Z danych ostatnich Urzędu Statystycznego w Rzeszowie wynika, że w 2023 r. podkarpacka gospodarka wciąż nie zdołała „wyzdrowieć” po nie najlepszym ekonomicznie okresie pandemii.
Biznes „czarno widzi”
W listopadzie 2023 r. US w Rzeszowie odnotował, że we wszystkich podkarpackich powiatach odnotowano wzrost liczby przedsiębiorstw oraz przewagę liczby przedsiębiorstw nowo zarejestrowanych nad wyrejestrowanymi. Co oczywiste – najchętniej rejestruje się nowe firmy w Rzeszowie, w którym liczba nowopowstałych znacząco przewyższa liczbą „upadłych”. To nie jest powszechna tendencja w regionie,. W powiatach bieszczadzkim, brzozowskim, przemyskim i tarnobrzeskim w ciągu roku więcej przedsiębiorstw zakończyło działalność niż powstało nowych.
Umiarkowany optymizm z tego zestawienia wynikający studzą kolejne dane urzędu. Mówią one, że w większości funkcjonujących firm obserwowano niższą niż rok wcześniej rentowność. Także „barometr” nastrojów” wśród przedsiębiorców w tej części kraju wskazuje, że biznesmeni widzą przyszłość raczej w ciemnych barwach.
Nieznacznie, (bo 0,2 p. proc.) w ciągu roku wzrosły przychody podkarpackich firm z eksportu towarów i usług. Co wcale nie musi świadczyć o operatywności biznesu, a wynikać może z wahań kursowych.
Więcej pracy?
W połowie ub. r. GUS wyliczył, że stopa bezrobocia w woj. podkarpackim wynosi 8,8 proc. i jest najwyższa spośród wszystkich regionów. Średnią dla Polski wyliczono na ok. 5 proc.
Tymczasem z końcem listopada 2023 r. na 1 ofertę pracy przypadało średnio 26 bezrobotnych. Czyli o 2 mniej niż miesiąc wcześniej. Średnia dla Polski, to 13 bezrobotnych na 1 miejsce. Najłatwiej o pracę było w powiecie mieleckim, w którym o jedno miejsce pracy mogło ubiegać się tylko (?) 9 zarejestrowanych bezrobotnych. Na drugim biegunie w tej klasyfikacji znalazł się Przemyśl i powiat przemyski: o jedno miejsce musiałoby tu „walczyć” aż 2839 osób pozostających bez pracy. W trudnym ekonomicznie położeniu znalazł się powiat brzozowski, w którym co piąty aktywny zawodowo. Najniższą stopę bezrobocia zauważono w Krośnie: zaledwie 2,9 proc., co jest znacznie poniżej średniej krajowej.
Coraz nas mniej
Psychologowie społeczni wskazują, że jest ścisły związek między demografią a poczuciem bezpieczeństwa socjalnego społeczeństwa. Im silniejsza i bezpieczniejsza gospodarka, tym większa gotowość do posiadania potomstwa. Z danych Urzędu Statystycznego w Rzeszowie wynika, że mieszkańcy podkarpackiego nie czują się w tym względzie bezpieczni.
W pierwszym półroczu minionego roku spośród 25 powiatów województwa dodatni przyrost naturalny, w przeliczeniu na 1000 mieszkańców wystąpił jedynie w powiecie ropczycko-sędziszowskim (zaledwie 0,8 promila) oraz rzeszowskim (0,5 promila). Najbardziej „skurczył się” ludnościowo powiat przemyski, w którym ubyło 6,6 promila obywateli.
Najwięcej urodzeń na 1 tys. mieszkańców odnotowano znów w ropczycko – sędziszowskim (współczynnik 9,6), najmniej chętnie „rodzono” w Tarnobrzegu (5,6). US w Rzeszowie zbadał też stan umieralności w województwie. Okazuje się, że najniższy wskaźnik za I półrocze minionego roku wystąpił w Rzeszowie – 8,3 zgony na tysiąc mieszkańców. Po drugiej strony tabeli znów Przemysł: 12 zgonów na 1000 przemyślan.
Ludzie bezdomni
Boom budowlany, którego doświadczaliśmy nawet w trudnym okresie pandemicznego lockdownu, mocno wyhamował na Podkarpaciu. Od stycznia do listopada 2023 r. więcej mieszkań niż analogicznym okresie roku poprzedniego oddano tylko w pięciu powiatach: bieszczadzkim (ponad 2 razy więcej!), przeworskim, leskim, ropczycko – sędziszowskim i krośnieńskim. W pozostałych powiatach zaobserwowano minionego roku spadek liczby oddanych do użytku mieszkań. To może wiązać się z inflacją, radykalnie podnoszącą zarówno ceny materiałów i usług budowlanych, jak kosztów kredytów hipotecznych.
Spośród podkarpackich przedsiębiorców największe obawy, co do przyszłości biznesowej, mają transportowcy, restauratorzy, hotelarze i rolnicy. Hiperwysoka inflacja dla wielu klientów oznaczała rezygnację z turystycznych uciech i stołowania się w punktach gastronomicznych. Zkolei wojna w Ukrainie wywołała konsekwencje, które dla polskich rolników okazały się niemal katastroficzne, a dla transportowców powodem dla wciąż trwającego protestu i blokady przejść granicznych z Ukrainą.