Rozmowa z Łukaszem Lewkowiczem, wiceprezesem OPTeam Resovii, trenerem i głównym pomysłodawcą reaktywacji koszykówki w Rzeszowie.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Jest pan zaskoczony, że po trzech latach od reaktywacji koszykarskiej Resovii, zespół jest już na zapleczu ekstraklasy?
– Dokładnie trzy lata temu powstał pomysł reaktywacji koszykarskiej Resovii. W swoich największych marzeniach nie wyobrażałem sobie jednak, że po trzech latach będziemy w pierwszej lidze. Mimo. że wiem ile ciężkiej pracy zostało w to włożone, to nadal jest to miłe zaskoczenie, że tak szybko nam poszło. Wcześniej próbowaliśmy odrodzić koszykówkę w Rzeszowie pod szyldem SKK. Z tym zespołem awansowałem do II ligi, potem była AZS Politechnika. Nie było wówczas tematu Resovii, to był trochę nasz wspólny pomysł. „Wiśnia” (Grzegorz Wiśniowski – przyp. red.) natchnął mnie tym pomysłem, a ja zacząłem za tym chodzić. Chciałem ruszyć temat Resovii i zrobić coś, żeby zespół został reaktywowany.
– Można powiedzieć, że już sama nazwa klubu – Resovia – otwierała drzwi i dawała większą siłę przebicia?
– Oczywiście. Rozmawialiśmy od jakiegoś czasu o tym, że jeżeli ma być powrót koszykówki w Rzeszowie, tak żeby było tjakieś zainteresowanie, to może to być tylko i wyłącznie Resovia. Tu jest tradycja i jest też historia koszykówki. Największą siłą Resovii są natomiast kibice i to dzięki nim tak naprawdę się udało. Na pierwszym meczu trzeciej ligi, który graliśmy z Gorlicami, przyszło 500 osób. To na poziomie III ligi jest ewenementem. Dodało nam to motywacji do tego, by próbować jeszcze szybciej rozkręcać ten projekt i jeszcze szybciej budować lepszy zespół. Chcieliśmy jak najszybciej być w centralnej lidze.
– Po wygraniu meczu z Energa Basket Warszawa , który zapewnił awans do I ligi, była radość, euforia i poczucie, że kamień spadł z serca? Czy jednak przez to, że nie było pana na ławce trenerskiej, to przez głowę chodziły też inne myśli?
– Nie ukrywam, że na początku miałem problem z tym, że nie ma mnie na ławce i ciężko było mi się odnaleźć. Dla mnie ta zmiana była ciężka od strony emocjonalnej. Pierwsze dwa, czy cztery mecze było mi naprawdę ciężko znaleźć sobie miejsce na hali. W tym momencie już się jednak z tym pogodziłem i znalazłem sobie miejsce w klubie w innej roli. Ten awans to była rzeczywiście duża radość. Czuję się współtwórcą tego wszystkiego, jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne. Czuję ogromną satysfakcję, bo spełniliśmy nasz cel. Radość ze zwycięstwa i awansu do I ligi była więc naprawdę szczera.
– Można powiedzieć, że poza Bartoszem Czerwonką, który doszedł w trakcie sezonu, zespół był praktycznie zbudowany przez pana …
– W pewnym sensie, bo zespół budowaliśmy razem z członkami zarządu. To były wspólne pomysły. W tym roku też tak działamy, że generalnie konsultujemy wszystkie pomysły razem. Trener działa razem z zarządem, by zbudować jak najlepszy skład. Ten zespół jednak w dużej części budowany był przeze mnie. Początek był ciężki. Trochę faktycznie jest mi przykro, po słowach osądu, że przyszedł nowy trener i od tego czasu wszystko się zmieniło. Oczywiście nie chcę mu niczego ujmować, bo zrobił świetną robotę. Patrząc na to jednak obiektywnie, to pierwsze osiem meczów mieliśmy wyjazdowych. Z 11 spotkań na początku sezonu, aż 9 graliśmy na wyjeździe i tylko dwa mieliśmy u siebie. Dodatkowo w zasadzie żadnego z nich nie graliśmy w pełnym składzie. Wtedy nie było jeszcze Bartka Czerwonki, w kilku meczach nie grał kontuzjowany wtedy Mateusz Bręk, a w Rybniku nie zagrał, również kontuzjowany Michał Gabiński. Na to niestety już nikt nie patrzy i z tego powodu jest mi trochę przykro. Nie odzywałem się na ten temat bardzo długo, ale przyznam szczerze, że jeżeli chodzi o takie stricte sportowe rzeczy, to ten osąd jest bardzo niesprawiedliwy. Podjąłem decyzję odnośnie tego, że potrzebny jest nowy trener. Wyniki były niesatysfakcjonujące i widziałem, że działacze i sponsorzy stają się nieco niecierpliwi. Chłopaki też byli zaskoczeni tym niekorzystnym bilansem, więc żeby ten sezon ruszył i udało się osiągnąć nasz cel, to taka zmiana była po prostu nieodzowna.
– W zespole jest mnóstwo zawodników z doświadczeniem nie tylko pierwszoligowym, ale też ekstraklasowym. Czy patrząc tak realnie, ten skład który walczył awans mógłby się utrzymać w I lidzie?
– Teoretycznie tak, tylko dużo psuje ten przepis o młodzieżowcach z rocznika 2002. Wszystko nam to zmienia, bo nie mamy zawodnika, który mógłby taką rolę spełniać. Mamy Mikołaja Wróbla, który jeszcze nie jest ograny na ten poziom i Michała Janczura, dla którego są to dopiero początki przygody z dorosłą koszykówką. Jeżeli nie byłoby tego przepisu, to teoretycznie ten zespół byłby w stanie się utrzymać. Myślę, że dałby radę. W tej chwili największym problemem zespołu jest brak młodzieżowca i pierwsze dni okresu transferowego były poświęcone głównie na szukanie zawodników z rocznika 2003.
– Potrzeba będzie kilku takich zawodników, bo zawsze jeden młodzieżowiec musi być na boisku…
– Tak i generalnie liczymy, że potrzeba nam co najmniej trójki młodzieżowców U23. Być może zarejestrujemy nawet aż pięciu takich zawodników, z uwagi na to, że mamy duży plan na rozwój młodzieżowej koszykówki. Podjęliśmy już decyzję, że będziemy składać aplikację o dziką kartę do II ligi. Chcemy, żeby w II lidze był zespół rezerw i patrząc pod tym kątem chcemy mieć nieco więcej zawodników U23. Jeżeli nie będą grać w zespole I ligi, to będą grać w II lidze.
– Kilku nowych młodzieżowców powoduje, że trzeba będzie zrobić dla nich miejsce w zespole. Zmiany w drużynie są więc nieuniknione…
– Szacujemy, że co najmniej połowa zespołu zostanie wymieniona. Nie wiem nawet, czy nie trochę więcej. Patrząc realnie, że musimy mieć właśnie trzech, czy nawet czterech młodzieżowców, to już odpadają nam cztery osoby. Do tego dochodzi zawodnik zagraniczny, który chcielibyśmy, żeby był od początku sezonu. Myślimy też o zakontraktowaniu jednego lub dwóch naprawdę doświadczonych polskich zawodników. To razem daje siedem, czyli zostaje nam miejsce dla pięciu, może sześciu zawodników.
– Jakieś rozeznanie w temacie obcokrajowca było już robione?
– Na razie pierwsze przymiarki są takie, żeby to był zawodnik obwodowy, w typie strzelca. Chociaż tak naprawdę, to teraz staramy się przede wszystkim skupić na zawodnikach młodzieżowych, a w drugiej kolejności na tych doświadczonych Polakach. Jeżeli w ciągu kilku dni uda nam się dopiąć przynajmniej trzech młodzieżowców, to już będziemy mieli mały sukces.
– Jeżeli chodzi o obcokrajowców, to panuje opinia, że na rynku jest dużo Amerykanów i oni są tańsi niż przykładowo zawodnicy z byłej Jugosławii, Litwini, czy Łotysze…
– Na pewno taka opinia krąży w ekstraklasie. Kiedy rozmawiałem z trenerami z ekstraklasy, to faktycznie była opinia, że Amerykanie są tańsi od polskich zawodników i często też od zawodników z innych części Europy. W pierwszej lidze jednak Amerykanie nie są już tacy tani. Tu w drużynie może być tylko jeden obcokrajowiec. On musi być dobierany pod kątem pełnienia roli lidera zespołu, więc na pewno będzie się cenił. Szczerze mówiąc, to ten temat na razie zostawiliśmy trenerowi do osądu i na razie to on się tym zajmie. Teraz wszystkie siły i ręce na pokład są w stronę młodzieżowców i ew. tych polskich zawodników. Zawodnik obcokrajowy to temat, który podejmiemy w ostatniej kolejności, ze względu na to, że jest szeroki wybór tych zawodników. Pod tym względem liczymy też na kontakty ze Stanów Zjednoczonych naszego trenera, który jeszcze jako zawodnik jeździł na campy z Shawnem Respertem. Mocno współpracują, więc mamy nadzieję, że trener będzie miał dobrych doradców, którzy pomogą nam znaleźć w dobrego zawodnika.
– Młodzieżowcy też chyba mogą windować ceny kontraktów. Takich wartościowych graczy, raczej nie ma jednak zbyt wielu?
– Jasne, chociaż nie chciałbym się wdawać w szczegóły. Nie mniej w pierwszych dniach i tygodniach rozmów byliśmy zszokowani żądaniami i cenami. Wiadomo, że te absurdalne oferty od razu odrzucaliśmy i też od razu powiedzieliśmy, że nie będziemy przepłacać i ulegać jakimś absurdalnym presjom. Szukamy zawodników, którzy przede wszystkim chcą grać, a ich zarobki będą adekwatne do ich umiejętności i doświadczenia. Jednak rzeczywiście, przez ten przepis ci zawodnicy są dosyć drodzy.
– Pewnie też po awansie był duży „wysyp” telefonów od menedżerów z nowymi propozycjami. OPTeam Resovia to stabilny klub, więc można się spodziewać, że zaczęło się podbijanie ofert…
– To wygląda w ten sposób, że nie są to konkretne osoby, tylko agenci podsyłają do przejrzenia listy zawodników, którzy są u nich w agencji. Jest to w zależności od agencji od 10 do 50 zawodników. Jeżeli bylibyśmy zainteresowani jakimś zawodnikiem, to przez agenta podejmujemy pierwsze rozmowy. Ciekawostką może być to, że na tym poziomie, to już mało który zawodnik działa na własną rękę i bez agentów. To tak naprawdę są już pojedyncze przypadki. Tak więc jeżeli wymyślimy sobie, że chcielibyśmy jakiegoś zawodnika w zespole, to pierwsze co robimy, to zastanawiamy się kto jest jego agentem.
– Pan jako wiceprezes do spraw sportowych ma wpływ na budowę zespołu?
– Rzeczywiście mam jakiś tam wpływ, chociaż wiadomo, że tak naprawdę decydujące jest zdanie trenera. Troszkę tych zawodników znam i przez tych parę lat też poznałem, więc staram się jakoś doradzać. Pozostali członkowie zarządu, czyli wiceprezes Grzesiu Sowa i prezes Kuba Gibała, tak samo bardzo aktywnie w tym uczestniczą. W ciągu dnia mamy odbytych ze sobą po kilkanaście rozmów. Staramy się trenerowi podpowiadać, pomóc i jakieś swoje pomysły podrzucać. Decydujący głos należy jednak do niego. Trener opiniuje zawodników, ich przydatność do zespołu i swojej koncepcji.
– Kiedy można się spodziewać, że kadra będzie już dopięta na ostatni guzik?
– Sądzę, że szybciej niż za miesiąc będzie już wszystko dopięte. Ostatnim elementem jest ten obcokrajowiec. Powoli ogłaszamy w naszych mediach społecznościowych zawodników. Już siedmiu mamy praktycznie dogadanych, czyli praktycznie ponad połowa zespołu jest w zasadzie skompletowana. Teraz zostały te najtrudniejsze ruchy i najtrudniejsze negocjacje, z którymi najdłużej nam schodzi. Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale myślę, że ten trzon zespołu to jest kwestia około dwóch tygodni.
– Był pomysł ściągnięcia z zewnątrz jakiegoś wysokiego zawodnika? Wydaje się, że zespołowi brakuje trochę tych centymetrów, a rola Michała Gabińskiego na kolejny sezon nie jest jeszcze do końca znana.
– Michał nosi się chyba z zamiarem zakończenia kariery, chociaż nie chciałbym uprzedzać faktów. Poczekajmy aż sam podejmie decyzję co dalej i osobiście, oficjalnie to ogłosi. Na pewno jeżeli rozmawiamy o doświadczonych polskich zawodnikach, to szukamy gracza pod kosz i na obwód.
– A zawodnicy młodzieżowi będą rozpatrywani pod kątem różnych, czy jednej pozycji?
– Chcielibyśmy uniknąć zawodników młodzieżowych na pozycjach 1 i 5, czyli tych najbardziej newralgicznych. Celujemy przede wszystkim w zawodników na trójkę i czwórkę i w tym kierunku prowadzimy rozmowy. Wydaje mi się, że uda nam się skompletować tych zawodników właśnie w obrębie pozycji skrzydłowych.
– Liga prawdopodobnie ruszy we wrześniu, czy zatem przygotowania rozpoczną się już w sierpniu?
-Taka do tej pory była tradycja, że w ostatni weekend września ruszała liga. Wstępie z rozmowy z trenerem Kamilem Piechuckim wskazana została data 5 sierpnia i myślę, że to realne, żeby faktycznie zacząć wtedy przygotowania do nowego sezonu ligowego.
PRZECZYTAJ TEŻ: Grzegorz Sowa, wiceprezes OPTeam Resovii: wietrzenia składu nie będzie, ale pojawią się nowi gracze