To, że stolica Podkarpacia nadal jest zakorkowana, widzimy wszyscy. Super Nowości mają pomysł, jak temu zaradzić. Ratusz początkowo wydawał się być nim zainteresowany, ale najwyraźniej owo zainteresowanie okazało się chwilowe.
A szkoda, bo jeżdżących po rzeszowskich ulicach kierowców coraz bardziej denerwują ulice, które w godzinach szczytu stają się praktycznie nieprzejezdne.
O pomyśle udrożnienia rzeszowskich ulic pisaliśmy już kilkukrotnie na naszych łamach. Nasi stali Czytelnicy wiedzą na czym polega ten pomysł. A tym z Państwa, którzy jeszcze o nim nie słyszeli przybliżamy go poniżej.
Przypomnienie koncepcji
JAK ZLIKWIDOWAĆ KORKI W RZESZOWIE
Obecnie większość zakładów pracy i urzędów – w tym te największe – rozpoczyna i kończy zmiany o tych samych godzinach: 7 – 15 lub 8 – 16. To oczywiście sprawia, że praktycznie w tym samym czasie na drogi wyjeżdżają tysiące samochodów – i właśnie z tej przyczyny korki są nieuniknione w godzinach porannych i popołudniowych. Istnieje rozwiązanie, które właściciel Super Nowości przedstawił niedawno prezydentowi Rzeszowa. Opiera się ono na prostym założeniu, że nie wszyscy pracujący muszą wyjeżdżać na ulice w tej samej chwili. Jest to możliwe! Wystarczy, że duże zakłady i urzędy porozumieją się z miastem i dokonają drobnych korekt w rozkładzie czasu pracy.
Na przykład część pracowników, którzy obecnie pracują od 7 do 15 rozpoczynałaby pracę o 6.40 lub 6.50, a część o 7.10 lub 7.20. Dzięki temu, ludzie nie wyjeżdżaliby do pracy o tej samej godzinie – i nie dochodziłoby do zakorkowania ulic. Natomiast po południu część pracowników opuszczałaby zakłady pracy już o 14.40 lub 14.50, a część chwilę później, czyli o 15.10 lub 15.20. I również nie dochodziłoby do takich zatorów na ulicach, jakie powstają obecnie.
Analogiczne przesunięcia w rozkładzie czasu pracy powinny dotyczyć tych, którzy pracują od godziny 8 do 16.
Takie niewielkie zmiany pozwoliłyby części kierowców wyjechać 10 – 20 minut wcześniej i opuścić główne arterie miasta, zanim pojawią się na nich kolejne samochody, które wyjeżdżałyby 10 – 20 minut później niż teraz. W ten sposób jedna duża fala samochodów zostałaby podzielona na pięć małych fal.
Aby zrealizować pomysł, wystarczy tylko zwrócić się z prośbą do największych pracodawców, aby zgodzili się wprowadzić to rozwiązanie. Osoby z kierownictwa i właściciele firm też cenią sobie komfort i będą woleli wprowadzić takie niewielkie zmiany – niż nadal tracić godzinę, stojąc w niepotrzebnych korkach.
Ot i cała koncepcja. Prawda, że prosta?
Ten, kto rozwiąże problem korków, zyska głosy tysięcy kierowców
Przed nami wybory samorządowe i spodziewać się należy, że kandydaci na prezydenta Rzeszowa będą się prześcigać w obietnicach składanych mieszkańcom stolicy Podkarpacia. Tak jest przed każdymi wyborami i nikogo to nie dziwi. Niektóre obietnice będą możliwe do zrealizowania, inne nie, ale chodzi wszak o przekonanie wyborców do siebie.
Czy jednak znajdzie się wśród walczących o fotel prezydenta Rzeszowa ktoś, kto naprawdę pomyśli o tym, jak odkorkować nasze miasto? Byłoby dobrze i dla nas, i dla takiego kandydata, bo stanie w gigantycznych korkach na ulicach Rzeszowa już do granic wytrzymałości irytuje kierowców.
Jeszcze w grudniu zeszłego roku, po licznych interwencjach naszych Czytelników, pisaliśmy o problemie zakorkowanego, szczególnie w godzinach szczytu, Rzeszowa i podpowiadaliśmy, jak można próbować nieco rozładować tę sytuację. Wspominaliśmy wówczas, że najprostszym sposobem byłoby zachęcenie rzeszowian do korzystania z transportu publicznego. Tyle że to tylko pozornie najlepsze rozwiązanie.
Po pierwsze dlatego, że nie każdy, z różnych względów, chce i może z niego korzystać. W związku z tym liczba samochodów na naszych ulicach nie miałaby szans zmniejszyć się znacząco, co owocowałoby tym, co mamy teraz, czyli staniem w korkach także autobusów miejskich.
Zauważyliśmy też, że w Rzeszowie, jak w niemal każdym innym mieście, znajdują się dziesiątki miejsc, które są małymi generatorami korków. To tam najczęściej dochodzi to zatamowania ruchu. Te miejsca można i trzeba usprawnić w sposób lokalny, indywidualny. Każde na swój sposób. Np. gdy jest skręt w lewo, to blokuje to przejazd na wprost dla kilkudziesięciu pojazdów. To są sytuacje, które trzeba rozwiązać. A od rozwiązywania takich problemów są miejscy urzędnicy, którzy, kolokwialnie mówiąc, biorą pieniądze za to, by po naszym mieście jeździło się nam wygodniej i szybciej.
To obowiązek tych, których wybieramy
Jak już wcześniej pisaliśmy, kreatywne, wielowątkowe podejście urzędników
i władz do likwidacji korków i postawienie sobie tego jako priorytetu daje szansę, żeby w miastach liczących do 400 tys. mieszkańców korki zlikwidować. Dlatego mieszkańcy Rzeszowa mają prawo oczekiwać od władz, że te pochylą się nad problemem zakorkowanych ulic.
Można oczywiście powiedzieć, że przecież korki są na całym świecie, to nic dziwnego, że i w Rzeszowie. Ale to nie jest tak, że korki muszą u nas być. Korki są problemem w miastach powyżej miliona mieszkańców. Tam jest problem z niwelowaniem ich z innych powodów, ale nie w mniejszych miastach. Rozwiązanie polegające na modyfikacji pory rozpoczynania pracy i jej zakończenia w większych zakładach zmniejszyłoby korki od 40 do 60 procent. I co ważne – ten pomysł nie wiąże się z wydawaniem pieniędzy z budżetu miasta.
Obowiązkiem władz miasta jest rozwiązanie tego problemu, bo dotyczy on nie tylko kierowców, ale i wszystkich mieszkańców Rzeszowa. Pamiętajmy, że korki to nie tylko strata czasu podczas stania w nich, ale także większe zanieczyszczenie powietrza. A to tworzy smog i jest niebezpieczne dla naszego zdrowia. Jakie więc zadania dla władz miasta są ważniejsze niż likwidacja korków? Korki przekładają się na nasze portfele i zdrowie.
Ratusz obiecywał, ale czy już coś zrobił?
Na początku grudnia zeszłego roku złożyliśmy w tej sprawie pismo do prezydenta Rzeszowa, Konrada Fijołka. Włodarz naszego miasta wydawał się być zainteresowany rozmowami o tym palącym problemie. Mieliśmy spotkać się z nim w tej sprawie. I co? I nic. Do spotkania finalnie nie doszło, a korki jak blokowały niektóre ulice naszego miasta, tak blokują nadal. Kierowcy w nich stoją, jak stali wcześniej. I ciszej albo głośniej, kulturalnie i mniej grzecznie, wyrażają swoją dezaprobatę. Czy prezydent potraktuje wreszcie poważnie problem zakorkowanego Rzeszowa? A może inny kandydat na włodarza stolicy Podkarpacia pochyli się na serio nad tą sprawą?
We wtorek skierowaliśmy pismo do prezydenta i Wydziału Komunikacji. Pytamy co zrobiono z naszą propozycją i jakie to były działania oraz którzy urzędnicy zostali zaznajomieni z tą koncepcją. Do zamknięcia tego numeru nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Publikujemy to pismo.
Profesor Jacek Strojny, kandydat na prezydenta Rzeszowa: Korki można zlikwidować bezkosztowo
Profesor Politechniki Rzeszowskiej, Jacek Strojny, najpoważniejszy kontrkandydat Konrada Fijołka na fotel prezydenta, poparł pomysł Super Nowości i jeśli wygra wybory, to zapowiada, że to podstawowe zadanie dla władz miasta, zrealizuje.
Jeśli nie podejmiemy żadnych decyzji, to „ugotujemy” się w korkach. Powinniśmy coś zrobić w tej sprawie tu i teraz. To, co jest możliwie, a nie skupiać się na prezentacji długofalowej wizji w budowie i przebudowie dróg, bo nie ma na to czasu. Trzeba natychmiast podjąć działania w tym zakresie – twierdzi prof. Jacek Strojny.
Kandydat na prezydenta Rzeszowa dodał, że propozycja przedstawiona przez Super Nowości dotyczy relatywnie niewielkich zmian organizacji pracy. To miasto jest naturalnym koordynatorem tego przedsięwzięcia. Dodał, że ta sprawa wychodzi poza granice Rzeszowa. Wiele przedsiębiorstw, które oddziałują na komunikację w mieście zlokalizowanych jest w gminie Trzebownisko i Głogowie Młp. Tam też należałoby zmienić godziny rozpoczęcia i zakończenia pracy w zakładach.
Zdaniem profesora Politechniki Rzeszowskiej, problem korków można rozwiązać nie tylko przez drogie inwestycje, ale przy pomocy… farby i pędzla, korzystając z już istniejącej infrastruktury drogowej. Warto też np. przeanalizować, które ulice mają charakter jednokierunkowy, co usprawniłoby przejazd przez te ulice. Powinno się budować nowe trasy dla ścieżek rowerowych w ciągu ulic, które są do dyspozycji. To też sposób na odciążenie ruchu samochodowego.
A na czym polega rozwiązanie korków przy pomocy farby i pędzla? – pytamy.
Warto przyjrzeć się np. skrzyżowaniu Powstańców Śląskich z ulicą Słocińską i za pomocą pędzla oraz farby zmienić to skrzyżowanie w rondo. Dzięki temu w tamtym rejonie miasta upłynniony byłby ruch samochodów.
– Najpierw zróbmy to, co jest możliwe, w ramach już istniejącej infrastruktury – powiedział prof. Jacek Strojny, kontrkandydat prezydenta Konrada Fijołka na fotel włodarza miasta.
Pomysł Super Nowości, odnośnie do ograniczenia korków zdaniem kandydata, można zrealizować bezkosztowo. Trzeba jednak jak najszybciej podjąć działania w tym kierunku, bo inwestycje w drogi na terenie miasta Rzeszowa oczywiście będą realizowane, ale ich efekt odczujemy dopiero po 2030 roku.