Sąd wydał postanowienie o przywróceniu do pracy w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu zwolnionej koordynatorki. Jednak dyrektor WSPR, Rafał Kijanka, postanowienia sądu nie wykonał i wykonać nie zamierza. Rzecznik wyjaśnia, że to pracownicy WSPR w Przemyślu nie chcą pracować ze zwolnioną Katarzyną Marią Golańską i grożą odejściem z pracy w razie jej powrotu. – To bzdury i pomówienia – odpowiada zwolniona. I zawiadamia sąd, prokuraturę, PIP, a także Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego.
– Do WSPR w Przemyślu przeszłam z przemyskiego szpitala, kiedy powstał. Organizowałam tę stację od podstaw, a dyrektor zwyczajnie się mnie pozbył, jak niepotrzebnego mebla. Pracowałam bez zastępcy przez kilka lat. Kiedy chciałam wolne, musiałam sama zorganizować sobie zastępstwo. Ale lubiłam tę pracę, „moich” ratowników i swoje obowiązki – wspominała we wrześniu.
Twierdzi, że jej relacje z Rafałem Kijanką, który w 2018 roku został dyrektorem WSPR, były poprawne.
– Znaliśmy się jeszcze z czasów mojej pracy w szpitalu – wyjaśniała kobieta. – Trudno mówić, że się przyjaźniliśmy, ale nie było między nami konfliktów.
Była świadkiem w sprawie „ratownicy kontra dyrektor”
Atmosfera pomiędzy Marią Golańską, a dyrektorem przemyskiego pogotowia zmieniła się w październiku zeszłego roku. Wtedy to Kijanka miał się dowiedzieć, że Golańska będzie jednym ze świadków w sprawie przeciwko WSPR w sądzie pracy.
– Praktycznie od tego momentu dyrektor zaczął stosować mobbing wobec mnie – stwierdziła kobieta. – Przestał mi przekazywać jakiekolwiek informacje, traktował jak powietrze, nie informował o spotkaniach koordynatorów – wyliczała przemyślanka.
Po tym, jak koordynatorka w sądzie pracy zeznawała na korzyść niesłusznie zwolnionych ratowników, było już tylko gorzej. Szef miał ją nie tylko ignorować i pomijać w informowaniu w sprawach bezpośrednio dotyczących jej obowiązków, ale także poniżać ją i ośmieszać przed innymi pracownikami WSPR w Przemyślu, nastawiać ich przeciwko Golańskiej, a także niesłusznie udzielił jej nagany. Napisała od niej odwołanie, ale dyrektor go nie uwzględnił. Za to wysłał koordynatorkę na przymusowy urlop. Potem kolejny raz.
– Nie ma co ukrywać, „posypało” mi się zdrowie przez całą tę sytuację – przyznała przemyślanka. – Otrzymałam zwolnienie lekarskie.
W sierpniu 2023 r. Golańska dostała wypowiedzenie z pracy. Oficjalnie powodem miała być likwidacja stanowiska pracy. Jednak zwolniona koordynatorka jest przekonana, iż jest to zwyczajnie zemsta dyrektora Kijanki za niekorzystne dla niego zeznania w sądzie pracy. Dlatego zdecydowała się na wystąpienie na drogę sądową.
Postanowienie sądu dyrektor Kijanka ma za nic
Sprawa toczy się jeszcze przed sądem pracy. Ale w jej trakcie ten wydał postanowienie, że do czasu rozstrzygnięcia Golańska ma zostać przywrócone na swe stanowisko. Na tych samych warunkach, jak przed jej zwolnieniem pod rygorem kary w w wysokości 5 tys. złotych.
Stać się tak miało 1 grudnia. Wtedy to Golańska przyszła do pracy w przemyskiej stacji pogotowia. Tu okazało się, że jej pokój jest zamknięty, a ona nie ma nawet gdzie usiąść, by wypełniać swe obowiązki. Naturalnie poszła porozmawiać o tym z dyrektorem Kijanką.
– Był bardzo zdenerwowany – opowiada nam dziś Maria Golańska. – Poinformował mnie, że bardzo szanuje prawo, ale postanowienia sądu nie wykona, bo nie widzi możliwości współpracy ze mną.
O tę, delikatnie mówiąc, niecodzienną sytuację zapytaliśmy rzecznika przemyskiej WSPR, Marka Janowskiego. Na zapytania odpowiedział bardzo obszernie. Poinformował, że dyrekcja WSPR w Przemyślu SP ZOZ nie widzi możliwości dalszej współpracy z Katarzyną Marią Golańską.
– Stanowisko m.in. skutek pisemnych oświadczeń złożonych do dyrekcji przez pracowników przemyskiego pogotowia, z których treści wynika, iż w przypadku przywrócenia pani Golańskiej, deklarują oni rezygnację z dalszej pracy na rzecz WSPR SP ZOZ.w Przemyślu – czytamy w odpowiedzi rzecznika. – Uzasadniają to dotychczasową bardzo złą współpracą z p. Golańską, poniżaniem, szykanowaniem i nierównym traktowaniem z jakim spotkali się z jej strony.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Lekarze z Kliniki Gastroenterologii w USK w Rzeszowie: nie jesteśmy już w stanie pracować
Rzecznik przemyskiego pogotowia dodaje, że narrację tę uzupełnia zeznanie jednego z pracowników złożone przed Sądem Okręgowym w Przemyślu.
– Zeznał wprost, że był mobbingowany przez koordynatora ZRM, tj. panią Golańską. Ponadto podczas przejęcia obowiązków po pani Golańskiej ujawnione zostało szereg nieprawidłowości przez nią popełnianych podczas świadczenia pracy – poinformował Super Nowości Marek Janowski.
Maria Golańska: to są po prostu bzdury
– To stek bzdur i pomówień preparowanych przez dyrektora Kijankę z pomocą jego pupilów z WSPR w Przemyślu – odpowiada na to Maria Golańska. – Nigdy nie miałam ani postępowania sądowego, ani też wewnętrznego o mobbingowanie kogokolwiek – podkreśla.
O niewykonaniu przez dyrektora Kijankę postanowienia sądu poinformowała już tenże sąd z wnioskiem o wydanie kolejnego postanowienia. Napisała też do prokuratury, Państwowej Inspekcji Pracy i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego.
– Nie może być tak, by ktoś miał za nic postanowienia sądu i pozostawało to bez echa – uważa.
Za zwolnioną koordynatorką ujęły się też związki zawodowe. O całej sytuacji powiadomiły one posłankę PiS, Małgorzatę Gosiewską i posła PO Marka Rząsę.
_____
POLECAMY: Pielęgniarki z podkarpackich szpitali wygrywają procesy o podwyżki