Kiedy kończymy szkołę wydaje się nam, że znamy choćby podstawowe miary fizyczne potrzebne do bieżącego funkcjonowania. Ale ocena ludzkich zachowań, gestów i postaw to wciąż wdzięczny temat dla obserwatorów i komentatorów życia codziennego. 10 lat temu, po pamiętnym i dramatycznym meczu naszej reprezentacji w piłce ręcznej, powstało określenie „jedna Wenta”, które niosło pozytywny ładunek emocji i wiarę w to ile dobrego można zrobić w 15 sekund i osiągnąć sukces sportowy.
Nie wiem ile czasu zajmuje napisanie wniosku do premiera polskiego rządu o przyznanie dotacji. Ale odpowiedź zna zapewne pewien poseł-piosenkarz, który takie podanie złożył. Rzekomy antysystemowiec wycenił krzewienie demokracji na prawie 5 milionów złotych. Dostał od razu, wszak premier jest od wyższych spraw, a nie od targowania się o kilka baniek, w sytuacji kiedy głosy sejmowe potrzebne są tu i teraz. Przydał się Mejza, przyda się i Kukiz. Pierwszy za dużą kasę „leczył” to, co nieuleczalne, drugi „wyleczył” już chyba ostatnich swoich zwolenników co do jego intencji w polityce i co do tego czy da się zmieniać demokrację przy pomocy partii rządzącej. Bo jak wiadomo – da się. Na gorsze i za kasę, zawsze.
Nie tylko zresztą demokrację, bo o lasy też trzeba zadbać. Tajemnicą poliszynela jest, że ten obszar spraw ma pod swoją polityczną komendą partia o poparciu szacowanym na ok. 0,7 procenta. Obsadza się głównie stanowiska, a drzewa idą pod topór tak sprawnie i szybko, że już powstała parafraza znanego powiedzenia z lat 90-tych o samochodach. Brzmi jakoś tak: „jedź do Chin, nasze drewno już tam jest”. Aby jednak wzmocnić nadzór nad lasami owa partia rzuciła projekt zorganizowania ogólnopolskiego referendum w sprawie ochrony polskich lasów. Oczywiście przed unią europejską, bo jak wiadomo nikt inny nie zagraża im bardziej. Absurd, odpowie uważny czytelnik, bo jak można lasy rabunkowo wycinać i chronić jednocześnie. „I co nam zrobicie” – odpowiada leśne echo.
Rząd wreszcie odniósł sukces, mamy najliczniejszą radę ministrów od czasów komuny. 27 tzw. ministrów konstytucyjnych i grubo ponad setkę wiceministrów z czego sporo posłów, bo prawo na to pozwala. Twórczo zatem i oryginalnie rozwijamy zasadę trójpodziału władz: uchwalamy, wykonujemy i kontrolujemy się sami. W zamyśle miało być inaczej, ale tym mało kto się przejmuje od czasu kiedy Trybunał Konstytucyjny stał się instytucją fasadową, a na dodatek mocno zwaśnioną i sparaliżowaną w działaniach.
Dobrego wyniku w etatach pozazdrościła rządowi telewizja, zwana dla niepoznaki publiczną i z liczbą ponad 100 dyrektorów i wicedyrektorów, prawie dorównuje rządzącym. W końcu ta telewizja kształtuje rzeczywistość w wielu polskich domach i umysłach. Czasem tak dobitnie, że wręcz odciska piętno, tak duże, że dla niektórych bywa nie do zniesienia i kończy się tragicznie.
W Rzeszowie powiało wielkim światem. Prestiżowa marka samochodów premium otworzy swój salon sprzedaży. Nieważne, że niemieckich. W końcu narzekać na Niemców, a kupować od Niemców, to nie to samo.
Nie wszystko da się zmierzyć jedną miarą, a szacunki bywają złudne. Zwłaszcza lokalna władza wojewódzka powinna zrobić szacunek zysków i strat, jeżeli podejmie decyzję o wyburzeniu kultowego rzeszowskiego pomnika. Trudno będzie przekonać ludzi, że to także wina opozycji.