To miała być skromna, niskobudżetowa produkcja. O tym, że „Kleopatra” taką nie będzie, świadczyć miała choćby gaża Elizabeth Taylor. Ta dla żartu zażądała za główną rolę milion dolarów. Jakie było jej zdziwienie, gdy… je dostała. Kultowa produkcja, która powstawała w wielkich bólach, wywróciła życie pięknej aktorki do góry nogami. Podczas realizacji filmu gwiazda otarła się o śmierć, ale i znalazła miłość życia.
Kto nadawałby się na Królową Nilu? Twórcy produkcji przymierzali m.in. Joan Collins, a nawet Marylin Monroe. Walter Wagner, producent „Kleopatry” miał jednak swój typ. Gdy zadzwonił do Elizabeth Taylor z propozycją, odebrał jej mąż, Eddie Fisher. Przysłuchująca się rozmowie gwiazda nie była specjalnie zainteresowana. Zażartowała szepcąc ukochanemu na ucho: „Powiedz mu, że zgodzę się za milion dolarów”. Dowcip się nie udał, bo gwiazda dostała wymaganą gażę.
Słoneczny Egipt w deszczowym Londynie
Zdziwić może lokalizacja planu zdjęciowego. Aż trudno uwierzyć, że ktoś wpadł na „genialny” pomysł, by ujęcia słonecznego Egiptu czy Rzymu kręcić w… Londynie i to końcem września (1960 r.).
Przygotowanie do niezwykle widowiskowych scen najłatwiejsze nie było. – Drzewa palmowe przywieziono samolotem z Hollywood i z Egiptu, na planie wielkości ośmiu akrów wyrosły pałace i świątynie… ociekające deszczem. Ciężarówki wjeżdżały do Pinewood z wielkim ładunkiem, przywieziono rury o łącznej długości 230 kilometrów, ponad 750 tys., metrów sześciennych drzewa, siedem ton gwoździ, ponad 300 galonów farby – czytamy w biografii Richarda Burtona.
Nie lepiej było, gdy pojawiła się Elizabeth Taylor. Niespodziewanym problemem okazał się osobisty fryzjer gwiazdy, z którym przyjechała. Poszła plotka, że aktorka pogardza angielskimi przedstawicielami tego zawodu, co wywołało ich… strajk. Zdjęcia przerwano na kilka dni.
2 minuty i 50 sekund słońca
Sytuacja odbiła się na zdrowiu aktorki, która dostała wysokiej gorączki. Postanowiono więc, że pierwsze sceny nagrają bez udziału Elizabeth. Zdecydowano, że będzie to ujęcie z Cezarem i Markiem Antoniuszem oraz tysiącami statystów, którzy wcielali się w fetujących rzymskich obywateli. Pogoda jednak nie rozpieszczała. Jak zanotował producent filmu, w tym dniu słońce świeciło przez 2 minuty i 50 sekund. Piątego dnia zdjęciowego nasłonecznienie uległo poprawie o całe 10 sekund. Na domiar złego Elizabeth, mimo opieki lekarza królowej Elżbiety, wciąż leżała w łóżku.
- PRZECZYTAJ TEŻ: „Sami swoi” bez tajemnic. Jak powstawał hit z Kargulem i Pawlakiem w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego?
Kolejne wielkie sceny znów okazały się fiaskiem. Choć na plan zamówiono aż 500 statystów, trudno ich było wypatrzyć we mgle, która spowiła Londyn. Z ust aktorów wydobywała się para…
Ostatecznie zdjęcia przesunięto na styczeń 1961 r. Elizabeth już wyzdrowiała. Wewnętrzne problemy produkcyjne (m.in. potrzeba zmian w scenariuszu i obsadzie) spowodowały jednak, że po kilku dniach zmieniono ten termin na kwiecień. I te plany znów pokrzyżowało zdrowie odtwórczyni Kleopatry. Życie gwiazdy dosłownie zawisło na włosku…
Umierała cztery razy
Elizabeth zachorowała na płuca. Nie było to jednak zwykłe zapalenie, a jego rzadko spotykana odmiana. Aktorka zawdzięcza życie przebywającemu przypadkiem w tym samym hotelu – anestozjologowi, który na czas zrobił jej tracheotomię. Gwiazda trafiła do szpitala mając 40 proc. szans na przeżycie. Jeden z londyńskich specjalistów stwierdził: „Na sto przypadków zapalenia płuc, takich jak to, które przeszła panie Taylor, tylko dwa, i to rzadko nie kończą się śmiercią”. O tym jak blisko niej była Elizabeth, świadczy to, że gdy ją ratowano, aż 4 razy przestawała oddychać.
– Cztery razy umierałam. Czuje się, że się odchodzi, że wpada się w jakąś potworna czarną dziurę. To jest taki odgłos, jakby startował odrzutowiec. Skóra odpada od kości. Kiedy już byłam nieprzytomna, zacisnęłam pięści. O tym powiedział mi później lekarz. Według niego, wciąż jeszcze żyję dzięki temu, że walczyłam – wspominała później gwiazda.
O jej zdrowie walczono przez dwa dni, podczas których cały świat wstrzymał oddech. Sześć dni później Elizabeth czuła się już na tyle dobre, że siedziała w szpitalnym łóżku popijając z plastikowego kubeczka… szampana. O dramatycznych wydarzeniach przypominała jej rana na szyi. Aktorka bynajmniej nie rozpaczała z powodu skazy na idealnym ciele. Co więcej, potrafiła z tego żartować, demonstrując np. zaprzyjaźnionemu pisarzowi, Trumanowi Capote’owi, jak wyjęcie zatyczki w ranie po tracheotomii pozbawia ją głosu. On był zszokowany, ona się śmiała.
Podczas rozmowy wyznała mu, że jej zdaniem, uniknęła śmierci nieprzypadkowo. – Coś się zdarzy. Coś, co wszystko zmieni. Jak sądzisz, co to może być? – zastanawiała się. Na odpowiedź od losu nie musiała długo czekać…
Suknia ze złota, żagle z jedwabiu
W czasie gdy Królowa Nilu dochodziła do sił, prace nad „Kleopatrą” trwały. Zmieniło się niemal wszystko: od scenariusza, poprzez obsadę, po miejsce planu. Tym razem pogoda miała już filmowcom nie spędzać snu z powiek. Wybrano Rzym.
Gdy Elizabeth przyjechała do Wiecznego Miasta, czekały ją wygody, które zaskoczyły nawet przywykłą do blichtru gwiazdę.
– Chyba tego trochę za dużo! – wykrzyknęła aktorka oglądając luksusowe apartamenty (14 pomieszczeń) w eleganckim pałacu z różowego marmuru z basenem i gajem piniowym. Ponadto dostała do dyspozycji dwóch lokajów, trzy pomoce domowe oraz osobistego lekarza. Jej scenariusz był oprawiony w fioletową marokańską skórę, a krzesło do odpoczynku na planie wykonano z kalifornijskiej sosny i włożono skórą.
Rok po pierwszym klapsie, czyli we wrześniu 1961 r. rozpoczęto realizację „Kleopatry” niemal na nowo. W Rzymie powstał imponujący… Rzym. Zrekonstruowano Forum Romanum, które było 2 razy większe od prawdziwego. Dwa i pół tysiąca ludzi codziennie musztrowano do wielkich bitew lądowych. Uszyto aż 26 tysięcy kostiumów. Z tego 58 dla samej Elizabeth Taylor (gwiazda 65 razy zmieniała kostium). Jedną z jej pamiętnych kreacji wykonano z 24-karatowego złota.
Łódź Kleopatry miała dziób ze złota i żagle z jedwabiu. Zbudowano też kopie 28 egipskich statków wojennych. W Anzio wynajęto zaś prywatną plażę od księcia Borgese.
Ulewa i wściekły słoń
Pech jednak nie opuszczał ekipy, bo zanim stanęła tam Aleksandria, teren trzeba było… oczyścić z min.
Podczas przygotowań pogoda dopisywała. Słońce świeciło jednak tylko do dnia, w którym miały ruszyć pierwsze zdjęcia. Wtedy rozszalała się ulewa. Opady deszczu były tylko jednym z licznych problemów na planie.
– Jeden ze słoni się wściekł, a dziewczęta z baletu zastrajkowały. Ponadto doszło do burzy w szklance wody, gdy odkryto, że na liście płac znajduje się nazwisko dziewczyny lżejszych obyczajów – wyliczają John Cottrell i Fergus Cashin w książce “Richard Burton”.
Trudności nie zatrzymały produkcji, choć znacząco przyczyniały się do jej rosnących kosztów. Pieniądze jednak stały się tematem drugorzędnym – przynajmniej w mediach. Na pierwszy plan wysunęli się bowiem aktorzy. W tym nowy odtwórca Marka Antoniusza – Richard Burton…
„Czy obchodzi was to, że mówię stop?”
Elizabeth Taylor i Richard Burton po raz pierwszy spotkali się 9 lat wcześniej – gościli na tej samej imprezie. I choć nie nawiązali kontaktu, przyjeżdżając na plan „Kleopatry” dużo o sobie wiedzieli. Oboje też trwali w swoich małżeństwach (ona już w czwartym).
Gdy zobaczyli się w Rzymie, Richard wypalił: „Czy już ktoś pani powiedział, że jest pani piękną dziewczynką?”. Taylor, pomyślała wtedy: „Ojej – to jest ten wielki kochanek, dowcipniś, mądry walijski intelektualista? W taki sposób zaczyna rozmowę? Nie wierzyłam własnym uszom. Nie mogłam doczekać się, kiedy wrócę do garderoby, gdzie były wszystkie dziewczyny, i im to opowiem”.
Aktor jednak ją zaintrygował. Z czasem okazało się, że łączy ich coraz więcej. Zaczęły się wspólne wyjścia, imprezy… Oboje uwielbiali sprośne żarty.
W końcu nadszedł 22 stycznia 1962 roku. Czas na pierwszą wspólną scenę. Burton tak się tym zestresował, że noc wcześniej mocno się upił. Na plan przyszedł w rzymskiej tunice, nieogolony, z zaczerwienionymi oczami. Gdy podano mu kawę, nie mógł jej utrzymać w trzęsących się rękach. Z pomocą przyszła Elizabeth, którą nieporadność Richarda mocno wzruszyła. – Był taki słodki i słaby… że całym sercem obejmowałam go – wspominała filmowa Kleopatra.
Już następnego dnia dało się wyczuć napięcie między nimi. W kolejnych dniach, członkowie ekipy filmowej utwierdzali się w przekonaniu, że między dwójką aktorów jest coś więcej. Nie musieli zresztą pozostawać w sferze domysłów.
Gdy podczas jednej ze scen pocałunku (bardzo przekonującego), reżyser krzyknął: „Stop”, aktorzy wcale się nie przejęli, kontynuując ujęcie. „Czy obchodzi was to, że mówię stop?”- zapytał ponownie. Nie doczekał się odpowiedzi…
Każde w swoją stronę, ale…
Kwestią czasu było, kiedy plotki o romansie wyciekną w świat. Aktorzy długo je dementowali – głównie z troski o swoje prawowite „drugie połowy”. Nie zaprzestali jednak wspólnych spotkań i wyjść. Gazety szalały. Codziennie ich czołówki zdobiły twarze gwiazd „Kleopatry” ilustrujące kolejne doniesienia. Burton zaproponował nawet, że odejdzie z obsady. Rzecz jasna nie przyjęto jego rezygnacji.
W końcu Elizabeth, zapytana przez męża, czy jest coś między nią a Richardem, odpowiedziała: „tak”. Tym samym zakończyła swoje małżeństwo. Burton nie był tak odważny. Wciąż próbował chronić żonę. Nie wiedział jak wyjść z tej sytuacji.
Gdy produkcja „Kleopatry” dobiegła końca, Elizabeth i Richard pojechali każde w swoją stronę. Nie udało się jednak powstrzymać od kolejnych spotkań. I choć „Kleopatra” się skończyła, w ich życiu zaczynał się kolejny film, w którym zagrali główne role…
Źródła informacji: Alexander Walker „Elizabeth”; John Cottrell i Fergus Cashin “Richard Burton”; David Bret „Elizabeth Taylor. Dama, kochanka, legenda”; Christa Maerker “Elizabeth Taylor i Richard Burton”