Pracownicy Poczty Polskiej domagają się wzrostu płac o 1000 zł brutto. Taki postulat do pracodawcy zgłosili związkowcy, jednak prezes Poczty Polskiej go odrzucił. Dlatego na 16 maja wyznaczono termin protestu ostrzegawczego. W tym dniu w godzinach 8-10 w większości placówek pocztowych klienci nie będą mogli kupić znaczka, wysłać listu ani paczki.
Do premiera Donalda Tuska pocztowcy wysłali list, w którym informują, że:
„W trosce o dobro pracowników i korzystających z usług Poczty Polskiej Obywateli, nie ma naszej zgody na wprowadzenie proponowanych przez Kierownictwo Spółki irracjonalnych zmian w funkcjonowaniu placówek pocztowych polegających m.in. na likwidacji placówek pocztowych, zmniejszeniu liczby czynnych okienek, skróceniu czasu pracy placówek pocztowych, rezygnacji z pracy na dwie zmiany, czy też dalszej optymalizacji rejonów doręczeń polegającej na ich stopniowej likwidacji” – to tylko fragment listu.
Planowana jest redukcja zatrudnienia w Poczcie Polskiej i sytuacja tej państwowej firmy jest zła. Pracownikom nie wypłaca się ustawowych najniższych pensji, a różnicę wyrównuje premiami i nagrodami. Informację o zaniżonych wynagrodzeniach, niższych niż obowiązujące w Polsce przeciętne wynagrodzenie potwierdził nam szef związku zawodowego działającego w Poczcie Polskiej.
Wynagrodzenia niższe od przeciętnej pensji o 219 zł
– 16 maja w godzinach od 8 do 10 w większości placówek Poczty Polskiej organizujemy protest ostrzegawczy – mówi Robert Czyż, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty w Warszawie. – W tych godzinach klienci nie będą obsługiwani. Choć chcę jednak zaznaczyć, że przystąpienie do protestu jest dobrowolne i może się zdarzyć, że na konkretnej poczcie np. na pięciu pracowników, tylko dwóch będzie protestować, tak więc trzech przyjmie od klientów listy czy paczki – dodaje.
Przewodniczący ZZ PP dodał, że powodem czwartkowego strajku są zbyt niskie wynagrodzenia. Dotyczy to 80 procent z 50 tys. osób zatrudnionych w Poczcie Polskiej. Pracownicy otrzymują co miesiąc 4023 zł brutto – to o 219 zł mniej niż w Polsce wynosi przeciętna pensja zasadnicza
– W ubiegłym roku wystąpiliśmy do pracodawcy o wzrost wynagrodzenia dla pracowników w wysokości 1000 zł brutto, jednak prezes Poczty Polskiej stwierdził, że nie podniesie pensji – poinformował Robert Czyż.
– Uzasadniał to stratami finansowymi, jakie ma Poczta Polska. To już 800 mln zł. My jako związkowcy w imieniu pracowników mamy konstytucyjne prawo do organizacji strajku. Jednak wciąż liczymy na spotkanie z prezesem Poczty Polskiej i wynegocjowanie podwyżki wynagrodzeń – wyjaśnia.
Zakaz umieszczania komunikatów w placówkach o proteście
Szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty zdradził zakulisowe działania szefów Poczty Polskiej, którzy nakazali zdejmowanie komunikatów w placówkach pocztowych informujących klientów o proteście. Może więc zdarzyć się, że osoba, która przyjdzie na pocztę wysłać list będzie zaskoczona, że przez dwie poranne godziny nic w placówce nie załatwi.
Związkowcy: – Państwo powinno zrekompensować straty Poczty Polskiej
Związkowcy wyjaśniają, że Poczta Polska prowadzi powszechne usługi, które nie są opłacalne i jest to norma. Straty z tego tytułu ponoszą również placówki pocztowe w innych krajach i to w całej Europie. Rozwiązaniem byłoby pokrywanie strat Poczty Polskiej przez państwo. Od poprzedniego rządu domagano się rekompensaty w wysokości 700 mln zł za lata 2020 – 2021, gdy była pandemia koronawirusa. Ale dotąd Poczta Polska nie otrzymała takiej kwoty.