Piłkarze Marka Zuba nie mieli argumentów, by rywalizować jak równy z równym z Pogonią Szczecin. Czwarta siła Ekstraklasy bez najmniejszych problemów pokonała rzeszowską ekipę, a oprócz ładnej dla oka gry, dołożyła urodziwe bramki. Po raz kolejny błysnął Kamil Grosicki, po którego dwóch podaniach Jakub Racieniewski musiał wyciągać piłkę z siatki.
PIŁKA NOŻNA. 1. RUNDA PUCHARU POLSKI
– Pogoń dała nam solidną lekcję futbolu – powiedział po końcowym gwizdku przed kamerą TVP Sport Andreja Prokić, kapitan stalowców.
Słowa najstarszego gracza w szeregach teamu z Hetmańskiej idealnie obrazują to, co działo się na murawie. Pogoń przeważała od pierwszej do ostatniej minuty, a Stal, choć zamierzała zagrać odważnie i agresywnie w odbiorze, nie potrafiła sprostać bardzo dobrze zorganizowanym „Portowcom”, którzy tak poważnie potraktowali mecz ze Stalą, że trener Robert Kolendowicz desygnował do gry w wyjściowym składzie jedenastkę zbliżoną do tej, która w poprzednim spotkaniu ligowym wyszła na mecz z Legią Warszawa. Zmieniła się tylko trójka zawodników, w tym bramkarz. Niemal pierwszy garnitur szczecinian szybko mógł wyjść na prowadzenie za sprawą Kamila Grosickiego. 94-krotny reprezentant Polski nieznacznie się pomylił, a piłka po jego strzale ostemplowała poprzeczkę. Goście zdominowali rzeszowian, a po chwili również byli bliscy szczęścia. Tym razem chybił Leonardo Koutris, przestrzelając z bliskiej odległości. Pogoń w końcu dopięła swego. Piłka wędrowała jak po sznurku, po czym trafiła do Kamila Grosickiego, a ten instynktownie, piętą odegrał ją do nadbiegającego Rafała Kurzawy, któremu wyszedł fantastyczny strzał z dystansu, a futbolówka po drodze odbiła się jeszcze od poprzeczki.
Fantastyczne akcje i kolejny piękny gol
Po zmianie połów role się nie odwróciły. Tuż po rozpoczęciu gry granatowo-bordowi powinni drugi raz trafić do siatki, lecz stalowców najpierw uratował Jakub Raciniewski, a potem z linii bramkowej piłkę wybił Michał Synoś. Pod rzeszowską bramką „gorąco” było bardzo często, natomiast pod szczecińską, sporadycznie. Na bohatera biało-niebieskich wyrastał wspomniany golkiper, który w kapitalny sposób zatrzymał uderzenie Vahana Bichakhchyana. Grająca na luzie, a zwłaszcza z dużą jakością Pogoń dążyła do zdobycia następnej bramki. Cierpliwość znów się opłaciła, bo przyjezdni podwyższyli prowadzenie. Ponownie w roli dogrywającego wystąpił Grosicki. Jego dośrodkowanie z lewej strony strzałem głową sfinalizował Efthymis Koulouris. Finalista poprzedniej edycji Pucharu Polski nie zamierzał wyczekiwać końcowego gwizdka i po raz trzeci celebrował zdobytą bramkę. Podopieczni Roberta Kolendowicza ponownie wzorcowo wyszli spod pressingu, a cała akcja została okraszona fantastycznym strzałem z dystansu Bichakhchyana. Ta akcja, jak i to trafienie tylko potwierdziły różnice, jaka dzieli oba zespoły. Ekipa z czołówki Ekstraklasy w każdym aspekcie futbolowego rzemiosła była lepsza od pierwszoligowca, który powinien wynieść sporą lekcję z tego jednostronnego pojedynku.
– Jesteśmy zespołem ekstraklasowym i od początku musieliśmy pokazać swoją siłę, którą zademonstrowaliśmy – powiedział naszej redakcji kapitan „Portowców”, Kamil Grosicki, zaznaczając, że jego drużyna bardzo poważnie traktuje rozgrywki pucharowe.
Marek Zub: Pogoń nie dała nam pograć
Szkoleniowiec gospodarzy na pomeczowej konferencji prasowej nie miał wątpliwości, że rywale byli poza zasięgiem jego piłkarzy.
– Pogoń po prostu nie dała nam pograć. Wystarczyło jej doświadczenie, umiejętności techniczne i w wielu momentach boiskowe cwaniactwo opierające się właśnie na doświadczeniu. Momentami, w których próbowaliśmy zagrać trochę bardziej agresywnie, Pogoń natychmiast na to reagowała, grając na jeden, maksymalnie na dwa kontakty, i trudno było ją złapać – stwierdził trener biało-niebieskich, Marek Zub.
– Zespół tego typu nie traci często piłek, nie oddaje ich za darmo. Odbiór piłki wymaga naprawdę dużego wysiłku, dobrego współdziałania, dużej presji na przeciwniku i działań zespołowych. Momentami brakowało nam koordynacji, żeby zaangażować większą ilość zawodników w pressing, zamknąć w którejś części boiska piłkarzy Pogoni, aby z tego spróbować wyprowadzić jakąś kontrę – dodawał, przyznając, że to spotkanie powinno dać dobrą lekcję gry w piłkę jego graczom: – Przede wszystkim mecz pokazał, jak można operować piłką, czego dotyczą konkretne zachowania, umiejętności związane z podaniem na jeden kontakt, przyjęciem piłki, wykorzystaniem warunków fizycznych itd. Miałem nadzieję na bardziej otwartą grę. Pogoń, moim zdaniem, nie zagrała meczu, jak w lidze, tylko przyjechała z takim nastawieniem i tak była przygotowana, żeby po prostu nie dać nam się czymś zaskoczyć.
STAL Rzeszów – POGOŃ Szczecin 0-3 (0-1)
0-1 Kurzawa (24.), 0-2 Koulouris (71.), 0-3 Biczachczjan (85.)
STAL: Raciniewski – Warczak, Kaczor, Synoś, Oleksy (75. Gaża), Plichta (46. Prokić), Łysiak (84. Postupalśkyj), Thill, Kądziołka (84. Piotrowski), Wachowiak, Bała (59. Pena)
POGOŃ: Kamiński – Wahlqvist, Zech, Borges, Koutris – Korczakowski (46. Przyborek), Gorgon, Kurzawa (87. Wojciechowski), Ulvestad (46. Biczachczjan), Grosicki (75. Paryzek) – Koulouris (80. Łukasiak).
Sędziował Łukasz Kuźma (Białystok). Żółta kartka Ulvestad. Widzów 5176.