda jakby była niesprzątana – przyznaje. – Widziałem też tę przyczepę, od razu się nią zajmiemy, tak jak innymi wrakami w mieście.
A co z bezpieczeństwem mieszkańców? – Będziemy monitorować ruch, a z Miejskim Zarządem Dróg zastanowimy się nad jakimś skutecznym rozwiązaniem. Może trzeba wprowadzić całkowity zakaz zatrzymywania przynajmniej po jednej stronie jezdni. To boczna uliczka, mieszkańcy też gdzieś muszą parkować, nie możemy ich tego całkowicie pozbawić – mówi Marek Kruk.
Do tematu wrócimy.
Grzegorz Król