Skąd oryginalny strój strażników Bożego Grobu? Dlaczego nazywa się ich turkami? Czym wyróżniają się wartownicy z Podkarpacia i z jakiego powodu niezwykle głośno „budzą na rezurekcję”? Kulisy wyjątkowej tradycji zdradza Katarzyna Ignas etnograf Muzeum w Przeworsku.
– W Wielki Piątek do wielu podkarpackich kościołów wmaszerują turki. Jak daleko sięga ta tradycja?
– Wiadomo, że najstarsze są turki z Przeworska. Świadczy o tym archiwalny zapis z 1760 r. dotyczący budżetu miasta Przeworska. Mówi on, że turkom wartującym przy grobie Chrystusa w Kościele Farnym w Przeworsku opłaca się konsolację, czyli poczęstunek. To konkretny dokument historyczny – nie żadna legenda czy przekaz ustny.
– A tych nie brakuje…
– Jedną z najpopularniejszych jest historia związana z żołnierzami powracającymi do rodzinnych domów z odsieczy wiedeńskiej, wielkanocną porą. Ubrani w zdobyczne mundury początkowo wzbudzili strach. Zaczęto krzyczeć: „Turki idą!”. Szybko okazało się, że to jednak „swoi”. Tak oryginalnie ubrani wojacy w podzięce za ocalenie z bitwy zaciągnęli wartę przy Grobie Chrystusa.
– Są też inne źródła tego zwyczaju?
– Na pewno do jego praktykowania przyczynili się przeworscy bożogrobcy, którzy szczególnie propagowali kult Bożego Grobu. Budowali jego repliki, tworzyli kaplice, zaciągali tam wartę i modlili się. Za tym poszły praktyki pilnowania Grobu przez tzw. turków, czyli straże wyglądające nieco inaczej od typowych strażaków. Na naszych terenach parafie bożogrobców istniały w kilku miejscowościach: Leżajsku, Gniewczynie, Urzejowicach, Tuligłowach, Giedlarowej… Ponadto straże tureckie mogą mieć też swoje historyczne uzasadnienie. Od 1580 r. do początku XX w. Jerozolima, gdzie znajdował się Boży Grób była pod panowaniem rządów tureckich. Odwiedzający to wyjątkowe miejsce, pielgrzymi z Polski widzieli więc przy nim tureckich wartowników, co mogło stać się jednym ze źródeł wielkanocnego zwyczaju. To wypadkowa różnych wpływów, które składają się później w harmonijną całość..
Podkarpacie turkami stoi
– Samo słowo „turki” nie miało u nas pozytywnych konotacji?
– Rzeczywiście. Tak Turcy jak i Tatarzy – zwłaszcza od XVI do XVII w. to były wojska nieprzyjacielskie, wrogie, które najeżdżały Przeworsk i okolice. Rabowali, palili… Mówi się o 20 tysiącach ludzi z terytorium ziemi przemyskiej, którzy w okresie XVII w. podczas kilkunastu najazdów Tatarów zostali przez nich wzięci w jasyr.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Bohater z Przeworska. Poruszające losy Leona Trybalskiego, twórcy Muzeum Pożarnictwa
– Czy Podkarpacie wyróżnia się na tle Polski pod względem obecności turków?
– O tak! To prawdziwe zagłębie turków. W pozostałej części Polski funkcjonują jedynie pojedyncze oddziały. Istnieją np. na Mazowszu Płockim w miejscowościach Drobin i Góra, funkcjonują trzy oddziały we wsiach: Koziegłówki, Winowno i Lgota-Mokrzesz koło Częstochowy. Ich turki też są przebrane – z kolorowymi strojami, czasem w ciemnych okularach, z dopiętymi brodami, mają oręż w rękach. To jednak incydenty. Wystarczy wspomnieć, że tylko w całym powiecie przeworskim, w 14 parafiach jest… 15 oddziałów straży. To o czymś świadczy. Podobnie w powiatach ościennych: w łańcuckim– kilka oddziałów, w leżajskim – w Jelnej, Chodaczowie, Dębnie, Grodzisku Dolnym, Grodzisku Górnym, Zmysłówce… O naszych turkach mówi się zresztą, że to grupa przeworsko-leżajska. Wynika to z faktu, że kiedyś parafia Przeworsk była bardzo rozległa i składała się z jeszcze z takich miejscowości jak Rozbórz, Świętoniowa, Mirocin czy Gorliczyna. Z czasem, gdy powstawały nowe parafie, szybko i płynnie tworzyły się w nich nowe oddziały turków. Zwyczaj był na tyle silny i potrzebny tej miejscowej ludności.
Pomiędzy mundurem a odświętnym ubraniem ludowym
– A skąd oryginalny strój wartowników pilnujących Bożego Grobu?
– Widać na nich przeróżne wpływy – np. inspiracje umundurowaniem z okresu Księstwa Warszawskiego – nawiązuje do nich m.in. wysokie nakrycie głowy – czako. Barwne elementy, aplikacje, wstążki kojarzone są z kolorowymi strojami obcych, nieprzyjacielskich wojsk. Ja stawiam strój Turków pomiędzy mundurem, a ubraniem odświętnym ludowym, po którym jest tu dużo pozostałości. Np. XIX-wieczny „funkcyjny” na weselu – starosta czy drużba, miał zawsze przy czapce bogaty bukiet kwiatów – podobnie jak dziś turki. Sterczące wysoko pióra pawie czy strusie przy czapce stanowić mogą nawiązanie do hełmów rycerskich. Pawie pióra to charakterystyczna ozdoba czapek mężczyzn w stroju ludowym. Także dybetka – chusta dopinana do pasa jest dawnym elementem ubrania weselnego. Była oznaką funkcji starosty, drużby czy pierwszego swata. Różnie tłumaczone są te wpływy. Co ważne, stroje każdego z oddziałów turków różnią się. Chcą oni w ten sposób podkreślić swoją tożsamość i pochodzenie.
– Nie da się ich nie tylko nie zauważyć ale i usłyszeć…
– Tak. Nad ranem w Wielką Niedzielę w niektórych wsiach turki „budzą na rezurekcję” – bębnieniem, petardami, strzelaniem z korkowca, a nawet z armaty. Turkom towarzyszy też orkiestra. Symboliczny hałas czynią i dzwony. Dźwięki nie są przypadkowe, bo towarzyszą szczególnemu okresowi przejścia: z zimy do wiosny i z Wielkiego Postu do Wielkanocy. Uznawano go za szczególnie niebezpieczny – związany z obecnością sił demonicznych. Ten przeróżnego rodzaju rytualny hałas miał odstraszać te złe moce. Innym wytłumaczeniem jest, że mocne dźwięki ogłaszają początek nowego czasu.
„Chodzenie za jajami”
– Turkom zdarza się też wychodzić poza mury kościoła…
– W niektórych strażach przetrwało tzw. „chodzenie za jajami”, czyli wizyty turków w domach, kiedy to składają życzenia świąteczne i są obdarowywani datkami. Mogą to być jajka, alkohol czy drobne pieniądze. Składanie życzeń połączone z zapraszaniem na pokaz musztry paradnej, praktykowane jest począwszy od Niedzieli Palmowej (Jagiełła), w dniach od Wielkiego Poniedziałku do Wielkiej Środy (Gorzyce), w Wielki Czwartek (Przeworsk), w Wielką Sobotę (Grzęska, Mirocin, Rozbórz, Ujezna, Tryńcza) i Niedzielę Wielkanocną (Gniewczyna Tryniecka). W Rozborzu np. ksiądz proboszcz jedzie bryczką w asyście turków do kapliczki oddalonej od kościoła parafialnego i tam święci pokarmy.
– W niektórych parafiach mieszkańcy i bez wizyt dzielą się z turkami zawartością swoich koszyczków…
– Tak. Przed kościołami są wystawiane kosze, do których mieszkańcy wkładają czy to jajka gotowane, kawałek kiełbasy czy pisanki jako dar dla turków. Np. w Dębowie tradycją jest, że wartownicy stoją przy kościelnych drzewach z własnymi, pustymi koszykami, do których mieszkańcy wychodzący z poświęcenia pokarmów składają swoje dary.
Turki Grodziskie na liście UNESCO
– Podkarpacki zwyczaj doceniono też na arenie ogólnopolskiej…
– Tak. Turki Grodziskie trafiły na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego, która powstała jako wypełnienie Konwencji UNESCO. To jest jedna ze starszych straży w naszym regionie, która ma nieprzerwaną, ciągłą tradycję. Już w 1985 roku udało im się zaprezentować na imprezie ogólnopolskiej, podczas Festiwalu Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym. Chyba jako pierwsi zapoczątkowali też pokazy musztry paradnej jako imprezy dla publiczności już po Świętach Wielkanocnych. Najpierw organizowano parady w wymiarze podkarpackim, później ogólnopolskim, na końcu także gminnym. Wciąż cieszą się ogromnym powodzeniem.
– Pamięć o turkach więc pewnie szybko nie zaginie?
– Nie powinna. Temu też służą nasze muzealne zbiory. Znajdziemy tu m.in. komplet strojów z Przeworska z lat 90., stroje z Gniewczyny Trynieckiej, atrapy karabinów, drewniane lance. Prawdziwą perełką jest przedwojenna czapka – niska czerwona rogatywka. Łącznie nasza kolekcja liczy ok. 30 sztuk strojów oraz akcesoriów i wciąż się powiększa.
– Na wielkanocną wartę zgłasza się sporo młodych ludzi. Co ich przyciąga w szeregi straży?
– Wielu twierdzi, że na czas służby wcielając się w żołnierza przy Bożym Grobie, przenosi się w czasie. Bycie turkiem to przede wszystkim deklarowana służba Bogu. Jako oddział – grupa połączona jest wspólnym celem, stanowi wspólnotę, w ramach której wzajemnie się mobilizują, poczuwają do obowiązku, podporządkowują obrzędowi. Na pewno wymaga się od nich bycia w stanie łaski uświęcającej. Muszą wyglądać schludnie, mieć idealny mundur. Często bycie turkiem to część tradycji rodzinnej. Np. w Dębowie, w straży grobowej służą przedstawiciele 3 pokoleń: syn, ojciec i dziadek. Osoby, które decydują się wstąpić w te na swój sposób elitarne szeregi, zdają sobie sprawę z ważnej roli osobistego podtrzymywania tradycji, kontynuowania pięknego oryginalnego zwyczaju. „Turki idą!” – okrzyk ten, kiedyś, jak głosi legenda, podszyty trwogą na widok obco wyglądających żołnierzy, słychać także teraz. Towarzyszą mu inne emocje – radosne podniecenie, zachwyt i podziw.
„To są wszystko nasze turki!”
– Na ich czele podąża komendant. Kto może nim zostać?
– Komendantem najczęściej zostaje osoba, która była wcześniej w wojsku i elementy musztry są jej znane. Później może podzielić się swoją wiedzą z młodszymi.
– Efekty tej pracy najlepiej widać na uroczystych paradach
– To zwyczaj bardzo ważny dla lokalnej społeczności. Mieszkańcy bardzo na nie czekają. Turki są w centrum zainteresowania, tym bardziej że wielu wypatruje w ich szeregach swojego brata, brata, narzeczonego, męża, syna, wnuka. Podczas rozmów z osobami, które wyprowadziły się z rodzinnych miejscowości, dowiedziałam się, że zawsze tu przyjeżdżają, by obejrzeć parady turków. Twierdzą, że w ten sposób „ładują baterie” na cały rok. Z sentymentem obserwują te widowiska także byli wartownicy. Gdy kiedyś zapytałam jednego z nich, które turki są ładniejsze: z Gniewczyny Trynieckiej czy Łańcuckiej, odpowiedział: „To są wszystko nasze turki!”.
Rozmawiała Aneta Jamroży