Reprezentanci Klubu Sportów Wodnych Stali Rzeszów napisali niesamowity rozdział w historii polskich skoków do wody. Zdobyli w Belgradzie podczas mistrzostw Europy trzy medale. W historii skoków nasz kraj miał do tej pory jeden medal, wywalczony w 1966 roku.
SKOKI DO WODY. MISTRZOSTWA EUROPY
Mistrzostwa Europy rozegrane w stolicy Serbii przeszły do historii polskich skoków do wody. Do tej pory nasz kraj wywalczył tylko jeden medal i to przed 58 laty – brązowy (z trampoliny), wywalczył w 1966 roku w Utrechcie Jerzy Kowalewski. W Belgradzie reprezentacja Polski złożona z przedstawicieli Stali Rzeszów zdobyła trzy medale. Andrzej Rzeszutek triumfował w indywidualnych skokach z trampoliny 1-metrowej. Z kolei wśród kobiet w tej konkurencji druga była Aleksandra Błażowska. Z kolei w skokach synchronicznych z trampoliny 3-metrowej Kacper Lesiak i Andrzej Rzeszutek sięgnęli po brąz.
Po powrocie do Rzeszowa odbyło się uroczyste powitanie na basenie przy Matuszczaka. Reprezentantów Polski wraz z sztabem szkoleniowym witali pracownicy obiektu oraz zawodnicy i zawodniczki KSW Stali Rzeszów.
– Myślę, że kluczem do tego wszystkiego jest ta wspaniała atmosfera, którą zbudowaliśmy z trenerem Borisem Rozenbergiem – mówił Andrzej Kozdrański, trener reprezentacji Polski i KSW Stal Rzeszów. Pracujemy razem, nasza dwójka i mój brat Grzegorz. Trenujemy wszystkich. Nikt nie jest odpowiedzialny za danego zawodnika. Zrobiliśmy taki team, który ma do nas zaufanie. Na tym obiekcie czujemy się jak w domu. Wszyscy są nam tutaj bardzo przychylni. Wspomagają nas jak mogą i czujemy to. Wszystko się nam tak ułożyło pięknie – obiekt, nowy trener, fajna grupa i to przyniosło ten oczekiwany efekt – stwierdził trener Kozdrański, a na pytanie który z tych medali był dla niego największym zaskoczeniem odpowiedział.
– Największym zaskoczeniem był medal Oli Błażowskiej, bo nigdy wcześniej nie zakwalifikowała się do finału na mistrzostwach Europy seniorów. Zakładaliśmy, że powinna być w granicach ósmego miejsca. Rok wcześniej na Igrzyskach Europejskich w Rzeszowie zajęła trzynaste miejsce i brakło jej punktu, żeby zakwalifikować się do finału, a tu wielka niespodzianka. Ola skakała bardzo ładnie, chociaż oczywiście jej konkurentki psuły mocno skoki. Nie wszyscy potrafią sobie jednak radzić na basenie odkrytym. My Polacy to chyba mamy w genach bo już wielokrotnie z mistrzostw Europu juniorów na takich obiektach przywoziliśmy medale. Nasuwa mi się takie wspomnienie, gdy zostałem trenerem kadry juniorów i ME mieliśmy w Belgradzie w 2011 roku i Kacper Lesiak na tym samym basenie zdobył swój pierwszy medal srebrny. Po 13 latach wracamy na ten sam obiekt i zdobywamy trzy medale w seniorach – mówił uradowany Andrzej Kozdrański.
Z dwoma medalami pozował do zdjęć Andrzej Rzeszutek. – Start z jednego metra, gdzie udało zdobyć się to złoto, był dla mnie bardzo trudny. Strategia wymagała tego, żebym gonił wynik, ponieważ zaczynałem najłatwiejszym skokiem w programie. Natomiast zawsze sądziłem, że w synchronie mamy szansę na lepsze miejsca, niż indywidualnie. Zawsze uważałem, że ten tandem nam wychodzi bardzo dobrze, więc prędzej tam się spodziewałem dobrego wyniku, niż na trampolinie jednometrowej – mówi Rzeszutek.
Zadowolenia nie ukrywał również Kacper Lesiak. – Mega radość i trochę też ulga po tym konkursie z trampoliny jednometrowej, gdzie zabrakło dosłownie 0,2 punktu do medalu. Do ostatniej kolejki nie było wiadomo jak to się rozstrzygnie. Bardzo chciałem pokazać w kolejnych konkurencjach, że stać mnie żeby stanąć na podium. Udało się to w ostatni dzień mistrzostw z Andrzejem Rzeszutkiem tym większa radość. Tym bardziej, że jest to konkurencja olimpijska, także daje to nadzieję na przyszłość – mówi Lesiak.
Pierwszy medal dla reprezentacji Polski w Belgradzie zdobyła Aleksandra Błażowska, która srebrem zaskoczyła wszystkich obserwatorów. – Wiadomo, że od zawsze o tym marzyłam, ale wiedziałam, że moim celem jest zostać na mistrzostwach Europy do finału. To był mój pierwszy finał mistrzostw Europy i chciałam tu po prostu zrobić swoje i skakać równe skok. Myślę, że to jak się potoczył finał, jest głównie kwestią otwartego basenu i mocnej głowy, żeby tu wytrzymać, bo nie każdy dał radę – mówiła uśmiechnięta Aleksandra Błażowska.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Złoty medal Andrzeja Rzeszutka. Rzeszowianie piszą niesamowity rozdział w historii polskich skoków do wody
Jedynie niepocieszony w tym gronie może być Robert Łukaszewicz. Olimpijczyk na Paryż w eliminacjach skoków z wieży zajął 13 miejsce, a do finału awansowała czołowa dwunastka.
– Nie braliśmy innej opcji, że Robert nie zakwalifikuje się do finału i będzie walczył o wysokie lokaty – mówi trener Andrzej Kozdrański. – Niestety start pokazał, że jest nieco inaczej. Pamiętajmy, że od lutego Robert nigdzie nie startował. Leczył przez dwa miesiące kontuzje. Andrzej i Kacper startowali na Pucharach Świata, mistrzostwach Polski czy Grand Prix. Obyli się z tymi startami. Robert pokazywał dobre skoki, ale chyba emocji z tym związanych, że tych startów nie miał dawno, że jest po kontuzji. Może też ta presja gdzie Kacper, Andrzej i Ola mieli medale zadziałała na niego za bardzo. Chciał im dorównać ale nie wyszło. Musi wyciągnąć wnioski z tego startu. Potrafi skakać na wysokim poziomie i może złe nastawianie głowy spowodowało, że ten start nie był udany. Mam nadzieję, że na igrzyskach olimpijskich będzie lepiej – mówił trener reprezentacji Polski.
Rozczarowania nie ukrywał też Robert Łukaszewicz. – Oczekiwałem więcej od tego startu. Żeby przynajmniej dostać się do finału. Musimy znaleźć z trenerem powód dlaczego nie poszło. Mamy nadzieję, że naprawimy to na igrzyskach olimpijskich – mówi jedyny polski olimpijczyk w skokach do wody na igrzyska olimpijskie w Paryżu. – To był pierwszy start od kontuzji, której doznałem w lutym. Ominęło mnie dużo zawodów krajowych i międzynarodowych. Może mi tego brakło i trochę się stresowałem na stracie. Przed kwalifikacją olimpijską też miałem taki słaby start w Rostocku, a dwa tygodniu później udało mi się poprawić mój wynik o 100 pkt. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić do mojej najlepszej dyspozycji – stwierdził Robert Łukaszewicz.
Sukces polskich skoków do wody z Belgradzie to jednocześnie niesamowity wyczyn dla KSW Stali Rzeszów. – Myśmy dostali mocno po głowie jak obiekt został tutaj zamknięty – mówi trener Andrzej Kozdrański.
– Nasza sekcja, nie chcę mówić, że zaczęła podupadać, ale nie mieliśmy wystarczających warunków do uprawiania tej dyscypliny i bardzo dużo dzieciaków zrezygnowało. Baliśmy się, też że chłopcy jak Andrzej i Kacper powiedzą, że na takich warunkach nie da się pracować. Wytrzymaliśmy ten bardzo trudny okres. Musieliśmy się na jakiś czas przenieść do Łodzi, a tu zaczęła się budowa tego nowego obiektu. Wiedzieliśmy, że jak powstanie to doda nam skrzydeł. Od tego zaczęło się budowanie naszej siły, bo zawodnicy zobaczyli, że mamy tą upragnioną salę gimnastyczną połączoną z basenem. Przyjechał do nas wyśmienity trener i zawodnicy zaczęli automatycznie się jeszcze mocniej mobilizować. To była kwestia czasu, kiedy pokażemy te wyniki, choć nie przypuszczałem, że tak szybko – uśmiecha się trener reprezentacji Polski.
Andrzej Kozdrański przyznał, że przed wyjazdem do Belgradu liczył po cichu na jeden medal. – Zakładaliśmy miejsca w czołowej szóstce, po cichu liczyliśmy, że mamy szansę pokusić się o medal, ale żeby o trzy to nie. Ola zrobiła nam niesamowitą niespodziankę pokazując się z rewelacyjnej strony. Liczyliśmy na medal w skokach synchronicznych, bo Andrzej z Kacprem mają ogromne doświadczenie. Dwukrotnie na ME byli na czwartych miejscach, ale zawsze coś tam troszeczkę brakowało. Teraz pokazali ten pazur i wskoczyli na pudło – kończy trener reprezentacji Polski.