Życie w kameruńskiej parafii Nguélémendouka gdzie od 3 lat posługuje ks. Marek Kapłon z Przeworska, nie jest usłane różami. Wszechobecne są: bieda, głód i śmiertelne choroby. Funkcjonowania w tamtejszej rzeczywistości nie ułatwiają wysokie temperatury, drogi w katastrofalnym stanie czy obecność dzikich zwierząt… Jak sobie radzi podkarpacki misjonarz? Opowie o tym osobiście, podczas czwartkowego Wieczoru Afrykańskiego w przypałacowej Oranżerii.
Ks. Marek Kapłon z Przeworska nie tylko krzewi religię chrześcijańską wśród miejscowej ludności, ale buduje studnie, zajmuje się organizacją pracy w szkole i aktywuje lokalną społeczność. Za jego przyczyną budowany jest kościół w Nguelemendouka i zmienia się życie mieszkańców 44 wiosek, które obejmuje jego afrykańska parafia, gdzie jest proboszczem. Wszystko relacjonuje na swoim facebookowym profilu.
Najgorsza jest niemoc…
Misjonarz nie ustaje w swoich staraniach, bo nie jest łatwo patrzeć w jakich warunkach żyją jego parafianie. Najczęściej są to bardzo skromne lepianki, bez prądu… Porusza też los najmłodszych.
– Tutaj na pierwszym miejscu jest mężczyzna, ojciec rodziny. Dzieci muszą sobie radzić same. Do 2. roku są „zaopiekowane”, a później nikt się o nie specjalnie nie martwi. Nie mają zabawek. Jedzą na końcu… Często są niedożywione, stąd różne choroby i te duże brzuszki. To właśnie najbardziej boli misjonarzy, że jest się na miejscu i można pomóc tylko części – podkreśla ks. Marek Kapłon.
– Chciałoby się więcej, jednak brakuje środków. Dlatego tak ważna jest pomoc darczyńców. Szybko się przekonałem, że bez wsparcia modlitewnego, które jest najważniejsze, ale i tego materialnego, niewiele możemy zdziałać.
Jak zdradza misjonarz, najgorsza jest właśnie niemoc!
– Jednak gdy w czymkolwiek mogę pomóc, to jest coś. Cieszy mnie też świadomość, że misja jest dla mieszkańców wielkim wsparciem, że mogą przyjść do nas i je otrzymać – mówi kapłan. – Wiem, że muszę być z nimi. Żeby oni wiedzieli, że ich rozumiem, współczuję. Chociaż na to ostatnie oni chyba nie patrzą. Przecież mimo problemów egzystencjalnych, jakie mają, nie tracą nadziei, śpiewają, są radośni. Europejczyk już dawno by się załamał, a oni marzą, chcą pracować, zakładać rodziny. Po prostu żyć. A do tego mają tak dobre serca, że potrafią jeszcze z kimś się dzielić. Ja jako misjonarz coś im daję, ale i oni wiele mi dają swoim życiem i przykładem…
- PRZECZYTAJ TEŻ: Wielkanoc w Kamerunie
CZY WIESZ ŻE…
- Za 120 zł można kupić leki na malarię, które uratują życie jednemu dziecku w Kamerunie.
- Najmłodsi w Afryce często nie mają dostępu do światła i uczą się przy ognisku, gdzie panuje gwar. Zakup lampki solarnej to koszt ok. 20 – 25 złotych, a umożliwia naukę w dobrych warunkach.
- Cenną formą pomocy dla kameruńskich dzieci jest Adopcja Serca na odległość. To deklaracja opłacenia jednemu dziecku całego roku szkoły (nauka oraz jedzenie). To wydatek minimum 300 zł (przedszkole/szkoła podstawowa), 600 zł (szkoła średnia).
- Działania misyjne ks. Marka można wesprzeć, przekazując datki na numer konta Fundacji Pro Spe: 74 1140 1225 0000 2343 2600 1001 z dopiskiem „Kamerun – ks. Marek Kapłon” oraz przez PayU na stronie: www.misje.przemyska.pl/ks-marek-kaplon/