Rykowi kilku syren korbowych wtórował dźwięk klaksonów ciągników rolniczych. Pod budynek rzeszowskiego urzędu wojewódzkiego zjechali protestujący rolnicy.
Kolumna prawie 30 potężnych ciągników tuż przed godz. 10. piątek wjechała ul. Krakowską pod budynek administracji rządowej w Rzeszowie. Z odległości kilkuset metrów nie było ich widać, ale usłyszeć można było, bo manifestujący po drodze klaksonami sygnalizowali swoją obecność. Na straży porządku drogę dojazdową o siedzibę urzędu pilnowali policjanci, można się było doliczyć ponad 10 radiowozów. Opróżniony na tę okoliczność parking przed urzędem zajęły ciągniki, oflagowane barwami narodowymi i zielonymi napisami NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Na szyby niektórych pojazdów naklejono hasłami o stylistyce typowej dla protestów: „Głód poczujesz – rolnika uszanujesz”, „Zielony Ład = Głód”, „Murem za rolnikiem”, „STOP dla towarów rolno – spożywczych z Ukrainy. Niszczycie nasz rynek.”.
To akt desperacji…
… przyznawali protestujący. To forma sprzeciwu polityce rolnej Unii Europejskiej, na którą wydają się zgadzać poprzednie i obecne władze Polski. I zapewniają, że w skali Wspólnoty Europejskiej polscy rolnicy nie są jedynymi, którym ta polityka się nie podoba.
– My, jako związek, zorganizowaliśmy spotkanie w Rakołupach, w którym uczestniczyli Bułgarzy, Rumuni, Czesi, Słowacy i Węgrzy – opowiada Jerzy Bednarz, szef podkarpackich struktur NSZZ RI „Solidarność”. – Doszliśmy do wspólnego wniosku, że niemal niekontrolowane sprowadzanie produktów rolnych z Ukrainy całkowicie destabilizuje nasze rynki. Do niedawna nie dostrzegali tego problemu rolnicy portugalscy, hiszpańscy, francuscy i inni, ale teraz dostrzegają, że sami mają problem z masowym importem ukraińskiego cukru. Czarę goryczy przelała decyzja Komisji Europejskiej, by wydłużyć Ukrainie okres bezcłowego eksportu do strefy gospodarczej UE.
Mówi, że potężne zamieszanie i trudności unijnych rolników wprowadza też forsowany przez Komisję Europejską „Zielony Ład”. Urzędników unijnych nazywa technokratami, którzy nie mają pojęcia o pracy rolników.
– Rolnik musi wypełniać książkę dokumentów, żeby pokazać, jak krowa wyprowadzana jest na wypas – daje przykład.
Na potrzeby protestów sformułowali 10 postulatów, domagają się m. in. „likwidacji unijnego zielonego ładu”, „likwidacji ekoschematów w unijnej polityce rolnej”, „Zatrzymania produktów rolnych z Ukrainy”, wprowadzenie cen minimalnych na podstawowe produkty rolne i natychmiastowe uruchomienie interwencyjnego skupu zbóż i wprowadzenia dopłat do paliwa – 2 zł do litra w 2024 r.
To nie polityka
Jerzy Bednarz zapewnia, że wprawdzie reprezentowana przez niego organizacja związkowa jest organizatorem akcji, ale do protestu włączyli się także rolnicy z „Podkarpackiej oszukanej wsi”, przedstawiciele izb rolniczych, niezrzeszeni w tych organizacjach gospodarze i… o prostu sympatycy.
– Widziałem na drodze kierowców, którzy mieli na wozach zawieszone flagi – cieszy się przewodniczący. – Oni wiedzą, że żywność jest czymś ważnym dla nas wszystkich, jednym z filarów bezpieczeństwa państwa.
Pikieta przy urzędzie wojewódzkim była jednym z dziewięciu protestów rolniczych na Podkarpaciu. W pozostałych uczestnicy zdecydowali się na czasowe blokady dróg, m. in. w Narolu, Przeworsku, Jaśle, Sędziszowie Młp. I Medyce.
Zastrzegł, że ich protest nie ma charakteru walki politycznej, na co mogłoby wskazywać miejsce manifestacji.
– Z panią wojewodą jesteśmy w stałym kontakcie – zapewniał. – My naprawdę nie przyjechaliśmy tu politykować.
Protest ma zasięg ogólnopolski. W skali kraju rolnicy podjęli go na drogach w 260 miejscach.