
Sąd wydał postanowienie w sprawie sporu pomiędzy dwoma przemyskimi ratownikami medycznymi, a ich szefem, czyli dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu. W jego myśl dyrektor Rafał Kijanka ma przywrócić Jakuba Boczara i Grzegorza Chrapka na ich dawne miejsce pracy oraz zapłacić po 5 tys. złotych grzywny za niewykonywanie warunków zawartej z nimi ugody. Decyzja sądu jest nieprawomocna.
Boczar i Chrapek są ratownikami medycznymi od dawna. Wcześniej nie mieli problemów w pracy. Wszystko zaczęło się, gdy na mocy nowych przepisów wprowadzonych w 2020 roku WSPR w Przemyślu zaczął kierować Rafał Kijanka. Nowy dyrektor był wcześniej ratownikiem medycznym, kolegą po fachu Boczara i Chrapka. Wydawałoby się, że pod wodzą dawnego kolegi, mężczyznom będzie się pracować dobrze, ale niestety tak nie było. Obaj ratownicy, jako związkowcy z Międzyzakładowych Związków Zawodowych Pracowników Służby Zdrowia przeciwstawiali się nierównemu traktowaniu przez dyrektora, ratowników z wykształceniem licencjackim i policealnym. Jak podkreślają, przepisy w żaden sposób nie wskazują, że ci drudzy mają być np. gorzej wynagradzani, a takie praktyki stosował wobec nich dyrektor Kijanka.
Zwolnieni dyscyplinarnie
Rozmowy związkowców z dyrektorem na ten temat trwały, gdy w sierpniu 2021 roku mężczyźni dowiedzieli się, że ich szef wystąpił do związków zawodowych o zgodę na ich zwolnienie. Mimo jej braku związkowcy otrzymali wypowiedzenia z pracy w trybie art. 52. Kodeksu pracy, czyli jak się to potocznie mówi „dyscyplinarki”.
W siedmiu punktach dyrektor Kijanka wymienił motywy takiej decyzji. Otóż jego zdaniem ratownicy-związkowcy mieli m.in. próbować wymuszać na pracodawcy podwyżki dla pracowników, zastraszać go dezorganizacją pracy Zespołów Ratownictwa Medycznego stacji, organizować nielegalny protest i nakłaniać ratowników medycznych do udziału w nim oraz nie przestrzegać zasad współżycia społecznego w pracy „poprzez branie udziału w zmowie przeciwko pracodawcy i zamiarze niestawiania się w pracy w kolejnych dniach” korzystając w tym czasie ze zwolnień lekarskich. Warto dodać, że dyrektor Kijanka zawiadomił w tej sprawie prokuraturę, która nie dopatrzywszy się żadnych znamion przestępstwa w działaniach Boczara i Chrapka, umorzyła sprawę.
Ugoda ugodą, a pracować mieli w powiecie przeworskim
Obaj ratownicy – związkowcy ze zwolnieniem dyscyplinarnym się nie pogodzili i wnieśli do IV. Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Przemyślu o przywrócenie ich do pracy. Tamto postępowanie zakończyło się 28 lutego 2022 roku ugodą pomiędzy zwolnionymi ratownikami, a dyrektorem Kijanką. W jej myśl ten ostatni zobowiązał się przywrócić Boczara i Chrapka do pracy na tych samych jej zasadach, na jakich pracowali do czasu dyscyplinarnego zwolnienia.
Tymczasem już 8 marca zeszłego roku obu ratownikom pokazano polecenie służbowe podpisane przez dyrektora, z którego wynikało, że pracować, owszem, mają, ale w Zespole Ratownictwa Medycznego w Przeworsku i w powiecie przeworskim. Żaden z nich nie podpisał tego polecenia, ani też nie dostał jego kopii. Mimo tego Boczar i Chrapek pracę w przeworskim ZRM rozpoczęli. Jednocześnie wnieśli do sądu sprawę o niepokonywanie przez dyrektora WSPR w Przemyślu warunków ugody. Jak wynikło z zeznań złożonych przez ratowników przed sądem, obaj pracują obecnie głównie w Kańczudze i Sieniawie. Nie są tam oddelegowani, więc dojazd do pracy nie wlicza się im do przepracowanych godzin, a do miejsca pracy muszą docierać na własną rękę, w praktyce swoimi prywatnymi samochodami. Kosztów transportu pracodawca im nie zwraca. Wyliczyli je odpowiednio na 1,2 do 1,4 tys. złotych miesięcznie. Dodajmy, że jeden wychowuje 15-letniego syna, drugi ma czwórkę malutkich dzieci.
Dyrektor odwoła się od wyroku?
Pomimo, że prowadzący sprawę sędzia Piotr Bober rozsądnie namawiał strony sporu do ugody, dyrektor przemyskiej WSPR, Rafał Kijanka nie chciał o tym słyszeć. Twierdził, że polecenie służbowe wydał Chrapkowi i Boczarowi zgodnie z prawem, a w kierowanej przez niego Stacji nie ma czegoś takiego, jak terytorialny podział ratowników. Podziału na powiatowe ZRM-y także nie ma, a ich nazw używa się tylko „wewnętrznie i dla wygody”. Przeczyły temu jednak dokumenty dostarczone sądowi przez samego dyrektora Kijankę.
Postanowienie sądu wydane 30 stycznia nie było zaskoczeniem. Sąd uznał, że dyrektor Kijanka wydając 8 marca zeszłego roku polecenie, by Chrapek i Boczar pracowali w ZRM Przeworsk i powiat przeworski, naruszył prawo pracy i warunki zawartej z ratownikami ugody. Nakazał przywrócenie obu ratowników do pracy w ZRM Przemyśl i powiat przemyski w ciągu dwóch tygodni od uprawomocnienia się wyroku.
Jak uzasadniał sędzia Piotr Bober w ciągu dwóch tygodni dyrektor będzie miał czas na wprowadzenie zmian w grafikach tak, by powrót ratowników do przemyskiego ZRM nie spowodował problemów kadrowych w ZRM Przeworsk i powiat przeworski. Sąd zasądził też łącznie 10 tys. grzywny od dyrektora przemyskiej WSPR na wskazany przez Boczara i Chrapka cel. Postanowienie nie jest prawomocne i można się spodziewać, że dyrektor Kijanka odwoła się od niego.
Monika Kamińska