
Tereny na rzeszowskim osiedlu Matysówka zarezerwowane zostały pod zieleń i rekreację. Choć część radnych miała spore wątpliwości, ostatecznie zagłosowano „za” przystąpieniem do utworzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Na dzisiejszych pastwiskach i gruntach rolnych, będzie mógł powstać chociażby stok narciarski,
o którym mówi się od kilku dobrych lat.
Chodzi o 28 hektarów w rejonie ulicy Nowe Wzgórze. Nie ma tu dróg i zabudowań, są tylko lasy, pastwiska i tereny rolnicze. Jak zaznaczono w projekcie uchwały: „Położenie na północnym stoku wzgórza oraz walory przyrodniczo-krajobrazowe sprawiają, że teren idealnie nadaje się dla lokalizacji ogólnomiejskich funkcji sportowo-rekreacyjnych wraz z niezbędną infrastrukturą techniczną np. stoku narciarskiego.”
Trzeba się spieszyć
Architekt Elżbieta Kruczek z Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa przedstawiając radnym projekt zaznaczyła, że teren trzeba jak najszybciej objąć planowaniem, żeby ochronić go przed niekontrolowaną zabudową. Poza tym pozwoli to na realizację ważnej inwestycji ogólnomiejskiej, mającej wpływ na jakość życia mieszkańców.
Robert Kultys, radny PiS i przewodniczący komisji gospodarki przestrzennej przyznał, że opinia komisji jest pozytywna. – Przesądziło to, o tym że ten obszar jest częścią większych terenów na południu Rzeszowa, które mają olbrzymi potencjał rekreacyjny. Ciągną się mniej więcej od Zalesia, od ulicy Spacerowej, w kierunku Matysówki. Już dzisiaj, mimo że są na wpół dzikie, generują dużą liczbę wycieczek. Wyobraźmy sobie, jakby to mogło wyglądać, gdyby miasto zainwestowało w sumie niewielkie pieniądze w zrobienie jakichś ścieżek pieszych i rowerowych, ławeczek czy miejsc na grille – mówił, dodając że większość głosów mieszkańców krytykujących miejscowe studium polegało na tym, że miasto chce zorganizować zieleń i rekreację na terenach prywatnych i pozostawić je w prywatnych rękach, uniemożliwiając im ich wykorzystanie. – Uznaliśmy racje mieszkańców; w nowym studium chcielibyśmy zrobić tereny zieleni publicznej, co doprowadzi do ich wykupu.
W obronie mieszkańców
Nie wszystkim radnym pomysł „odebrania” mieszkańcom ziemi się spodobał. Danuta Szyszka reprezentująca osiedle Matysówka pytała: – Czy po przejęciu miasto jest w stanie wykupić te 28 hektarów? Czy mieszkańcy na pewno tego chcą? Nie mamy szkoły, dróg, chodników. To co jest ważniejsze? Wykupywanie terenów pod rekreację czy urządzanie obiecanej infrastruktury? – Do odważnych świat należy. Wszędzie są potrzeby, na każdym osiedlu powoli będzie się je realizować – stwierdził Sławomir Gołąb z Rozwoju Rzeszowa. – Natomiast taki teren rekreacyjny dla 200 tysięcy osób jest w mieście potrzebny. Jestem za stokiem narciarskim, pod warunkiem, że będzie całoroczny. Jeśli zrobimy igelit, to mamy atrakcję najlepszą w Polsce. Do boju panie prezydencie! – nawoływał. Jemu z kolei odpowiedział Mateusz Szpyrka z PiS: – Do odważnych rzeczywiście świat należy, ale łatwo się podejmuje decyzje dzieląc działki, które nie należą do nas. Może ta decyzja jest przedwczesna. – Ze smutkiem muszę stwierdzić, że kolejny raz dobry projekt jest przygotowany troszeczkę nie tak, jak powinien. Planujemy coś na gruntach prywatnych, natomiast właściciele znowu nie są poinformowani – wtórował mu partyjny kolega Grzegorz Koryl. Obliczył on, że wartość działek na których właściciele mogliby teoretycznie wybudować swoje domy to 42 mln zł. – Jeżeli miasto wykupi je w cenie terenów zielonych, zapłaci 10, więc 30 mln wydrenujemy z kieszeni mieszkańców. Takie tereny są nam potrzebne, ale apeluję, żeby to robić z poszanowaniem własności prywatnej – dodał i zaproponował, żeby zagwarantować właścicielom wykup terminowy.
Dziś tylko rozpoczynamy dyskusję
Tyle, że teren o którym mowa, ze względu na duże nachylenie do zabudowy się raczej nie nadaje. Poza tym w ogóle nie jest uzbrojony i brak tu dróg. – W październiku 2018 r., kiedy Matysówka nie była jeszcze częścią Rzeszowa, ale zapadła już decyzja o jej przyłączeniu, pojawiła się koncepcja, żeby ten teren pełnił funkcję publiczną. Była mowa o stoku, trasach crossowych, punktach gastronomicznych, takim zielonym punkcie rekreacyjnym na obrzeżach miasta, gdzie każdy będzie mógł przyjechać, zostawić auto na parkingu i spędzić cały dzień
– wspomniał plany sprzed lat Tomasz Kamiński z Rozwoju Rzeszowa. I żeby zachęcić radnych do głosowania za przyjęciem uchwały dodał: – My dzisiaj o niczym nie decydujemy, my rozpoczynamy dyskusję. Biuro Rozwoju będzie mogło rozpocząć przygotowanie planu, poinformowane zostaną wszystkie strony, będą zbierane uwagi i wnioski, dopiero później podejmiemy decyzję czy ten plan przyjąć, czy nie. – Gdybyśmy myśleli tak, jak kolega Koryl, to byśmy niczego nie zbudowali, w nic nie zainwestowali, żadnej zieleni w mieście nie zrobili – dodał przewodniczący Rady Miasta Andrzej Dec. Ostatecznie projekt przyjęto.
Grzegorz Król