Rozmowa z Aleksandrą Błażowską reprezentantką Polski i KSW Stali Rzeszów, srebrną medalistką mistrzostw Europy z trampoliny 1-metrowej.
SKOKI DO WODY. MISTRZOSTWA EUROPY
– Zadziwiła pani wszystkich obserwatorów, ale chyba również i siebie samą, tym zdobytym podczas Mistrzostw Europy w Belgradzie, srebrnym medalem.
– Wiadomo, że od zawsze o tym marzyłam, ale wiedziałam, że moim celem jest zostać na mistrzostwach Europy do finału. To był mój pierwszy finał mistrzostw Europy i chciałam tu po prostu zrobić swoje i skakać równe skok. Myślę, że to jak się potoczył finał, jest głównie kwestią otwartego basenu i mocnej głowy, żeby tu wytrzymać, bo nie każdy dał radę.
– Spoglądając wstecz do tych prób, to od samego początku pułap był dobry, czy pojawił się jakiś kryzysowy moment?
– W pierwszym skoku zaczęłam dobrze. To był bardzo stabilny skok i po pierwszej kolejce byłam na czwartym miejscu. Drugi był już gorszy i byłam po nim na dziewiątej pozycji. Dlatego późniejsze trzy kolejki, gdzie wiedziałam, że mam wyższe współczynniki, starałam się piąć w górę, od tego dziewiątego miejsca aż do drugiego. Zdziwiło mnie, że się udało, ale wiedziałam, że po prostu muszę robić swoje i jak widać to zaowocowało.
– Następnie wystąpiła pani w funkcjonującej od niedawna konkurencji mix synchron z Kacprem…
– Już kolejnego dnia mieliśmy tego mixa. Dla mnie wciąż było dużo emocji z poprzedniego finału, który był o godzinie 18, tymczasem my już kolejnego dnia o 15 mieliśmy start. Było zmęczenie, ale staraliśmy się z Kacprem najlepiej. To nasze pierwsze mistrzostwa Europy razem i będziemy chcieli to jeszcze pchać do przodu. Wiemy, że mamy duże możliwości w tej dyscyplinie.
– 8 lipca będzie ważnym dniem w pani sportowym życiorysie. Wtedy ma zostać podjęta decyzja federacji o możliwości udziału w olimpiadzie w Paryżu. Fachowcy twierdzą, że szanse są 50 na 50, a jakie są pani odczucia w tej kwestii?
– Dokładnie tak, szanse są 50 na 50. To już zależy od federacji, jak oni policzą, kto dokładnie pojedzie i jakie państwa oraz nazwiska wystawią na tę olimpiadę. Ja czekam na informację czy tak, czy nie. Dosłownie tylko na to czekamy. Nie nastawiam się jednak, żeby się nie rozczarować, tylko bardziej potraktować to jako taką nagrodę za cały sezon i lata przygotowań.
– Zanim wynik zostanie ogłoszony pozostaje pani w treningu na „trzymetrówce”?
– Tak, jak najbardziej. Cały czas trenujemy i mamy w planach, by trenować do końca lipca nawet jeżeli nie będzie tych igrzysk. W sierpniu natomiast basen będzie zamknięty i będziemy mieli czas wolny.
– Chyba jednak cały czas siedzi w głowie ta szansa na udział w olimpiadzie. Zapewne nie łatwo myśleć o czymś innym. Ciężko jest zasnąć?
– Może nie aż tak, że ciężko usnąć. To niezupełnie tak. Wiemy, że jest szansa, ale bardziej traktujemy to jako taką możliwą miłą niespodziankę, niż jako coś, co musi być, więc się stresujemy.
– W Belgradzie podczas zawodów podobno miał miejsce jakiś incydent z owadem?
– W eliminacjach w trzeciej kolejce, kiedy przede mną było pięć zawodniczek, stanęłam na osę. Nie widziałam jej, a ona użarła mnie w stopę (śmiech). Była więc taka dekoncentracja i za bardzo nie wiedziałam co mam zrobić. Szybko trzeba było przestawić głowę, żeby na te dziesięć sekund, kiedy się jest na desce, zapomnieć o bólu i wykonać ten skok.
– Była to dla pani pierwsza taka impreza na otwartym obiekcie?
– Wcześniej dwa razy startowałam na otwartym basenie, ale jako junior. To była moja pierwsza seniorska impreza na otwartym basenie i od razu medal.
– Pomijając przygodę z osą, to warunki sprawiały pani jakieś problemy?
– Owady latały, ale później już uważałam i wszędzie chodziłam w klapkach. Była też kwestia wiatru i temperatury, bo była bardzo wysoka. Praktycznie codziennie było po 40 stopni, co dawało nam w kość. Tak poza tym, to cień, słońce, to elementy, które w skoku, w powietrzu odgrywały bardzo dużą rolę. Ktoś wpadał w cień, a później nagle go raziło słońce, więc z tymi warunkami też trzeba było poradzić.
– Jak wygląda sprawa jeżeli chodzi o urlop. Krąży opinia, że pływacy podczas wakacji unikają wody. Jak jest w pani przypadku?
– Może nie do końca to jest tak, że unikamy tej wody, ale powiedzmy, że mamy już dość tych basenów. Jeżeli mamy wybrać wodę, to już wolimy jezioro, morze, lub coś takiego bardziej w naturze. Osobiście w ogóle w wakacje nie jeżdżę na urlop, tylko po sezonie gdzieś w tych momentach, kiedy jest luźniejszy czas.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Uroczyste powitanie rzeszowskich medalistów, którzy napisali niesamowity rozdział w historii polskich skoków do wody