
Występ polskich piłkarzy w mistrzostwach świata 2018 w Rosji nie różnił się od mundiali 2002 i 2006. Znów porażki w dwóch pierwszych meczach i szybki koniec złudzeń. Tym razem jednak zawód był większy – przecież w 2016 r. drużyna Adama Nawałki dotarła do ćwierćfinału Euro.
Historyczne zwycięstwo nad Niemcami 2-0 w Warszawie w październiku 2014 r. w eliminacjach mistrzostw Europy i udany występ w turnieju we Francji dwa lata później (Biało-Czerwoni odpadli w ćwierćfinale po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem Portugalią) pozwalały coraz mocniej wierzyć w podopiecznych Nawałki. Atutem tamtej reprezentacji były powtarzalność, wypracowane schematy i niemal żelazny skład. Wiadomo było, że Polska gra w ustawieniu 4-4-2, a podstawową jedenastkę można było: wytypować bez kłopotu przed każdym meczem. Ćwierćfinał Euro 2016, który miał być początkiem tłustych lat reprezentacji Polski, okazał się jej zmierzchem, przynajmniej w takim składzie osobowym. Przewidywalność kadry Nawałki zamieniła się na mundialu w Rosji w chaos. Nawałka, aby nie być łatwym do rozszyfrowania, zaczął próbować nowe ustawienie – z trójką środkowych obrońców. Eksperymentował już w listopadowych meczach z Urugwajem i Meksykiem, kontynuował poligon doświadczalny przed mundialem, ale – jak pokazały mecze MŚ – nie zdążył. Na dodatek nie pomagały mu kontuzje, zwłaszcza Kamila Glika, który nie zagrał w pierwszym meczu na mundialu, a w drugim wszedł w końcówce. Inna sprawa, że w meczu z Senegalem działy się rzeczy kuriozalne. Pierwsza bramka na stadionie Spartaka Moskwa padła po tym, jak piłka po strzale Idrissy Gueye odbiła się od Thiago Cionka i wpadła do siatki obok zdezorientowanego Wojciecha Szczęsnego. – Stało się najgorsze, co może się stać na mistrzostwach świata – czyli kontuzja albo samobój. Niestety, przytrafiło mi się to drugie – przyznał po meczu załamany Cionek. W 60. min Polacy popełnili bardzo kosztowny błąd. W stronę własnej bramki piłkę wycofał Grzegorz Krychowiak, ale nie zauważył wbiegającego na murawę, a opatrywanego wcześniej Mbaye Nianga. Nie widział go również, przynajmniej początkowo, Jan Bednarek. Napastnik rywali przejął piłkę, wyprzedził Bednarka, minął wybiegającego poza pole karne Szczęsnego i bez trudu trafił do pustej bramki. Drużynę Nawałki stać było jedynie na honorowe trafienie Krychowiaka.
Kolejne spotkanie, z Kolumbią w Kazaniu, było więc dla Biało-Czerwonych meczem o wszystko. Na boisku niepodzielnie rządzili jednak piłkarze z Ameryki Południowej. Zwyciężyli 3-0, a gole strzelili kolejno: Yerri Mina, Radamel Falcao i Juan Cuadrado. Sprawdził się zatem doskonale znany w XXI w. schemat mundialowy – mecz o punkty, mecz o wszystko i mecz o honor. Ten ostatni Biało-Czerwoni wygrali w Wołgogradzie z Japonią 1-0 dzięki bramce Bednarka, ale spotkanie zakończyło się dużym niesmakiem. Japończycy – choć przegrywali 0-1 – około 10 minut przed końcem przestali atakować, a wkrótce, wygwizdywani coraz głośniej przez kibiców, zaczęli tylko podawać sobie piłkę na własnej połowie. Wynik rozgrywanego w tym samym czasie meczu Senegalu z Kolumbią (0-1) dawał im awans z 2. miejsca do 1/8 finału i nie chcieli ryzykować, również z uwagi na żółte kartki. Tylko dzięki klasyfikacji zwanej… fair play okazali się bowiem lepsi od zespołu z Afryki. Z kolei podopieczni Nawałki – zadowoleni skromnym prowadzeniem – w ogóle nie atakowali Japończyków, stali na swojej połowie.
Zagraniczni dziennikarze i eksperci skrytykowali wówczas pasywną postawę obu drużyn. Końcówkę meczu nazwano „farsą”. – Co za ironia – Japonia jest wyżej w tabeli, dzięki regule fair play, mimo że rozegrała najmniej sportowe 10 minut na tym mundialu. Gratulacje FIFA, gratulacje – napisał relacjonujący ten mecz jeden z brytyjskich dziennikarzy. Najbardziej szkoda było mającego wówczas 100 występów w kadrze Jakuba Błaszczykowskiego, który przez kilka minut czekał w strefie zmian na wejście na boisko, lecz nie było żadnej przerwy w grze… Biało-Czerwoni z dorobkiem 3 pkt zajęli ostatnie miejsce w grupie H.
Mundial w Rosji sprawił, że bardzo szanowany przez media i kibiców Nawałka nagle stał się człowiekiem niechcianym w polskim futbolu. Zaczęto pisać o tym, że pogubił się w kadrowych wyborach, wybrał złą taktykę, a piłkarze nie rozumieli jego poleceń. Przed turniejem w Rosji obawiano się, że w lipcu ktoś z możnych futbolu „podkupi” polskiego selekcjonera. Po odpadnięciu Polaków wystarczyło jednak poczytać fora internetowe, żeby przekonać się, jak wiele zmieniło się w ciągu trzech tygodni… Już po spotkaniu z Kolumbią Nawałka, którego kontrakt był ważny do końca MŚ, poinformował, że oddaje się do dyspozycji zarządu PZPN. Później spotkał się z ówczesnym prezesem Zbigniewem Bońkiem i ostatecznie poinformowano, że dojdzie do zmiany selekcjonera. Nowym selekcjonerem został w lipcu 2018 r. Jerzy Brzęczek.
rm