Protestujące we worek, 19 listopada, przed Kancelarią Premiera pielęgniarki, złożyły petycję do premiera Donalda Tuska. Niestety nie na jego ręce, bo ten nie znalazł dla nich nawet kilku/nastu minut czasu. – Czujemy się zlekceważone i oszukane. Obecna władza w ubiegłym roku przed wyborami zapewniała, że popiera nasz obywatelski projekt. Teraz okazuje się, że to nierealne – mówi Ewelina Machnica, przewodnicząca OZZPiP regonu podkarpackiego.
Na protest pojechały pielęgniarki i położne z całej Polski. Podkarpacie reprezentowało 500 osób ze wszystkich szpitali. Także z tych, w których dyrektorzy uznają kwalifikacje pielęgniarek.
– Tak jest we wszystkich szpitalach w Rzeszowie. W USK, KSW nr 2, Szpitalu Miejskim. Do niedawna także w MSWiA. Tam jednak ostatnio dyrektor uznał że nie potrzebuje lepiej wykształconych i odmówił przeniesienia koleżanek do wyższej grupy mimo okazania dyplomów – mówi Ewelina Machnica. Dyplomów i kursów specjalizacyjnych nie uznaje pielęgniarkom większość dyrektorów w regionie. Oprócz szpitala w Dębicy i Jaśle. Dyrektor ze szpitala w Krośnie oficjalnie mówi, że przez pielęgniarki jest zadłużony – dodaje przewodnicząca.
Stąd setki pozwów do sądów i coraz więcej spraw przez nie wygranych. A chodzi o pokaźne sumy. Patrząc na przykładzie szpitala w Jarosławiu, według stanu na marzec 2024 r – same zaległe pensje, bez kosztów sądowych, to ok. 2,8 mln zł.
Od dawna walczą o to samo
W petycji pielęgniarki opisały oczekiwania środowiska wobec rządzących. „Wzywamy do pilnego podjęcia działań, które ograniczą negatywne konsekwencje kryzysu kadrowego pielęgniarek i położnych” – brzmi jej fragment. Pielęgniarki zwróciły uwagę m.in. na to, że obecnie pracę w zawodzie podejmuje za mało absolwentów pielęgniarstwa, szczególnie w publicznym systemie ochrony zdrowia. Zaznaczyły, że brak jest rozwiązań prawnych sankcjonujących uznawanie kompetencji posiadanych przez pielęgniarki oraz położne i wykorzystywanych przez nie w pracy.
Pielęgniarek brakuje
Z danych przytaczanych przez OZZPiP wynika, że pielęgniarek brakuje w 72 proc. szpitali. Jest to starzejąca się grupa zawodowa – dziś 66 proc. pielęgniarek ma więcej niż 55 lat. „Pielęgniarki pracujące w trudnych warunkach dożywają średnio zaledwie 62 lat. Podjęte w ostatnich dekadach przez polityków działania nie zachęcają absolwentów do podejmowania pracy w publicznym systemie ochrony zdrowia, szczególnie w szpitalach” – podkreśla Związek.
Według OZZPiP, warunki pracy nie zachęcają do pozostawania w zawodzie – pracuje w nim ok. 74 proc. pielęgniarek i 70 proc. położnych, a co trzecia pielęgniarka zatrudniona jest w prywatnej opiece zdrowia. W efekcie w Polsce na 1000 mieszkańców przypada sześć pielęgniarek.
– Większość z nas pracuje u dwóch albo trzech pracodawców. Gdyby tak w jeden dzień wszystkie zrezygnowały z pracy na drugi etat to w szpitalach zabrakłoby kadry i nie miałby kto zajmować się chorymi – konkluduje Machnica.
Co zakłada projekt OZZPiP?
Obywatelski projekt przygotowany przez OZZPiP złożono w Sejmie jeszcze w poprzedniej kadencji, a obecny parlament podjął nad nim prace na nowo.
Zakłada oparcie systemu wynagradzania pielęgniarek o posiadane kwalifikacje, a nie kwalifikacje wymagane.
Pielęgniarki zaproponowały w nim też zmianę współczynnika obliczania minimalnego wynagrodzenia, co przełożyłoby się na podwyżki dla pielęgniarek.
W wersji obywatelskiej projekt zakładał podwyżki w czterech z dziesięciu grup w tabeli płac, poprzez podniesienie współczynników pracy: grupa 3. – współczynnik pracy z 1,19 na 1,25 – 8 944,35 brutto; grupa 4. – z 0,95 na 1,09 – 7 799,47 zł brutto; grupa 5. – z 1,02 na 1,19 – 8 515,02 zł brutto; grupa 6. – z 0,94 na 1,09 – 7 799,47 zł brutto.
Pieniędzy nie ma (i nie będzie)?
Ministerstwo Zdrowia już na początku roku zapowiedziało, że pieniędzy na podwyżki zaproponowane w projekcie nie ma. Podczas prac w podkomisji posłowie zgodzili się na propozycję resortu zdrowia, by rozłożyć podwyżki na pięć rat – od 2025 r. – i przyznać je dwóm, a nie czterem – jak chcieli autorzy pierwotnego projektu – grupom z tabeli prac.
We wrześniu sejmowe komisje zdrowia i finansów publicznych zdecydowały, że projekt zostanie ponownie skierowany do podkomisji. Pielęgniarki są zdania, że trafił to tzw. sejmowej zamrażarki.
Według OZZPiP po wynikających z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia podwyżkach, od 1 lipca 2024 r. pielęgniarki z wykształceniem magisterskim i specjalizacją zarabiają 9 230,57 zł brutto (dotyczy 6 proc. pielęgniarek), pielęgniarki z wykształceniem magisterskim lub ze specjalizacją – 7 298,59 zł brutto (23 proc. tej grupy zawodowej); pielęgniarki z wykształceniem licencjackim lub średnim (bez specjalizacji) – 6 726,15 zł brutto (66 proc.).
Pielęgniarki zawsze popiera opozycja, nigdy rząd
Do protestujących wyszła tylko minister ds. polityki senioralnej Marzena Okły-Drewnowicz. W petycji pielęgniarki i położne domagają się przyspieszenia prac nad obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia w ochrony zdrowia. „Tak państwo traktujecie pielęgniarki”- zwróciła się jedna z protestujących do Okły-Drewnowicz. – Nie taka była intencja. Dla mnie to był naturalny odruch, by do państwa wyjść – tłumaczyła minister.
Szefowa OZZPiP Krystyna Ptok stwierdziła, że „elegancko byłoby, gdy premier opóźnił o 15 minut posiedzenie rządu i wyszedł do protestujących”.
„Może w tym kraju potrzeba odejścia od łóżek! Drastycznie i kategorycznie! Ten kraj musi zrozumieć kto to jest pielęgniarka i ile znaczy w tym chorym systemie! – słychać było w tłumie protestujących.