Wysoka porażka Wilków Krosno z mistrzem Polski z Lublina przy jednoczesnym zwycięstwie Fogo Unii Leszno nad zespołem z Grudziądza sprawiła, że już tylko cud może uratować krośnieńskiego beniaminka przed spadkiem z PGE Ekstraligi.
ŻUŻEL. PGE EKSTRALIGA
- CELLFAST WILKI Krosno 28
- PLATINUM MOTOR Lublin 62
- CELLFAST WILKI: 9. V. Milik 5+1 (0,0,2,d,1*,2), 10. M. Świdnicki 0 (0,-,-,-,-), 11. A. Lebiediew 9 (2,1,2,2,2,w), 12. L. Skupień 0 (0,-,-,-), 13. J. Doyle 9 (1,1,1,2,2,2), 14. K. Sadurski 3+1 (1,1,1*,0), 15. D. Zieliński 1+1 (0,0,1*), 16. P. ?wiercz 1+1 (0,0,1*)
- PLATINUM MOTOR: 1. J. Hampel 5 (1,3,1,0), 2. D. Kubera 14+1 (3,2*,3,3,3), 3. F. Lindgren 11+1 (3,2*,3,3,-), 4. J. Holder 10+2 (2*,3,2*,3,-), 5. B. Zmarzlik 8+1 (2*,3,3,-,-), 6. M. Cierniak 8+1 (2*,3,1,1,1), 7. K. Grzelak 3 (3,0,-,0), 8. B. Bańbor 3 (0,3)
Do pojedynku z najlepszą drużyną poprzedniego sezonu ekipa z Krosna przystępowała z nożem na gardle. Tylko bowiem wygrana przedłużała jej szanse na pozostanie w gronie najlepszych zespołów w Polsce. Porażka niemal na 100 procent skazywała ją z kolei na degradację do I ligi. Niestety, nad Wisłokiem sprawdził się czarny scenariusz, a na domiar złego miejscowi żużlowcy chwilami zaprezentowali wręcz katastrofalną formę, która nie przystoi jeźdźcom najlepszej żużlowej ligi świata.
Raz i… tyle go widzieli
Krośnianie do piątkowego meczu przystąpili bez kontuzjowanego Krzysztofa Kasprzaka w miejsce którego dość niespodziewanie desygnowany został ściągnięty w trybie awaryjnym z Rybnika Lars Skupień. Po co i w jakim celu? Tak na dobrą sprawę nie wiadomo, bowiem 26-latek po swoim pierwszym, słabym występie, więcej na torze się nie pojawił.
– W Krośnie wszystko się pozmieniało. Jak przyjechałem na stadion nie wiedziałem którędy mam iść. Tak naprawdę nie wiem czego się spodziewać, więc po prostu siądę na motocykl i pojadę, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy – mówił jeszcze przed zawodami nowy nabytek „Watahy”.
– Jeden z zawodników bardzo go polecał i to jest właśnie rola kapitana, by w takich momentach przejął odpowiedzialność. Mieliśmy burzę mózgów, w trakcie której Andrzej podjął tę kwestię, że jechali razem na zawodach i Lars wyglądał bardzo dobrze. Myślę, że Lars ma potencjał, by zdobywał dla naszego zespołu jakieś punkty. Zdajemy sobie sprawę jaka jest skala rywala, ale myślę, że możemy oczekiwać od niego dobrej jazdy, bo taką prezentował w czwartek na treningu – mówił w przedmeczowym wywiadzie na antenie Eleven Sports1 Michał Finfa, menedżer Cellfast Wilków.
- PRZECZYTAJ TEŻ: Czarne chmury nad Wilkami Krosno. Kolejne dwa przegrane mecze
Kontakt z PGE Ekstraligą okazał się jednak dla wychowanka ROW-u Rybnik prawdziwym zderzeniem ze ścianą. Jednak to nie on w głównej mierze zawalił krośnianom mecz.
Winowajców piątkowej klęski było o wiele więcej, a zdecydowanie łatwiej jest wymienić żużlowców, którzy się do niej nie przyczynili. Honoru gospodarzy tak na dobrą sprawę bronił tylko Andrzej Lebiediew, który praktycznie jako jedyny szarpał i walczył – co najważniejsze – skutecznie z o wiele lepiej dysponowanymi rywalami. Jego dorobek punktowym byłby jeszcze większy, gdyby nie wykluczenie z 15. biegu za przejechanie oboma kołami wewnętrznej linii toru.
– Przyjechali do nas szybcy zawodnicy, którzy byli od nas lepsi w każdym elemencie. Gdybyśmy coś znaleźli, to byłoby lepiej, a tak wyglądało dramatycznie. Każdy widział, co się działo. Czego nie zrobiliśmy, to nie działało. Gospodarz przy zmianie nawierzchni w dniu meczu jest w gorszym położeniu. Przyjezdny przyjeżdża, ustawia motocykle z marszu po oględzinach, a gospodarze sugerują się tym, co było dzień przed czy na poprzednich zawodach – mówił po meczu kapitan Cellfast Wilków.
Doyle jak nie Doyle
Krośnieńscy kibice bardzo długo przecierali oczy ze zdumienia, widząc jak radzi – a w zasadzie jak nie radzi – sobie lider gospodarzy, Jason Doyle. Australijczyk, który w Grand Prix jak równy z równym rywalizuje z najlepszymi żużlowcami świata, w pierwszej fazie piątkowego meczu nie łapał się nawet na szprycę rywali, przyjeżdżając na metę z gigantyczną stratą. Nic więc dziwnego, że po którejś z kolei takiej wpadce, z trybun rozległy się niemrawe gwizdki.
Krośnieński „Kangur” wprawdzie przebudził się w drugiej części zawodów ale zdobyte przez niego 9 „oczek” w 6 startach to z pewnością poniżej oczekiwań i możliwości indywidualnego mistrza świata sprzed 6 lat. Zarówno on, jaki i żaden inny żużlowiec z Krosna nie był w stanie w piątkowe popołudnie wygrać indywidualnie biegu (wśród gości każdy z 8 zawodników przynajmniej raz przyjeżdżał na metę pierwszy), co tylko jeszcze bardziej uzmysławia przepaść, jaką w ten dzień dzieliła beniaminka od mistrza Polski. A ten wręcz „fruwał” po krośnieńskim, twardym jak skała owalu.
- ZOBACZ TAKŻE: Sparta pokonała Wilki. Lider nie zwalnia tempa
Nie do złapania dla rywali był Bartosz Zmarzlik, który nawet gdy zostawał pod taśmą, na dystansie mijał krośnian niczym narciarskie tyczki. Z bardzo dobrej strony pokazał się także jadący drugi mecz po kontuzji Dominik Kubera, który był najskuteczniejszym zawodnikiem „Koziołków”.
– Takiego toru, jak tym razem, to nie było nigdy. Przygotowując się do tego meczu, oglądałem kilka spotkań i nigdy nie zdarzyło się, by jeździć tak szeroko. I goście są w o tyle komfortowej sytuacji, że przyjeżdżają, patrzą, co jest i próbują się dopasować. A gospodarze sugerują się tym, co było podczas treningów. Wracam po kontuzji, ale na meczu cały czas też wracałem do tego, co działało przez trzy lata. I nie mogłem tego znaleźć. Wiem, jak to jest jeździć u siebie i mieć kwadratową głowę. Nikt nic nie wie po takich meczach. Sugerujemy się tym, co mamy w notesie, a sprawdzone silniki nie działają. Przerzuca się wszystko i też nic nie działa – mówił po meczu Kubera.
Krośnianie nie byli nawet w stanie wygrać biegu, gdy za rywali mieli mało doświadczonych juniorów Motoru: Kacpra Grzelaka i Bartosza Bańbora. Ten drugi po nieudanym swoim pierwszym starcie, w którym był ostatni, w drugim (14. bieg) utarł nosa starszemu o 14 lat Vaclavowi Milikowi, dzięki czemu zapisał na swoim koncie pierwszą „3” w PGE Ekstralidze.
– Nasza drużyna pokazała się z dobrej strony. Każdy zawodnik wygrał minimum jeden wyścig. Cieszy mnie wygrana Bartosza Bańbora z Milikiem, bo to duże osiągnięcie – podsumował piątkowy pojedynek Jacek Ziółkowski, menedżer ekipy z Lublina.
Wilki liczą na cud
Porażka z Platinum Motorem Lublin nie była końcem złych wiadomości dla Cellfast Wilków.
– Nie wszystko zależy już od nas i to jest szczególnie trudne. Myślę, że musimy wdrożyć specjalny plan przygotowań. Na pewno nie będziemy patrzeć tylko na wyniki innych drużyn, ale musimy spojrzeć na siebie – mówił Michał Finfa, menedżer Cellfast Wilków nie znając jeszcze wyniku meczu w Lesznie.
Późniejsza wygrana Fogo Unii z GKM-em Grudziądz sprawiła, że na dwie kolejki przed końcem fazy zasadniczej, krośnianie do 7. miejsca, gwarantującego utrzymanie tracą już 5 „oczek”. To z kolei oznacza, że aby myśleć o prolongacie ekstraligowego bytu, w dwóch ostatnich meczach (na wyjeździe w Toruniu i u siebie z Lesznem) muszą oni zdobyć 6 punktów i liczyć na sprzyjające wyniki innych spotkań. To w praktyce oznacza, że Wilki już jedną, a w zadzie trzema nogami są w I lidze…
W innych meczach: Fogo Unia Leszno – ZOOleszcz GKM Grudziądz 55-35,Betard Sparta Wrocław – For Nature Solutions KS Apator Toruń i ebut.pl Stal Gorzów – Tauron Włókniarz Częstochowa zakończyły się po zamknięciu numeru.
- Wrocław 11 26 +114
- Lublin 12 22 +161
- Częstochowa 11 17 +42
- Gorzów 11 13 +33
- Toruń 11 10 -44
- Leszno 12 9 -100
- Grudziądz 12 9 -53
- Krosno 12 4 -153
1-6: play-off. 7: koniec sezonu po fazie zasadniczej. 8: spadek. W następnej kolejce: Toruń – Krosno (21.07. – godz. 18).
Wilki Krosno – Motor Lublin. Bieg po biegu
- Lindgren (69,83), Lebiediew, Hampel, Milik 2-4 2-4
- Grzelak (70,65), Cierniak, Sadurski, Zieliński 1-5 3-9
- Kubera (69,76), Zmarzlik, Doyle, Skupień 1-5 4-14
- Cierniak (69,43), Holder, Sadurski, Świdnicki 1-5 5-19
- Holder (68,93), Lindgren, Lebiediew, Milik 1-5 6-24
- Hampel (68,94), Kubera, Doyle, Zieliñski 1-5 7-29
- Zmarzlik (69,45), Milik, Sadurski, Grzelak 3-3 10-32
- Lindgren (70,32), Holder, Doyle, Sadurski 1-5 11-37
- Kubera (69,92), Lebiediew, Hampel, Milik (d) 2-4 13-41
- Zmarzlik (69,83), Lebiediew, Cierniak, Świercz 2-4 15-45
- Holder (70,36), Doyle, Milik, Hampel 3-3 18-48
- Kubera (69,75), Lebiediew, Zieliński, Bańbor 3-3 21-51
- Lindgren (70,35), Doyle, Cierniak, Świercz 2-4 23-55
- Bańbor (72,36), Milik, Świercz, Grzelak 3-3 26-58
- Kubera (70,41), Doyle, Cierniak, Lebiediew (w) 2-4 28-62
NC: 68,93 s – Jack Holder (5. bieg). Sędziował Michał Sasień (Gdańsk). Widzów 7000. W pierwszym meczu: 34-56. Bonus: Lublin.