Do kin wszedł film „Różyczka 2”. W następstwie osobistej tragedii, znana europosłanka startuje w wyścigu o fotel prezydenta Polski. Nie będzie to dla niej droga usłana różami, gdyż poza brudną grą polityczną stanie w obliczu mrocznych tajemnic własnej przeszłości oraz ludzi, chcących je wykorzystać przeciwko niej.
Nagranie kontynuacji produkcji sprzed 13 lat (pierwsza „Różyczka” miała premierę w 2010 r.) zazwyczaj wiąże się ze sporym ryzykiem. Szczególnie że poprzednia część była na dobrą sprawę zamkniętą, spójną całością. Czy zatem Jan Kidawa-Błoński wyszedł obronną ręką z tego zadania?
„Różyczka 2”. Są plusy i minusy
Uważam, że w pewnym sensie tak, a w pewnym sensie nie. Za niekwestionowany plus filmu uznaję jego całkowitą odrębność fabularną. Nie jest to kontynuacja w ścisłym znaczeniu tego słowa. Raczej świeży start, nowa opowieść w szczególności adresowana do widzów, którzy pierwszej „Różyczki” nie widzieli, tocząca się ponad czterdzieści lat później. Nie ma obaw, by ktokolwiek podczas seansu pogubił się w wydarzeniach bądź kontekście zdarzeń. Scenariusz jest czytelny i dokładnie nakreśla zarówno sylwetki bohaterów, jak i łączące ich relacje.
- PRZECZYTAJ TEŻ: „Barbie”. Czy to faktycznie hit?
Z drugiej strony, mam wrażenie, jakoby chęć dotarcia do nowych widzów sprawiła, że twórcy zapomnieli o odbiorcach, którzy już znają pierwszy film. Dla takich osób fabuła „Różyczki 2” może wydać się co najmniej rozczarowująca. Nie jest ona zła, ale stanowi dość obszerną powtórkę wszystkich faktów z części pierwszej.
Badanie pochodzenia Joanny Warczewskiej dla samej bohaterki jest czymś niewątpliwie nowym. Jednak nie dla widzów, którzy już znają niuanse tej historii. Jakby tego było mało, na ekranie wielokrotnie zobaczymy retrospekcje do określonych wydarzeń i materiały archiwalne. W tym kadry z pierwszej części w formie zdjęć lub oficjalnych dokumentów. Nie przeczę, że wszystko to jest uzasadnione fabularnie, niemniej tego typu zabiegi w pewnym sensie wykluczają pewną grupę odbiorców. Ciężko bowiem mówić o tajemnicy bądź intrydze w sytuacji, kiedy ktoś wie od samego początku, o co toczy się gra.
Wątki potraktowane nierówno
Ekranowa opowieść ma jeszcze jedną wadę. A jest nią nierówne potraktowanie wątków, a można wręcz powiedzieć – ich całkowita wymiana w połowie metrażu.
Początkowo historia dość jasno podąża za motywem zamachu terrorystycznego, w którym ginie mąż bohaterki i jego późniejszych konsekwencji – osobistych i politycznych. Natomiast w połowie filmu, de facto główny wątek zostaje zepchnięty na margines kosztem odkrywania kolejnych kart związanych z pochodzeniem Joanny.
Zmianę środka ciężkości najlepiej widać na przykładzie Ryszarda, w którego wciela się Mateusz Banasiuk. Choć jest on dość konsekwentnie ukazywany jako jeden z głównych antagonistów produkcji, jego wątek kończy się błyskawicznie. A jego rozwiązanie przywodzi nieco na myśl sytuację typu deus ex machina.\
Boczarska, Gajos, Więckiewicz
Nieprzemyślaną fabułę zdecydowanie ratuje gra aktorska. Trudno o inne odczucia, gdy mówimy o takich nazwiskach, jak: Magdalena Boczarska, Janusz Gajos czy Robert Więckiewicz.
- ZOBACZ TAKŻE: „Oppenheimer”. To może być najważniejszy film 2023 roku
Nie da się ukryć, że najwięcej ma tu do zagrania Boczarska, a w każdej z ról wypada bardzo dobrze, wyodrębniając charaktery poszczególnych bohaterek. Janusz Gajos jest równie charyzmatyczny, co odpychający w roli bezwzględnego polityka, a ciepłe słowa można dodać również pod adresem Roberta Więckiewicza i Mateusza Banasiuka. Wprawdzie rola Więckiewicza jest bardziej gościnna, a potencjał Banasiuka nie został w pełni wykorzystany (głównie za sprawą szybkiego i niewiarygodnego zakończenia jego wątku), nie zmienia to jednak faktu, że obaj nadrabiają talentem i dobrze się ich ogląda na ekranie.
Rewelacyjna muzyka Chajdeckiego
Mogę krytykować fabułę oraz ubolewać nad niewystarczającym wykorzystaniem niektórych aktorów, jest jednak pewien aspekt „Różyczki 2”, który zasługuje od początku do końca na uznanie. Mowa o muzyce skomponowanej przez Bartosza Chajdeckiego.
O jego talencie można się było przekonać w polskiej kinematografii już wielokrotnie. Chajdecki skomponował ścieżkę dźwiękową m.in. do „Bogów”, „Święta ognia” czy seriali „Kruk” i „Chyłka”. Dlatego raczej nie będzie zaskoczeniem, gdy powiem, że jego kompozycje do drugiej odsłony „Różyczki” dodają kolejne pełne emocji i piękna dzieła do jego dorobku. Z lekkim przymrużeniem oka, ale również z pełnym szacunkiem, pokuszę się o stwierdzenie, że zagraniczne kino może pochwalić się Hansem Zimmerem, z kolei Polacy – Bartoszem Chajdeckim.
Ostatecznie, uważam „Różyczkę 2” za dobrze zrealizowane kino, mimo oczywistych mankamentów filmu. Najbardziej szkoda przede wszystkim fabuły, która od pewnego momentu stała się swoistym streszczeniem „jedynki”. Przez to – szczególnie dla osób z nią zaznajomionych – scenariusz nie miał wiele do zaoferowania. Poza tym jednak dostaliśmy dobrą grę aktorską, piękną muzykę oraz odwołania do istotnych problemów współczesnego świata. Konkludując, mogę zatem uznać, iż twórcy faktycznie dobrze poradzili sobie z pewnymi aspektami. Jednak nie ustrzegli się także dość istotnych błędów.