Asseco Resovia we wtorek o godz. 19 (transmisja Polsat Sport) zmierzy się w pierwszym meczu finałowym na wyjeździe z SVG Lüneburgiem. Rewanż na Podpromiu 19.03. (godz. 18). Rzeszowianie stają przed szansą na „odczarowanie” dla polskich zespołów Pucharu CEV. Mimo wielu sukcesów osiąganych przez drużyny z naszego kraju, żaden męski zespół nie wygrał tych rozgrywek. Wśród kobiet udało się tylko ekipie z Muszyny w 2013 roku.
SIATKÓWKA. FINAŁ PUCHARU CEV
– Będziemy chcieli zagrać te finały najlepiej jak potrafimy – mówi Fabian Drzyzga, kapitan Asseco Resovii.
– Bardzo chcemy wygrać Puchar CEV. Presję też mamy, ale związaną przede wszystkim z tym, że gramy w takim kubie, a nie innym, gdzie liczy się to, żeby grać i wygrywać najlepiej wszystkie spotkania. Musimy również podejść do tego z taką przyjemnością grania finału, a nie tak, że będzie nas denerwować każdy stracony punkt, a wygrany nie będzie nas cieszyć. Motywacji nikomu z nas nie zabraknie, bo gdyby tak było, to oznaczałoby to, że ten ktoś nie nadaje się już do tego sportu i powinien kończyć karierę. Nie martwię się o naszą motywację, bo możemy wykonywać pewne rzeczy gorzej – to się zdarza i to jest sport, ale na pewno serce i wszystko to co będziemy mieli, to zostawimy na boisku w Lüneburgu. potem mam nadzieję, że w meczu w Rzeszowie, z naszymi kibicami, będzie to wyglądało równie dobrze – stwierdza rozgrywający Asseco Resovii, która ma za sobą trzy z rzędu wygrane w półfinale Pucharu CEV z Fenerbahce Stambuł oraz w PlusLidze z PGE Giek Skrą Bełchatów i GKS-em Katowice.
Niebezpieczny rywal
Finałową rywalizację rzeszowianie zaczynają od wyjazdowego meczu. Czy może mieć to jakiekolwiek znaczenie, że rewanż będzie na Podpromiu? – To będzie miało ewentualnie znaczenie w zależności od tego jak się ułoży ten pierwszy mecz w Niemczech. Na ten moment o tym nie myślę. Zobaczymy na miejscu jak to wszystko będzie wyglądało jeśli chodzi o halę i warunki do gry – mówi Drzyzga, którego zespół podobnie jak SVG Lüneburg rywalizował w Lidze Mistrzów, ale nie udało się awansować do play-off. Niemcy w Pucharze CEV wyeliminowali AONS Milon NEA Smyrni Ateny, a w półfinale po złotym secie turecki Arkas Izmir. – Na pewno jest to zespół mocno walczący w obronie – przynajmniej z tego co widziałem oglądając jeden z ich meczów w telewizji – mówi Drzyzga i dodaje. – W ataku grają odważnie i to jest ich taki atut, że napędzają się fajną obroną i kontratakami. Też mamy informację od Jastrzębskiego Węgla, który z nimi rywalizował w fazie grupowej Ligi Mistrzów, że to jest naprawdę niebezpieczny zespół, szczególnie u siebie, gdzie jest taka, normalna oczywiście, ale fajna atmosfera. Kibice na trybunach bardzo mocno ich dopingują i trybuny są bardzo blisko boiska. Na pewno to będzie fajne widowisko. My musimy być gotowi na twardą walkę. Nikt się łatwo nie podda i tutaj nie chodzi o to, żeby iść i patrzeć tylko na nazwy klubów, bo to nie ma żadnego znaczenia. Oni wyjdą na boisko bić się na maksa i my musimy robić to samo – mówi rozgrywający Asseco Resovii, która w drodze do finału Pucharu CEV wyeliminowała po złotym secie Aluron CMC Wartę Zawiercie, a później Fenerbahce Stambuł.
Telebim pod halą
– Trzeba się tylko skupić na spotkaniu w Lüneburgu i zrobić wszystko, żeby go wygrać. W zależności od tego jaki będzie wynik pierwszego meczu będziemy myśleć o tym, co może się wydarzyć w Rzeszowie. Nie sądzę, żeby to była jakaś przewaga dla nas, że rewanż zagramy u siebie. Oba zespoły mają równe szanse, a my musimy dać z siebie wszystko żeby wygrać – mówi trener Asseco Resovii, Giampaolo Medei i dodaje. – Naprawdę jesteśmy bardzo zmotywowani i nie potrzebujemy żadnej dodatkowej motywacji czy presji. Chcemy wygrać Puchar CEV przede wszystkim dla nas samych, dla klubu i dla naszych wspaniałych kibiców, którzy przychodzą i przyjeżdżają na każdy nasz mecz, niezależnie od tego jak daleko gramy – stwierdza Włoch.
Zainteresowanie meczem w Lüneburgu jest ogromne. Bilety zostały już dawno wyprzedane i hala będzie wypełniona po brzegi. Niemcy zapowiadają, że przed hala ustawiony będzie telebim, żeby spotkanie obejrzeli ci którzy nie udało się im kupić wejściówek.
Apetyt na trofeum
Klub z Rzeszowa w swojej historii jeszcze nigdy nie zdobył europejskiego trofeum. Największe osiągnięcia to drugie miejsce Pucharze Europy w 1973 roku i w Lidze Mistrzów w 2015 oraz drugie miejsce w Pucharze CEV w 2012 r. i trzecie w Pucharze Zdobywców Pucharów w 1974. Z polskich zespołów w europejskich pucharach dotychczas triumfowali: w 1978 roku Płomień Milowice wygrał Puchar Europy Mistrzów. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle trzykrotnie w latach 2021-2023 w Lidze Mistrzów. W 2012 roku AZS Częstochowa sięgnął po Puchar Challenge, a w tym roku ich sukces powtórzył Projekt Warszawa.