Po ograniu ekstraklasowej Puszczy Niepołomice Stali Rzeszów nie pozostaje nic innego, jak pójść za ciosem. Teraz przed biało-niebieskimi teoretycznie łatwiejsze zadanie, bo rzeszowianie podejmą znajdujący się w kryzysie GKS Katowice.
FORTUNA I LIGA
Najbliższy rywal rzeszowian to znana firma w polskim futbolu. Popularna „GieKSa” swoje największe sukcesy odnosiła w końcówce lat 80. i 90, kiedy sięgała m.in. po trzy Puchary Polski, dwa Superpuchary oraz czterokrotnie cieszyła się ze srebrnego medalu w ekstraklasie.
Obecnie katowicki klub może tylko pomarzyć o podobnych laurach. W bieżącym roku drużynie z Bukowej stuknęło 18 lat od kiedy zespół nie występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sezonie 2004/2005 GKS był zdecydowanie najsłabszą ekipą w rozgrywkach, wygrywając zaledwie 4 mecze. Później było tylko gorzej, bo następną kampanię drużyna rozpoczęła od 4 ligi.
Co prawda „GieKSa” rokrocznie pokonywała kolejne szczeble, ale do elity polskiego futbolu nie udało się wrócić. W momencie, gdy drużyna osiągnęła pełnoletność bez ekstraklasy, nie widać światełka w tunelu na lepsze jutro.
Podopieczni Rafała Góraka, choć po 6 kolejkach plasowali się na podium I ligi ze stratą punktu do lidera, po pierwszej przerwie na mecze reprezentacji spisują się fatalnie. Od momentu wygranej z Resovią w ostatni weekend sierpnia katowiczanie nie zaznali smaku zwycięstwa. Presja przy Bukowej jest jednak bardzo duża, dlatego ciągnące się dni bez wiktorii coraz mocniej frustrują wymagających kibiców. Na szczęście nie jest to problem Stali Rzeszów, która, choć wróciła z Gdańska w minorowych nastrojach, poprawiła swoje humory po pucharowej potyczce z Puszczą Niepołomice.
Coraz lepsza gra rzeszowian
Analizując styl piłkarzy Marka Zuba w dwóch wspominanych meczach, w oczy rzuca się coraz lepsza postawa biało-niebieskich. Stalowcy nie bali się grać na terenie faworyzowanej Lechii, a jeden z największych w Polsce stadionów nie sparaliżował rzeszowskich zawodników.
Co prawda „Żurawie” nie stwarzali licznych sytuacji, ale ich gra napawała optymizmem i można jedynie żałować, że gdańszczanie przesądzili o wygranej w ostajnicach minutach rywalizacji. Niezła organizacja gry nie była obca Stali również we wtorkowym spotkaniu Pucharu Polski.
Rzeszowianie przed własną publicznością zaprezentowali lepsze zawody od beniaminka ekstraklasy, który w starciu z pierwszoligowcem nie miał żadnych argumentów, i to nawet grając pół godziny w przewadze po czerwonej kartce dla Łukasza Góry.
– Stal zasłużyła na wygraną. Nawet grając w przewadze, nie byliśmy specjalnie w stanie stworzyć zagrożenia. Graliśmy bez pomysłu, bez głowy, bez planu, jaki mieliśmy na ten mecz – kręcił głową szkoleniowiec Puszczy Niepołomice, Tomasz Tułacz.
Oby rzeszowianie zaprezentowali się w podobny sposób w niedzielę, bo mimo że GKS jest w kryzysie, w stolicy Podkarpacia będzie chciał z niego wyjść. Dlatego należy spodziewać się raczej heroicznego boju obu drużyn. Co ciekawe, niedzielny pojedynek będzie starciem 4. i 5. drużyny jeśli chodzi o liczbę oddanych strzałów na bramkę. Stal uderzała 189 razy, GKS o trzy mniej.
Podkarpackie akcenty
Najbliższy rywal Stali ma w swoich szeregach dwóch piłkarzy, którzy jeszcze w poprzednim sezonie grali na podkarpackiej ziemi. Latem do klubu z Bukowej zawitał Mateusz Mak oraz Aleksander Komor. Ten pierwszy ostatnie 4 lata spędził w Stali Mielec, a drugi przez 2 sezony bronił barw Resovii. Komor jest podstawowym punktem katowickiej defensywy. Mak zaś reklamowany był jako spore wzmocnienie, jednak w dwóch ostatnich meczach musiał pogodzić się z rolą rezerwowego.
