Dwaj ratownicy medyczni, Piotr Dul i Leszek Dul jechali karetką przez miejscowość Dąbrowa Rzeczycka z pacjentką, która wymagała udzielenia jej pomocy na SOR w Stalowej Woli. Nagle, pan Piotr zauważył dym wydobywający się z komina domu, który mijali.
Szczegóły historii podaje Podkarpacka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.
Do zdarzenia doszło w gminie Radomyśl nad Sanem, a udział w nim mieli ratownicy. Tego dnia stacjonowali oni w podstacji w Gorzycach w pow. tarnobrzeskim.
Jechali na SOR
– Ratownicy medyczni Piotr Dul i Leszek Dul jechali z pacjentką na SOR w Stalowej Woli. Nagle uwagę Piotra zwrócił ogień wydobywający się z komina domu, który mijali. Ponieważ była to godzina 23:30, przypuszczał, że domownicy już śpią. To oznaczało, że ich życie jest poważnie zagrożone.
Akurat ratownicy nie jechali na sygnałach, a transportowana pacjentka nie była w stanie zagrażającym życiu. Postanowili więc, że zatrzymają się przed tym domem, by obudzić mieszkańców – informuje Podkarpacka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.
– Włączyliśmy sygnały dźwiękowe i świetlne, żeby szybko osiągnąć cel i udało się. Zamieszanie obudziło jednego z domowników, który postawił na nogi resztę rodziny. Obserwowaliśmy sytuację i zauważyliśmy, że mieszkańcy zareagowali natychmiast. Ogień przestał buchać z komina, mieszkańcy dali znać, że wszystko w porządku, więc odjechaliśmy – opowiada Piotr Dul.
Ratownicy dowiedzieli się, że rodzina, którą zbudzili w nocy i ostrzegli przed niebezpieczeństwem nie tylko zadzwoniła do dyspozytora, by podziękować za uratowanie życia. Napisała również pismo do dyrekcji Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu.
W liście tym napisano: „Pragniemy złożyć serdeczne podziękowanie dla załogi karetki pogotowia ratunkowego za postawę, jaką wykazał się zespół. Ratownicy przejeżdżając przez Dąbrowę Rzeczycką zauważyli wydobywający się ogień z komina domu, w którym mieszkamy.
Już spali
O tej godzinie już spaliśmy, gdy nastąpił zapłon sadzy w kominie. Zespół karetki nie przejechał obojętnie, ale podjechał pod bramę posesji (brama i bramka były zamknięte). Aby nas obudzić użyli sygnału alarmowych i dzięki temu natychmiast dowiedzieliśmy się o zaistniałym zdarzeniu. W porę mogliśmy zapobiec skutkom i uniknąć strat materialnych. Nie zdążyliśmy osobiście podziękować, gdyż załoga, po upewnieniu się, że nie potrzeba dla nas pomocy – odjechała. Za wspaniałą postawę załogi serdecznie dziękujemy”.
– Jestem dumny z postawy, refleksu i odpowiedzialności naszych ratowników medycznych. Oczywiście przytomność umysłu i chęć niesienia pomocy ludziom są wpisane w ten zawód, ale czasem sytuacje nie dotyczą bezpośrednio obowiązków zawodowych i dzieją się niejako obok, niekiedy można by je nawet przeoczyć. A jednak nasi ratownicy zachowują pełną czujność, przytomność umysłu i za to należy im się ogromne uznanie – chwali dr n. med. Grzegorz Gałuszka, dyrektor Podkarpackiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Mielcu. Docenia także fakt, że uratowana rodzina zdecydowała się napisać wzruszające podziękowania.
Bohaterom zdarzenia także miło było odczytać podziękowania.
– Jestem bardzo mile zaskoczony, bo rzadko się zdarza, żeby ktoś dziękował za to, co wpisane jest w naszą misję. Ale jest to bardzo motywujące, choć przecież nie dało się postąpić inaczej. To był z naszej strony odruch. Bowiem od początku było jasne, że jest noc, z komina wydobywa się płomień, a ludzie śpią.
Nie sposób było ich ominąć i nie obudzić! Ich życie było poważnie zagrożone. My jesteśmy powołani do jego ratowania, ale też zrobiłby tak każdy – mówi skromnie rat. med. Piotr Dul.