Rzeszowscy nauczyciele nie chcą korzystać z kontrowersyjnego „dzieła” prof. Wojciecha Roszkowskiego. – Jakoś uda się go nam ominąć – mówią.
„Hodowla ludzi”, „lewacki przywódca”, „kultura murzyńska” i „wojujący ateiści” – m.in. takich sformułowań używa w swojej książce prof. Wojciech Roszkowski. Problem w tym, że nie jest zbiór esejów, którymi autor komentuje przerażającą go rzeczywistość, tylko oficjalny podręcznik dla licealistów do nowego przedmiotu, jakim jest historia i teraźniejszość. Choć póki co to jedyna dopuszczona do nauczania książka, nauczyciele niespecjalnie kwapią się, żeby z niej skorzystać.
Nowy przedmiot – historia i teraźniejszość
Historia i teraźniejszość wchodzi do liceów i techników we wrześniu. Ma zastąpić wiedzę o społeczeństwie w stopniu podstawowym, obejmuje też zagadnienia z najnowszej historii, od 1945 do 2015 r.
Choć czasu zostało niewiele, jak na razie jedynym podręcznikiem dopuszczonym do użytku przez Ministerstwo Edukacji i Nauki jest „Historia i teraźniejszość. Podręcznik dla liceów i techników. Klasa 1. 1945-1979”. Jego autorem jest znany historyk, były europarlamentarzysta PiS, prof. Wojciech Roszkowski, a wydawcą Biały Kruk – wydawnictwo specjalizujące się do tej pory głównie w pozycjach religijnych.
Tyle że książka Roszkowskiego nie za bardzo przypomina podręcznik.
„Na ponad 500 stronach autor prezentuje wizję świata, w której jedyną akceptowalną postawą życiową jest wiara w chrześcijańskiego Boga, a lewica, gender, Niemcy, feminizm i ateizm to zjawiska godne potępienia” – piszą Piotr Kozanecki i Marek Czernich z Onetu, którzy pochwalili się tym, że jako pierwsi w Polsce przeczytali całość i żeby nie obarczać tym cierpieniem innych, recenzują ją na portalu.
Okazuje się, że nie tylko oni mają takie zdanie.
– Z tego co zapowiadał sam minister Czarnek, to jest to najlepszy, jedyny i niepowtarzalny podręcznik do nauki nowego przedmiotu. Tymczasem z publikowanych fragmentów oraz dotychczasowych opinii naukowców i historyków, którzy znają się i na historii najnowszej, i na pisaniu podręczników wynika, że trudno nazwać tym mianem tę książkę – mówi Sławomir Andres, nauczyciel historii w IV LO w Rzeszowie. – To raczej coś w rodzaju eseju, taka praca prezentująca poglądy w głównej mierze autora. I to dość w tym przypadku skrajne. Nie na tym polega nauczanie przedmiotu.
Nic zatem dziwnego, że nauczyciele do nauki HiT z Roszkowskiego raczej się nie kwapią. Ale o tym za chwilę.
Podręcznik do HiT Roszkowskiego. O co cały ten krzyk?
Żeby przekonać się, jak złą książką jest pozycja Wojciecha Roszkowskiego wystarczy w wyszukiwarkę internetową wpisać „hit” i nazwisko autora. Otrzymamy ponad 73 tysiące wyników.
– Wystarczy zajrzeć w pierwszy z brzegu link z cytatami, by przekonać się, że propozycja MEN to momentami zwykły stek bzdur, a czasem prosta, tępa indoktrynacja spod znaku PiS, przesiąknięta kontrowersyjnymi poglądami na tematy społeczne, polityczne i kulturowe – piszą nauczyciele.
– To w jaki sposób te poglądy są przedstawione nie pozostaje wiele pola manewru. Jest to narzucona odgórnie treść, którą za pośrednictwem nas, nauczycieli, trzeba wtłoczyć uczniom do głowy – potwierdza te słowa Sławomir Andres.
Przykłady? Wystarczająco dużo można znaleźć ich w sieci. Tu warto przytoczyć ten, o którym w ostatnich dniach zrobiło się najgłośniej. Roszkowski pisze o „hodowli ludzi” i pyta „kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci”.
Roszkowski pisze o in vitro: „hodowla ludzi”
„Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju „produkcję”?”. Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej”.
Choć te słowa nie padają, wielu komentatorów zwraca uwagę, że jest to jawne nawiązanie do metody in vitro. Takich wątpliwości nie ma też Kamil Mieszczankowski, ojciec dziewczynki, która właśnie dzięki tej procedurze przyszła na świat. Mężczyzna zapowiedział, że pozwie zarówno autora, jak i ministra Czarnka, rozpoczął zbiórkę na ten cel i poprosił o wsparcie internautów. Potrzebował 30 tysięcy złotych, zebrał już ponad 300, dziesięciokrotnie więcej. Kancelaria prawna, która ma się podjąć zadania ogłosiła, że złoży także wniosek o zabezpieczenie. A to może oznaczać, że podręcznik zostanie objęty zakazem dystrybucji.
Jednak nawet jeśli do tego nie dojdzie, w sposób zupełnie naturalny okazać się może, że książka Roszkowskiego do HiT-u żadnym hitem nie będzie.
Podkarpacia Roszkowski nie zawojuje?
Mamy drugą połowę sierpnia i większość szkół średnich opublikowała już listę podręczników na rok szkolny 2022/2023. Sprawdziłem z czego w Rzeszowie uczniowie będą się uczyć historii i teraźniejszości. Okazało się, że jak na razie żadna z tutejszych szkół w planach na zbliżający się rok szkolny książki Wojciecha Roszkowskiego nie uwzględnia.
Większość informuje, że tytuł obowiązującego podręcznika poda we wrześniu. I zapewne czeka na dopuszczenie do użytku innych pozycji. III LO i Zespół Szkół Elektronicznych już zresztą stawiają na konkurencyjny tytuł – to „Historia i teraźniejszość, kl. 1, podręcznik do liceum i technikum, zakres podstawowy” przygotowana przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Autorami podręcznika są Izabella Modzelewska-Rysak, Leszek Rysak, Adam Cisek i Karol Wilczyński. WSiP właśnie stara się o pozytywną ocenę ministerstwa.
Na stronie Zespołu Szkół nr 1 – to VI LO i Technikum Budowlane – zamiast tytułu podręcznika przeczytać można, że podstawą nauczania HiT będą „materiały źródłowe opracowane przez prowadzącego zajęcia dydaktyczne”.
Tadeusz Bajda, dyrektor ZS nr 1, gdy pytam dlaczego zrezygnował z wychwalanego przez ministra Czarnka pięćsetstronnicowego dzieła, podsumowuje sprawę krótko.
– Nie będziemy z niego korzystać. Jest niedopracowany, po prostu zły. Jeżeli do września nie pojawi się nic innego, będziemy uczyć na podstawie tego, co sami opracujemy. Na pewno sobie poradzimy i wykonamy podstawę programową – mówi Super Nowościom.
Prosty komunikat znalazł się też na stronie IV LO. Na liście książek do nauki, w miejscu tej do HiT, napisano po prostu: „Uczniowie nie muszą kupować podręcznika”.
– Z książki profesora Roszkowskiego na pewno nie będziemy korzystać. Taka jest decyzja nauczycieli historii. Czekamy jeszcze na inne, zapowiadane propozycje. Na szczęście jest wyraźnie powiedziane, że nauczyciel realizuje podstawę programową, a nie podręcznik. A z tym nie będzie najmniejszego problemu – przekonuje Danuta Stępień, dyrektorka IV LO.
Stanisław Andres: młodzież jest ogarnięta, potrafi wyciągać wnioski
Nie martwi się też o to Stanisław Andres: – Nauczyciel ma jeszcze, póki co, taką furtkę, że może się bez tego podręcznika obejść, bazując na materiałach własnych. A tych na pewno nie zabraknie. W całym kraju pojawia się coraz więcej inicjatyw, nauczyciele się zbierają i wspólnie opracowują wiadomości dopasowane do bazy programowej nowego przedmiotu. Powstaje już platforma, która skupia te treści. Jeżeli nie będzie jakichś nacisków zewnętrznych, to jakoś uda nam się ominąć ten tak zwany podręcznik.
Historyk z IV LO nie martwi się też o uczniów, raczej szkoda mu obecnej władzy, która kompletnie nie rozumie tego, co się dookoła dzieje. I nie chodzi wyłącznie o nauczanie.
– Czasami mam wrażenie, jakby ci ludzie zostali zahibernowani na jakieś pięćdziesiąt lat. Teraz nagle się obudzili, ale cały czas żyją w kompletnie innych czasach. Stąd ten podręcznik, taka próba narzucania od góry pewnych treści, pojęć i poglądów, które należy uznać za obowiązujące, nie pozostawiając młodym ludziom żadnego pola do interpretacji. A nie do końca tak to powinno wyglądać. Młodzież licealna jest już na tyle ogarnięta, że pewne rzeczy sama potrafi wywnioskować. Na niektóre lekko trzeba ją naprowadzić i tu jest rola nauczyciela. Chodzi o to, żeby rosło pokolenie w miarę obeznane z rzeczywistością i przede wszystkim myślące samodzielnie, a nie jakaś taka grupa ludzi wpatrzona w jeden punkt i prowadzona przed siebie jak stado.
Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Podręcznik Wojciecha Roszkowskiego wychwala sam minister Przemysław Czarnek. Zdaje się, że nauczycieli to nie przekonuje.