
jednego z nich.Fot. FIFA (2)
– To zwycięstwo jest dla narodu chorwackiego – mówił po ćwierćfinałowym triumfie nad Brazylią Zlatko Dalić, szkoleniowiec ekipy z Bałkanów. Dziś na drodze do finału wicemistrzów świata sprzed czterech lat stanie inna południowoamerykańska potęga, Argentyna która w Katarze mierzy w trzeci w historii tytuł najlepszej reprezentacji globu.
„Albicelestes” przed rozpoczęciem obecnego mundialu byli postrzegani jako jeden z faworytów do mistrzowskiego tytułu. Nie dziwią zatem emocje, jakie towarzyszą ich występom, zwłaszcza że jest to ostatni mundial Leo Messiego, który wciąż czeka na mistrzowskim tytuł. Argentyna wygrała wprawdzie „polską grupę”, ale przygodę z Katarem rozpoczęła od sensacyjnej porażki z Arabią Saudyjską. Później było już zdecydowanie lepiej, co nie oznacza jednak, że zachwyca ona w pełno swoją grą. Do ćwierćfinałowego zwycięstwa nad Holandią potrzebowała bowiem rzutów karnych, mimo iż na niespełna kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry prowadziła 2-0. O tym meczu zresztą było głośno długo po końcowym gwizdku. Wszystko za sprawą aroganckiego zachowania Messiego, który podczas wywiadu dał upust swoim emocjom, wyzywając strzelca dwóch bramek dla „Oranje”. – „Na co się gapisz, głupku? Zawijaj się stąd” – te słowa Messi skierował pod adresem Wouta Weghorsta. – Chciałem uścisnąć mu dłoń po meczu. Mam do niego wiele szacunku jako piłkarza, ale odrzucił moją rękę na bok i nie chciał ze mną rozmawiać. Mój hiszpański nie jest bardzo dobry, ale powiedział mi lekceważące słowa i to mnie rozczarowuje – przedstawiał swoją wersję zdarzeń holenderski piłkarz, cytowany przez Mundo Deportivo. Z czasem o wyjaśnienie całej sytuacji pokusił się także sam Messi. – Zawodnik z numerem 19. sprowokował nas, mówił różne rzeczy. Zawsze szanuję wszystkich, ale podoba mi się, że inni też szanują mnie. Należało tego uniknąć, ale takie rzeczy się zdarzają. To normalne w meczu ćwierćfinałowym – cytuje gwiazdora reprezentacji Argentyny „La Prensa”. Ta sytuacja pokazuje tylko, jak duże ciśnienie na sukces jest w ekipie „Albicelestes”. Ich porażka w półfinale wiązałaby się z narodową żałobą, a niewykluczone że Messi podzieliłby los Cristiano Ronaldo, który po tym, jak jego Portugalia odpadła z mundialu w Katarze, schodząc z boiska zalał się łzami. Jednak do tego wcale nie musi dojść. Patrząc na potencjał obu reprezentacji, wydaje się być on po stronie Argentyny. Jednak między „mieć”, a go „wykorzystać” istnieje spora różnica. – Łatwo nie będzie. Chorwacja to zespół, który wymaga szacunku. Mają wielu dobrych i doświadczonych zawodników – przestrzega przed półfinałową rywalizacją Lautaro Martinez, strzelec decydującego rzutu karnego w ćwierćfinale z Holandią.
Specjaliści od karnych
Swój piękny mundialowy sen, z małą przerwą na finał mistrzostw świata sprzed 4 lat, kontynuuje za to Chorwacja. Reprezentacja, która w Rosji zachwycała swoją grą i dopiero w finale musiała uznać wyższość Francji, w Katarze z meczu na mecz budowała swoją pozycję. Zaczęło się od bezbramkowego remisu z Maroko, co jak się okazało, nie było dziełem przypadku, bowiem afrykańska ekipa także awansowała do półfinału (zagra w nim jutro z Francją – przyp. red.). Później, przyszło łatwe zwycięstwo nad Kanadą i ponownie remis 0-0 z Belgią, którą to wynik eliminował z dalszej gry w Katarze. Rywalizację w 1/8 finału i ćwierćfinale Chorwacji rozstrzygnęli na swoją korzyść w serii rzutów karnych, a ich bohaterem został bramkarz Dominik Livakovic, który w meczu z Japonią obronił trzy „jedenastki”, a w pojedynku z Brazylią jedną. Zresztą Chorwację śmiało można uznać za specjalistę od wygrywania meczów fazy pucharowej mistrzostw świata właśnie po rzutach karnych. Na mundialu w Rosji w ten sposób pokonała ona gospodarzy turnieju i Danię, w Katarze z kolei Japonię i Brazylię. – Po świetnym meczu wyeliminowaliśmy wielkiego faworyta. Taka właśnie jest Chorwacja: duma, odwaga, pewność siebie i patriotyzm. Chorwacja jest pod tym względem najlepsza. Kiedy ma to największe znaczenie, Chorwacja zawsze odnosi sukces. Nikt nie powinien nas lekceważyć. To nie koniec, gramy dalej. Możemy osiągnąć wielkie rzeczy – przekonywał po meczu z „Canarinhos” selekcjoner Zlatko Dalić. Podobnie jak dla Leo Messiego, także dla gwiazdy Chorwatów, Luki Modricia mundial w Katarze będzie ostatnim w karierze. – Nasz trener powiedział nam, że od Euro w 22 meczach przegraliśmy tylko jeden. To coś imponującego. Rozegraliśmy wiele dobrych spotkań i to też wiele o nas mówi. Ponowny awans do półfinału mundialu po czterech latach to jednak coś bardzo wielkiego – mówi 37-latek, który – podobnie jak jego koledzy – na tym z pewnością nie zamierza poprzestać.
ARGENTYNA – CHORWACJAwtorek, godz. 20 (transmisja TVP1)
Marcin Jeżowski