W Tarnobrzegu, przy ulicy Malinowej stoi niewielki domek. Nie z cegły, i nie z drewna. Powstał po to, by zatrzymywać w nim szczęśliwe chwile życia. Pokazać radość dziecka, siostrzaną miłość i przyciąganie dusz. Gdy budzi się świt, wnętrze szklanego domku wypełnia słońce i blask. Wieczorem przez szybki zagląda do niego zmierzch z całą feerią przebijających się zza drzew barw. Nocą można podziwiać przez jego szklany dach księżyc i gwiazdy.
Cała magia tego miejsca nie pochodzi jednak tylko od otaczającej go przyrody, ale tego, który we wnętrzu szklarni wyczarowuje bajeczne kadry.
– Moda na sesje zdjęciowe w szklarniach trwa już od jakiegoś czasu. Prawdziwy boom będzie jednak w przyszłym roku – mówi fotograf Mariusz Twaróg, który kilka miesięcy temu zbudował szklarnię obok swojego domu w Tarnobrzegu. – Zaczęło się od zdjęć w starych, powiedziałbym nawet opuszczonych, podniszczonych szklarniach, po których widać nadgryzienie zębem czasu, ale że tych jest niewiele, to zaczęły powstawać nowe, właśnie z przeznaczeniem jako tło.
– Fotografia to taka dziedzina, która lubi nowości – mówi. – Ciągle poszukuje się czegoś nowego, zaskakującego. Szklarnie dają dużo możliwości, współgrają z naturalnym tłem, ale jednocześnie wykorzystują elementy scenografii, które są wcześniej zaaranżowane. Połączenie obu elementów daje bardzo fajny efekt fotograficzny i umożliwia wykonywanie sesji przez cały rok. Zmienia się to, co wokół szklarni, czyli raz mamy biel zimy, raz jesienne brązy, a raz zieleń lata. Wnętrze możemy natomiast aranżować bez żadnych ograniczeń. Ogranicza nas jedynie metraż.
Wchodzę w najważniejsze chwile życia
Pstryk, i pstryk. Moment, chwila. Ktoś kogoś pocałował. Ktoś spojrzał w oczy, złapał za rękę. Przytulił, albo odepchnął. Krzywo spojrzał, odwrócił się.
– Fotografowanie rodzinnych uroczystości to zawsze jest zaproszenie do wzięcia udziału w najważniejszych chwilach czyjegoś życia. To dokonanie zapisu chwil, które pozostaną z tą rodziną na zawsze. Zawsze pamiętam o tym zaufaniu, którym zostałem obdarzony – mówi Mariusz Twaróg.
Jak mówi, wielu narzeczonych, którzy planują zdjęcia na ślubie, dobrze wie, czego chce. Wielu także podąża za modą. Chcą mieć zdjęcia takie jak z Pinteresta, jak z Instagramu. Czasem chodzi o kolorystykę, klimat, o to, żeby zdjęcia wyglądały na ponadczasowe.
– Gdybym ja miał doradzać młodym, którzy planują sesje plenerowe, to na Podkarpaciu absolutnie magiczne są Bieszczady. Kolejne bliskie, ale klimatyczne miejsce, to Roztocze. Poza granicami Polski, na pewno Italia. To są właśnie te instagramowe zdjęcia, pełne jasnych kolorów, słońca, letniej, radosnej atmosfery. Inny piękny kierunek to Grecja i Santorini. Krajobrazy jak z bajki, niebo, morze, architektura i klimat wakacji, szczęścia i radości. Polecam także wyższe góry. Piękne sesje można stworzyć w Islandii, Szkocji. Sesje ślubne lub narzeczeńskie można także robić w centrum zatłoczonych miast, jeśli tylko młodzi dobrze czują się w fotografii street-owej.
W fotografii wszystkie chwyty są dozwolone, jeśli tylko czujemy się dobrze w danym miejscu, jeśli odpowiada nam dany klimat. Jeśli po prostu jesteśmy sobą, to na pewno zobaczymy takich właśnie siebie na swoich zdjęciach. Fotograf zadba tylko o to, aby zaplanować prawy i lewy kadr, i jak kiedyś ktoś mądry powiedział, środek wtedy sam się „zrobi”.
Jedno wesele, tysiące zdjęć
Technika i jakość sprzętu, którym operują dzisiejszy fotografowie, pozwala na wykonanie niemal nieograniczonej liczby zdjęć z trwającego kilka, czy kilkanaście godzin wydarzenia.
– Zrobienie 6 – 8 tysięcy zdjęć na jednym weselu nie jest dzisiaj niczym wyjątkowym. Robi się je seriami i wybiera najlepsze, te, na których najlepiej udało nam się uchwycić emocje lub ważny moment – przyznaje Mariusz Twaróg. – Chodzi o szczegóły, ułamki sekund. To ze względu na nie, fotograf jest w danym miejscu i czasie. Dla mnie, z powodu tych momentów, najtrudniejszym zadaniem jest fotografowanie Pierwszej Komunii Świętej, potem polonez maturzystów, ślub i chrzest św. Każda z tych uroczystości ma swoją specyfikę, możliwości i trudności. Żadna nie jest do powtórzenia. Odpowiedzialność fotografa jest więc ogromna.
Rodzinne sesje były, są i będą w modzie, bo mimo tego, że na co dzień spieramy się o wiele, ciągle uczymy się wobec siebie cierpliwości, to w swoim towarzystwie czujemy się najlepiej, i wiemy, czym jest miłość. A tę trzeba codziennie pielęgnować i od czasu do czasu fotografować właśnie po to, aby przetrwała i była inspiracją dla kolejnych zakochanych.