Nie milkną echa sprawy, w której lekarz rezydent Andrij K., trafił do aresztu z zarzutem zabójstwa pacjenta, 86-letniego Daniela Z. Prokuratura wszczęła więc śledztwo przeciwko podejrzanemu o czyn z art. 148 § 1 kk., który mówi, że „kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”. Tymczasem specjaliści, profesorowie z dziedziny anestezjologii i intensywnej terapii, stanęli w obronie oskarżonego dowodząc, że nie popełnił on błędu medycznego, nie jest więc winny śmierci mężczyzny, a co dopiero zabójstwa, czyli umyślnego uśmiercenia człowieka.
W liście skierowanym do Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, pod którym podpisało się już ponad 2 tys. lekarzy czytamy. „ Z niedowierzaniem przyjęliśmy informację o aresztowaniu i postawieniu zarzutów zabójstwa lekarzowi. Wielu z nas zaczyna zastanawiać się, czy nasza dotychczasowa dobra praktyka dotycząca leczenia pacjentów w terminalnym stanie nie naraża nas na podobne zarzuty”.
W piśmie zaznaczają, że w przypadku pacjenta znajdującego się w terminalnym stadium nieuleczalnej choroby (jak w tym przypadku), wdrażanie resuscytacji krążeniowo-oddechowej oraz intensywnej terapii nosi znamiona terapii uporczywej (daremnej). Jest to postępowanie nietyczne, nieprofesjonalne, jest złamaniem powinności lekarskich wobec chorego. Zasada ta ma charakter uniwersalny i obowiązuje każdego lekarza praktykującego na terenie Rzeczypospolitej. Kodeks Etyki Lekarskiej w Artykule 32. głosi: 1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych. 2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych.
Bulwersuje ich też fakt, że do prokuratury zawiadomienia nie wniosła rodzina zmarłego, ale inny lekarz rezydent. Według nich wniesienie takiego zarzutu nadszarpnęło wizerunek wszystkich lekarzy i ciężko go będzie odbudować. Podobnie jak kilkanaście lat temu do transplantologii. A zaufanie pacjent-lekarz jest ważne bo między terapią daremną o ratowaniem życia przebiega, jak sami lekarze przyznają, „cienka granica”.
Z informacji do jakich dotarły media wiadomo, że aresztowany tymczasowo medyk, to lekarz – rezydent z Ukrainy, specjalizujący się w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii. Nie podjął resuscytacji krążeniowo-oddechowej u pacjenta w krytycznie ciężkim stanie wynikającym z rozległego niedokrwienia narządów jamy brzusznej.
Z mojego punktu widzenia w takim przypadku wolałabym jednak trafić w ręce ukraińskiego rezydenta. Po ludzku uważam bowiem, że pacjent ma prawo do godnej śmierci i w sytuacji gdy nie ma już szans na życie lepiej pozwolić mu odejść bez dodatkowego cierpienia i przedłużania agonii. Przynajmniej ja tak wołałabym.
A swoją drogą warto byłoby wiedzieć jak się zabezpieczyć na podobny wypadek. Może trzeba nosić przy sobie coś na kształt oświadczenia woli jak przy zgodzie na pobranie narządów do przeszczepu? „Ja niżej podpisana/y odmawiam stosowania u mnie uporczywej terapii w przypadku gdy mój stan zdrowia nie rokuje poprawy mimo stosowania intensywnych technik ratowania życia”. Przecież lekarze ustawicznie podejmują takie decyzje kierując się dobrem pacjenta i ukróceniem cierpienia. Ktoś pewnie powie, że to przyzwolenie na eutanazję, ale ja uważam, że każdy ma prawo do decydowania o sobie. Wtedy oczywiście kiedy jest świadomy i w pełni władz umysłowych.