Po 4-letniej przerwie Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA. Jak zwycięstwo kandydata republikanów wpłynie na linię amerykańskiej polityki zagranicznej? Co ten wybór oznacza dla Polski?
W środę po godzinie 15, polskiego czasu, agencja prasowa Associated Press, podała że Donald Trump może liczyć n 277 głosów elektorskich, co w praktyce przesądzało o jego zwycięstwie w wyścigu o prezydenturę (wygraną gwarantowało 270 głosów elektorskich). Wg wyników, które podano w środę wieczorem polskiego czasu, Trump może liczyć na 292 głosy elektorskie, z kolei jego rywalka, Kamala Harris na 226 (w trzech stanach jeszcze liczono głosy). Według prognoz, po podliczeniu wszystkich Donald Trump może liczyć nawet na 311 głosów elektorskich. W 2017 roku, gdy po raz pierwszy został prezydentem, miał ich 304.
Trump: – Ameryka znowu będzie wielka
Donald Trump jeszcze przed zdobycie 270 głosów poparcia, przesądzającym o jego zwycięstwie, już celebrował powrót do Białeg0 Domu.
– Z każdym uderzeniem serca nie spocznę, dopóki nie zrealizujemy marzeń o silnej Ameryce – podkreślił. – To będzie złoty wiek Ameryki. To cudowne zwycięstwo dla naszego narodu, co pozwoli nam uczynić Amerykę znowu wielką – mówił.
Podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa – pisze w komentarzu po amerykańskich wyborach portal Business Insider – europejscy liderzy liderzy zachowywali dość duży dystans wobec prezydenta USA. Nie dotyczyło to jednak Polski. W 2017 r. Trump przyjechał do naszego kraju i był przyjęty entuzjastycznie. Polityk miał i ma dobre relacje z obozem PiS, a zwłaszcza z prezydentem Andrzejem Dudą.
Wraz z Trumpem pojawia się sporo zagrożeń
Jak będzie teraz, zdaniem tego samego portalu – obecny premier Donald Tusk wypowiadał się o swoim imienniku z USA raczej szorstko, podobnie jak szef MSZ Radosław Sikorski. Kadencja Dudy z kolei dobiega powoli do końca. Relacje nowego obozu z prezydentem Trumpem są więc sporą niewiadomą. Donald Trump traktuje politykę dość personalnie, a jego sympatie i antypatie miały nieraz wpływ na realne decyzje.
Ekonomista, prof. Witold M. Orłowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą” stwierdził, że zapowiadane przez Trumpa podniesienie ceł przez USA grozi wybuchem wojen handlowych – najpierw z Chinami, a potem z UE, zwłaszcza z Niemcami, głównym partnerem handlowym Polski. – Z punktu widzenia Polski wygrana Donalda Trumpa nie ma specjalnie powodów do radości, bo pojawia się tu sporo zagrożeń. Oczywiście, nie wiemy, co – z tego, co Trump mówił – faktycznie zrealizuje, bo w pierwszej kadencji z zapowiedzi niewiele wprowadził – podkreśla prof. Orłowski. – Natomiast są tu dwa elementy wpływające na Polskę. Trump i zwycięstwo Republikanów wydaje się powtórką dwóch zjawisk sprzed stu lat: izolacjonizmu i protekcjonimu.
Polityka Trumpa uderzy w polską gospodarkę
Ekonomista na łamach „Rzeczpospolitej” wyjaśnia, że izolacjonizm dotyczy Polski poprzez bezpieczeństwo. Może się tak stać, że w sytuacji potencjalnego zagrożenia wojennego, USA naszego kraju nie wesprze militarnie. Co do wojny handlowej, to następna wojna handlowa, po Chinach, byłaby prawdopodobnie z Unią Europejską, a w szczególności z Niemcami. Po chińskich towarach kolejne straty przynosiłaby produkcja niemieckich samochodów, a trzeba wziąć pod uwagę, że od 8 do 10 proc. wartości niemieckiego samochodu powstaje w Polsce. Dlatego polska gospodarka będzie w trudnej sytuacji finansowej.
Według portalu money.pl, prezydencja Trumpa oznacza konflikty z sojusznikami. Prezydent Donald Trump zapowiada wprowadzenie ceł w wysokości co najmniej 10 proc. na cały import do USA, w tym w wysokości 60 proc. na import z Chin. Taki ruch może mieć negatywne skutki dla Polski i UE. Po pierwsze ograniczy konkurencyjność polskiego eksportu na rynku amerykańskim. Po drugie, zmniejszy konkurencyjność eksportu europejskiego, co pośrednio dotknie polskich eksporterów do UE. Po trzecie, może dojść do przesunięcia handlu z krajów trzecich (zwłaszcza Chin), atakującego zwiększeniem konkurencji na rynku europejskim.