Szkoda, że Wigilia Bożego Narodzenia nie będzie już w tym roku dniem wolnym od pracy, o co – ku zdumieniu zawsze zdumionych – najbardziej zabiegała Lewica, bo i tak wiemy, iż ten dzień od dawna jest tylko pozornie pracujący. Oczywiście z wyjątkiem osób przygotowujących wigilijną wieczerzę, czyli tych, którzy ciężką robotę mają dopiero po wyjściu z fikcyjnej roboty.
Wiem, że mogę narazić się sporej części rodaków, gdy zaryzykuję twierdzenie, że nasza rodzinna kolacja wigilijna, mająca wielowiekowe tradycje, wcale nie jest taka znowu całkiem polska, jak się nam się wydaje, jeśli chodzi o potrawy. Weźmy choćby takie pierogi, czyli jedno z naszych ważniejszych dań wigilijnych. Otóż owe pierogi dotarły do nas aż z dalekich Chin i to za pośrednictwem Kijowa, dokąd dobrnęły wcześniej. Tam posmakował je św. bp Jacek Odrowąż i dopiero w XIII wieku przywiózł je do Polski. Stąd też te nasze niby polskie pierogi długo nazywano ruskimi i dopiero niedawno, z wiadomych powodów, zaczęto je nazywać ukraińskimi.
Idźmy dalej. Wigilijny barszcz z uszkami też nie był specjalnością kuchni polskiej, lecz daniem żydowskim w koszernej kuchni Europy Środkowej. Nieco bliżej nas jest już karp, choć zwykle „po żydowsku”, jako postne danie Żydów. Ale przynajmniej Żydów polskich, czyli tych u nas osiadłych. Może dlatego ta wersja karpia stała się jednym z naszych niemal kanonicznych dań wigilijnych. A śledź? Np. rolmopsy pochodzą z Litwy, ale wniósł je nam w darowiźnie sam król Władysław Jagiełło, co biorąc pod uwagą bitwę pod Grunwaldem zdecydowanie podnosi należną śledziowi rangę. Z kolei na wschodzie kraju, m. in. na Podkarpaciu, na wigilijnym stole pojawia się także kutia. To również nasza tradycyjna potrawa, tyle tylko, że rodem z kuchni ukraińskiej. Ale kto pogardzi czymś, co ma tyle słodziutkiego i smacznego smaczku maczku? A propos: czy wyobrażacie sobie święta bez naszego polskiego makowca?
I tu znów małe rozczarowanie. Mak wcinali już Sumerowie i starożytni Grecy, a teraz makowce zżera na wigilię pół świata, zaś w Europie ludzkość od Niemiec aż po Bałkany, na ogół przy kolorowo przystrojonej choince. Ponadto sam zwyczaj stawiania choinek też nie jest naszym pomysłem, bo przywędrował z Niemiec, po czym przyjął się prawie na całym świecie. Fałszywe są więc pogłoski, że chojaczki sprowadzili do Polski antenaci D. Tuska. Zresztą większość z 12. wigilijnych dań to nie całkiem polska kuchnia, więc i choinka też nie jest wyłącznie nasza.
Czy to źle? Wręcz przeciwnie. Polska wigilijna wieczerza to bowiem dowód na naszą wielowiekową wielokulturowość, czyli na nasz wielki walor. Ale nie w tym rzecz! Najważniejsze jest to, że w ten nasz polski, najpiękniejszy w roku wieczór potrawy te smakują wyjątkowo wspaniale.
A co z alkoholem, jeśli już mówimy o polskich zwyczajach? Tradycyjna Wigilia powinna być obchodzona bez alkoholu, co zaleca nie tylko Kościół. Jest to bowiem czas, w którym rodziny mają skupia się na wspólnym spędzaniu czasu, śpiewaniu kolęd i dzieleniu się opłatkiem, a nie flaszką.
Na świecie dania są przeróżne, ale w większości dominują jednak ryby, ewentualnie owoce morza, np. krewetki. I tu jest szansa na pogodzenie tradycji wigilijnej z tradycją polskich wieczerzy. Np. w Chinach podaje się tzw. pijane krewetki, czyli utopione w alkoholu. Od biedy można by to przyjąć u nas. Rodzi się tylko pytanie, ile przeciętny rodak musiałby zjeść takich krewetek? Tak czy owak, pogodnych Świąt!