Stal Rzeszów przystąpiła do sezonu 2022/2023 na zapleczu ekstraklasy po 28 latach przerwy. „Żurawie”, jak na beniaminka zaprezentowały się z bardzo dobrej strony, uzyskując awans do baraży o najwyższą klasę rozgrywkową. Sukces biało-niebieskich zakończył się jednak na pierwszym meczu barażowym. Rzeszowianie musieli w nim uznać wyższość Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. – Mam bardzo duży niedosyt – oznajmił trener Stali Daniel Myśliwiec, który po sezonie pożegnał się z posadą szkoleniowca.
PIŁKA NOŻNA. FORTUNA I LIGA
Biało-niebiescy przystąpili do rozgrywek jako zdecydowanie najlepsza drużyna eWinner II Ligi. Stal Rzeszów bardzo pewnie wygrała rywalizację na trzecim szczeblu ligowym i jako beniaminek miała ochotę na kolejny – najwyższy już szczebel polskiego futbolu. W klubie wiedziano, że tym razem misja będzie o niebo trudniejsza od poprzedniej. Niemniej przed sezonem biało-niebiescy zapowiedzieli, że będą walczyć o najwyższe cele.
– Jesteśmy ambitni i pracujemy po to, żeby nie być w I lidze, tylko osiągać większe sukcesy. Nie wykluczamy promocji teraz, bo mamy ku temu możliwości – powiedział nam tuż po awansie do Fortuna I Ligi właściciel klubu Rafał Kalisz, dodając jednak, że w drodze po ekstraklasę najważniejsza jest cierpliwość.
Podobnie wypowiadał się dyrektor sportowy „Żurawi”.
– Tworząc ten zespół, od początku przekaz był jasny, że chcemy w przyszłości awansować do ekstraklasy. Więc nie ukrywam, że naszym celem jest awans, lecz realnie do tego podchodzę, bo na pewno poziom będzie dużo wyższy – mówił Jarosław Fojut.
Podkreślił przy tym, że beniaminek zrobi wszystko, co w jego mocy, aby jak najszybciej znaleźć się w ekstraklasie.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Marek Zub nowym trenerem piłkarzy Stali Rzeszów
W bawełnę nie obwijał trener Daniel Myśliwiec.
– Mogę jasno powiedzieć, że naszym celem jest awans – zaznaczał opiekun biało-niebieskich.
Jednak stalowcy, choć nie zrezygnowali ze swojej ultra ofensywnej tożsamości, nie byli w stanie realnie włączyć się w walkę o dwa pierwsze miejsca premiowane bezpośrednią promocją do ekstraklasy.
Duża słabość Stali Rzeszów na wyjazdach
Stal Rzeszów na zapleczu ekstraklasy była chimeryczną drużyną. Bardzo dobre mecze, okraszone brawurową grą i pewnymi zwycięstwami biało-niebiescy przeplatali spotkaniami, które jak najszybciej wymazywali z pamięci.
Do tych pierwszych gier z pewnością można zaliczyć domowe wygrane: z najlepszą drużyną Fortuna I Ligi ŁKS-em Łódź 1-0, rozbicie Podbeskidzia Bielsko-Biała oraz Zagłębia Sosnowiec 5-0 i 6-0, czy ogranie bezbarwnie wyglądającej na tle rzeszowian Wisły Kraków 2-1.
Do drugiej zaś kategorii spotkań trzeba w pierwszej kolejności zaliczyć wpadkę przed własną publicznością z Apklan Resovią, która zwyciężyła 4-3, a także domową porażkę z GKS-em Tychy 1-2. I wyjazdowe przegrane: z Ruchem Chorzów 0-2, wspomnianą Wisłą 1-3, jak i z Odrą Opole 0-2.
Zatrzymując się jeszcze przy słabościach beniaminka, nie sposób pominąć niezadowalającej postawy na obcych stadionach. W delegacji rzeszowscy piłkarze wygrali bowiem tylko dwa mecze – z Sandecją Nowy Sącz oraz ze Skrą Częstochowa, czyli ze zdegradowanymi zespołami.
Statystyki wliczają w wyjazdowe spotkania jeszcze derbowy triumf z Resovią. Jednak warto przypomnieć, że oba mecze pomiędzy drużynami ze stolicy Podkarpacia odbyły się na Stadionie Miejskim, a więc na domowym obiekcie Stali. Dlatego wiosenną zwycięską konfrontację podopiecznych Daniela Myśliwca nad rywalem zza miedzy, zdecydowanie lepiej potraktować jako wygraną na własnych śmieciach.
O możliwych przyczynach tak słabej postawy stalowców na innych murawach tłumaczył nam sternik beniaminka.
– Na obcych stadionach gramy raz w sezonie. Będąc u siebie, organizmy piłkarzy są bardziej zaadoptowane do tempa i twardości murawy, gdzie przykładowo piłka daje inny kozioł. Gdyby wszystkie boiska były o takim samym standardzie, to atrakcyjność piłki nożnej poszłaby do przodu, a nasza skuteczność byłaby inna – wyjaśniał Daniel Myśliwiec.
Trener zwrócił przy tym uwagę, że dyspozycja jego zawodników na wyjazdach wiele razy była bardzo dobra. Zabrakło jedynie kropki nad i. Oprócz przysłowiowej zimniej krwi pod bramką przeciwnika, Stali brakowało jeszcze m.in. dobrego, ostatniego podania.
– Trochę tak można podsumować nasze mecze wyjazdowe. W większości tych spotkań czegoś nam brakowało, najczęściej w ofensywie. Później też nie popisywaliśmy się w defensywie – oceniał Krzysztof Danielewicz, pomocnik rzeszowian.
U siebie Stal czuła się, jak ryba w wodzie
Gdyby nie postawa biało-niebieskich na stadionie przy Hetmańskiej, Stal walczyłaby o inne cele, niż walka o baraże. Przed własną widownią „Żurawie” w większości meczów grały jak z nut, a licznie przychodzący na trybuny kibice ani razu nie mogli narzekać na nudne czy zachowawcze spotkanie w wykonaniu swoich ulubieńców.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Stal Rzeszów się kruszy, Resovia nadal bez wzmocnień
Ekipa Myśliwca u siebie była najskuteczniejszą drużyną ze wszystkich zespołów zaplecza ekstraklasy. Nasi piłkarze zmuszali do kapitulacji bramkarzy rywali aż 44 razy (wliczając 2 gole z Resovią – przyp. red.). Druga w tym zestawieniu Wisła Kraków zdobyła w Grodzie Kraka o 10 bramek mniej. To jasno pokazuje, jak kapitalnie na swoim terenie czuli się piłkarze z żurawiem na piersi.
– Na naszym stadionie ogromny handicap jest nawet w murawie, bo ona jest specyficzna, bardzo twarda, twardsza niż każda w lidze i to też powoduje, że ułamki sekund na podjęcie decyzji przez naszych piłkarzy są po prostu inne i to jest coś, co dzieje się poza świadomością zawodników – wyjaśniał nam trener Stali Rzeszów.
– Do tego też przyczyniły się warunki treningowe. Piłka uderzona z taką samą siłą na boisku treningowym idzie w zupełnie inne miejsce i z innym poślizgiem niż na naszym stadionie. Do tej murawy adaptujemy się w miarę upływu meczu. Bo jak pokazują statystyki, w momencie, kiedy nie mamy rozstrzygniętego spotkania, idąc po kolejne gole, tworzymy coraz więcej sytuacji, bo kalibracja tych ruchów i tempa grania jest na dobrym poziomie – uzupełniał nasz rozmówca.
Systematyczny progres
Rzeszowska Stal wolno adoptowała się do wymagań drugiego poziomu rozgrywek, ale cierpliwie doszła tam, gdzie minimum chciała się znaleźć. „Żurawie”, które w II lidze rządziły i dzieliły, w wyższej klasie rozgrywkowej bardzo długo nie mogły złapać własnego, regularnego rytu. Za przykład niech stanowi długie wyczekiwanie na serię co najmniej trzech zwycięstw z rzędu. Stalowcy na taką passę czekali aż do 30. kolejki. Dopiero wtedy, po pokonaniu Sandecji Nowy Sącz, wygrywali kolejno z Resovią oraz z Arką Gdynia.
– Jest to kwestia doświadczenia – stwierdził wówczas trener Myśliwiec. – Pracujemy w taki sam sposób. Powtarzalność, konsekwencja powoduje, że efekty zbieramy teraz, choć gdyby one przyszły wcześniej, też nie bylibyśmy zaskoczeni.
Metody pracy szkoleniowca z drużyną zaowocowały zwłaszcza pod koniec sezonu. Stal przezimowała kampanię ligową na 9. miejscu, mając 2 pkt straty do strefy barażowej. W trakcie rundy wiosennej strata stalowców do baraży wzrosła do kolejnych 3 „oczek”. I od kolejki 23. do 25. biało-niebiescy tracili do najlepszej szóstki 5 pkt. Mało było wówczas takich kibiców, którzy zakładali awans swoich piłkarzy do TOP 6. Tymczasem drużyna nie zwątpiła i po wspominanych trzech kolejnych wygranych, zrzuciła Arkę z szóstej lokaty. I nie dała jej sobie zabrać do końca sezonu zasadniczego, i zasłużenie stanęła do walki o swoje marzenia.
Piękna porażka. Stal Rzeszów żegna się z ekstraklasą
Ekstraklasa nie była jednak pisana rzeszowskim graczom. W półfinale więcej konkretów miała Termalica, mimo że piłkarskie walory było po stronie Stali. Beniaminek pożegnał się z sezonem porażką 0-2, a na pocieszenie otrzymał jedynie wiele pochlebnych słów i recenzji.
– Pozostają nam komplementy i podziękowania, lecz wolelibyśmy zagrać fatalnie, ale wygrać – powiedział Krzysztof Danielewicz.
Niedosyt i niespełnienie panowało w całej drużynie.
– Dwa i pół roku ogromnej pracy i zbierania doświadczeń, żeby w tak kluczowym momencie dać koncert na czele z konkretem, i brak tego ostatniego generuje największy niedosyt – żałował trener. – Powiedziałem po meczu piłkarzom, że nie byłem przygotowany na to, co im powiedzieć, bo mocno wierzyłem, że pożegnam się z nimi w kolejnym meczu. Stąd niedosyt, bo chciałbym, aby ta historia skończyła się pięknie, a nie piękną porażką – mówił opiekun „Żurawi”.
Dodał, że jako zespół Stal Rzeszów osiągnęła dobry wynik.
– Ciężko to jednak przyznać z satysfakcją, bo chcieliśmy wygrać i czuliśmy, że możemy to zrobić. Patrząc na chłodno, to sezon zdecydowanie na plus. Ale patrząc emocjonalnie, to chcieliśmy iść po więcej – podsumował żegnający się z drużyną Daniel Myśliwiec.
Sezon pochlebnie ocenił też prezes klubu.
– Nie robiliśmy żadnej rewolucji po awansie. Zawodnicy byli ściągani na II ligę, ale pod warunkiem, że jak w rok wywalczymy awans, zostaną w I lidze i będą się mogli sprawdzić. Tak się stało. Piłkarze osiągnęli wysokie miejsce, więc odbieram sezon pozytywnie – stwierdził Rafał Kalisz.
Stal Rzeszów w sezonie 2022/2023 w liczbach
- Miejsce: 6. (awans do baraży)
- Punkty: 51
- Bramki: 57-46
- Zwycięstwa: 14
- Remisy: 9
- Porażki: 12
- Najlepsi strzelcy: Damian Michalik – 10 goli, Andreja Prokić – 9, Bartłomiej Poczobut – 8.
- Najwięcej grali: Piotr Głowacki – 2961 minut, Łukasz Góra – 2931, Bartosz Wolski – 2834.
- Najwięcej żółtych kartek: Bartłomiej Poczobut – 10, Piotr Głowacki, Łukasz Góra – po 8, Krzysztof Danielewicz, Bartosz Wolski – po 5.
- Czerwone kartki: Bartłomiej Poczobut, Łukasz Góra, Krzysztof Danielewicz, Franciszek Polowiec, Krystian Wrona – po 1.