Powiedzenie „Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie oficera”, doskonale obrazowała dobór kadr do komunistycznej elity, szczególnie w pierwszym okresie istnienia Polski Ludowej. Na tej zasadzie wielu awansowało na stanowiska, do których nie mieli żadnych predyspozycji. Ale jak wiemy historia kołem się toczy i teraz powiedzenie, tylko odrobinę zmodyfikowane: „Nie uczelnia, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie… lekarza”, pasuje jak ulał do teraźniejszości.
Przyznają to sami lekarze „Wyobrażacie sobie chirurga, który zamiast zajęć z anatomii praktycznej na zwłokach miał zajęcia na atlasach, plastykowych modelach czy wirtualnych stołach? My też nie!” – artykułują na Facebooku młodzi lekarze z Porozumienia Rezydentów. A mnie, jako przyszłemu pacjentowi takowych medyków, już teraz włos się ze strachu jeży na głowie. I ma ku temu niestety powody.
Tak bowiem właśnie przyszłych lekarzy planują kształcić nowo otwarte kierunki lekarskie, które właśnie dostały limity przyjęć studentów na nowy rok akademicki. „Badania pokazują jasno – studenci, którzy uczą się anatomii na m.in. wirtualnych stołach osiągają słabsze wyniki od studentów, którzy uczą się jej na prawdziwych zwłokach” – alarmują młodzi lekarze.
Mówią jakby rzucali grochem o ścianę
Właśnie sprawa problemów kształcenia przeddyplomowego była tematem spotkania przewodniczącego Porozumienia Rezydentów Sebastiana Goncarza z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Marią Mrówczyńską.
Po wyrażeniu wdzięczności, że do spotkania w ogóle doszło powiedział, że rezydenci czekali na nie pół roku, mimo licznych próśb. „Szczególnie podkreślić należy jedną sytuację, gdy przekazaliśmy stanowisko o potrzebie zmiany standardów kształcenia poparte przez 62 organizacje. Nie odbyło się ani spotkanie, ani nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pismo. Traktujemy to nie tylko jako ignorowanie nas, ale i tych 62 organizacji – powiedział.
I dodał. „Po weryfikacji danych uzyskanych w trybie dostępu do informacji publicznych wykazaliśmy, że na Politechnice Bydgoskiej pięcioro wykładowców deklarowanych przez uczelnię nie zamierza podjąć pracy, jedna osoba nie żyje. Resort niestety nie zweryfikował sytuacji na pozostałych kierunkach, ani nie dopytał nas nawet o to jakich przedmiotów dotyczy problem. Akademia Tarnowska zamierza prowadzić 60 ze 135 godzin anatomii praktycznej korzystając z atlasów, modeli plastikowych i z stołów wirtualnych. Nie jest to w ocenie ekspertów formą pozwalającą uzyskać efekty uczenia się z przedmiotu anatomia. Mimo to uczelnia uzyskała limity. Budzi to niepokój gdyż wiele innych uczelni ma podobny problem. Najgorszy na AMNS im Księcia Mieszka I w Poznaniu gdzie jedynie 20 ze 100 godzin będzie prowadzonych na zwłokach czy Akademia w Nowym Targu gdzie jest to zaledwie 15 godzin.
Apelują do maturzystów
Porozumienie Rezydentów skierowało się również do maturzystów chcących udać się na kierunek lekarski. „Wybierzcie mądrze. Zweryfikujcie jakość kształcenia na uczelni. To nie jest tylko decyzja gdzie będzieci mieszkać przez 6 lat. Od tej decyzji zależy wasza wiedza medyczna. Po ukończeniu studiów odpowiadacie, za życie i zdrowie drugiego człowieka. Degradacja kształcenia to nie jest zabawa i śmianie z plastikowych modeli, które powinny były zostać w licealnych salach do biologii. To odpowiedzialność za życie drugiej osoby”.
Szaleństwo nie zaczęło się dziś, ale ma się dobrze
Już półtora roku temu rezydenci alarmowali, że kolejna szkoła „magii i czarnoksięstwa”, została kandydatem do zostania ośrodkiem szkolącym lekarzy. „Tutaj jednak mamy do czynienia z rekordzistą i to pod wieloma względami” – pisali na platformie X.
Wtedy chodziło o olsztyńską Szkołę Wyższą, która planowała otworzyć kierunek lekarski w swojej filii w Cieszynie. „650 km od miejsca siedziby szkoły”. W dodatku szkolić mają nauczyciele „jeden od wszystkiego”- pisali zbulwersowani lekarze. Jeden nauczyciel miał bowiem przekazać studentom wiedzę z patomorfologii, patofizjologii, immunologii klinicznej oraz biochemii z elementami chemii. Następna osoba uczyć chirurgii, neurochirurgii oraz medycyny rodzinnej. Ostatni z drużyny ”pierścienia”, jak pisali medycy, został nauczycielem mikrobiologii, diagnostyki laboratoryjnej, propedeutyki radiologii, dietetyki klinicznej i radiologii klinicznej.
Nie lekarzowi trudno oceniać jakość szkolenia medyków
Skoro jednak LEKARZE TAK TO POSTRZEGAJĄ, może warto ich obawom dać szerszy wymiar. Nie tylko do portali stricte medycznych. To my przecież PACJENCI, będziemy bowiem leczeni przez tych super wykształconych lekarzy. To nam powinno zależeć, i to my również powinniśmy mieć wpływ na to , by leczyli nas wykształceni medycy, obznajomieni z najnowszymi metodami/technikami leczenia. Nie wracajmy do średniowiecza, wypędzania złych mocy.
W ubiegłym roku frustracje środowiska zwróciło to, że o kształcenie medyków pokusiła się toruńska Akademia Kultury Społecznej i Medialnej o. Tadeusza Rydzyka. Tam wystarczyło zapłacić ponad 230 tys. zł, by zostać lekarzem. Ups… nie tylko. „Szkoła kształci i formuje do poszanowania ludzkiego życia, od poczęcia do naturalnej śmierci” – można było przeczytać przed rekrutacją. A jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Można więc było przeczytać, że każdy lekarz wyedukowany tam będzie musiał kierować się szeroko rozumianym sumieniem, najlepiej już na pierwszym roku podpisując klauzulę sumienia.
Klauzula czyli Deklaracja Wiary Lekarzy
Składa się z 6 przykazań, z których najważniejsze to, że: ciało ludzkie jest święte i nietykalne, prawo Boże ma pierwszeństwo nad ludzkim, in vitro, sztuczne zapłodnienie i antykoncepcja to pogwałcenie przykazań Dekalogu, a „powołanie do rodzicielstwa jest planem bożym, tylko wybrani przez Boga i związani z nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”. I dalej: „Podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła”. Wystarczy więc powołać się na klauzulę sumienia i jak Piłat umyć ręce. A ty grzeszniku idź ze swoim problemem i stukaj do kolejnych drzwi. Może ktoś „bez sumienia” ci otworzy. Inicjatywa wywołała wtedy też wiele komentarzy wśród internautów. „Czym powinien kierować się lekarz, wiarą czy nauką?” „Lekarze powinni dbać o nasze ciała, od duszy podobno są księża”. „Każda interwencja lekarza będzie teraz ingerencją w dzieło Boga?” „ Czy teraz by nie ingerować w dzieło Boga zamiast lekarstwami będą nas leczyć wodą święconą?” „…”, „Czy przeszczep nerki lub wycięcie guza nowotworowego to nie ingerencja w dzieło Boże?”.
Oczywiście można się z tego śmiać. Niestety tylko dopóki, dopóty nie trafi się z własnym problemem zdrowotnym, do takiego medyka. To miało się zmienić. Niestety nie widać by się zmieniło.