Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu trwa proces ks. Stanisława K., byłego proboszcza parafii w Domostawie (pow. niżański). 71-letni kapłan miał przywłaszczyć sobie ponad 430 tys. zł z konta parafialnego. Kapłan nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu i broni swoich rozliczeń.
Sprawa dotyczy przelewu, który ksiądz wykonał 30 listopada 2020 r. z konta parafialnego na swoje prywatne konto po tym, jak cztery dni wcześniej parafia otrzymała odszkodowanie za grunty przejęte pod budowę drogi ekspresowej. Odszkodowanie na konto parafii w Domostawie wpłynęło od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Były proboszcz do winy się nie przyznaje
Oskarżony nie przyznaje się do winy i od początku procesu tłumaczy, że przez 42 lata swojej pracy dla parafii, doinwestował ją kwotą około 2 mln zł z prywatnych środków. Kwota natomiast, którą przelał sobie w listopadzie 2020 r. na swoje konto jest jedynie częściową rekompensatą za te wieloletnie inwestycje.
Jak dokładnie było, tego na razie nie wiadomo, gdyż oskarżony nie prowadził szczegółowej księgowości, swoje konto prywatne i konto parafii traktował wymiennie. W sprawozdaniu rocznym, które przedkładał do kurii, wpisywał natomiast kwoty, które nie pokrywały się z faktycznymi finansami parafii. Latami wykazywał manko w parafialnej kasie. Gdy nie chciał, aby mu „dokuczano” minimalizował je na papierze. Przyznał także, że czym innym były wyciągi bankowe, a czym innym księgi rozliczeniowe parafii. W rozumieniu oskarżonego nie musiały się one pokrywać gdyż były to, jego zdaniem, odrębne od siebie systemy ewidencji finansów i ich księgowania. Co istotne, oskarżony prowadził działalność duszpasterską, która wiązała się z wydawaniem materiałów o charakterze religijnym. Uważa, że nie była to działalność parafii, ale jego prywatna, choć środki z niej wpływały na konto parafii.
Mówiło się o nim, że ma głowę do interesów
We wtorek, 23 stycznia br., sąd przesłuchał ekonoma diecezjalnego Diecezji Sandomierskiej. Świadek składanie swoich zeznań rozpoczął od informacji, że ksiądz nie może prowadzić działalności gospodarczej bez zgody biskupa i powiedział, że oskarżony nie miał takiej zgody, ani o nią nie występował.
– Nie mam wiedzy, jaką działalność prowadził oskarżony – mówił świadek. – Chodziły o nim różne słuchy, że ma jakieś drogie uprawy, że ma stolarnię, drukarnię, a nawet, że ma stację paliw. Odkąd go znam, a pierwszy kontakt mieliśmy ponad 33 lata temu, mówiło się o nim, że to biznesmen. Nie chodziło przy tym o to, że ma biznesy, ale że „ma głowę do interesów”. I pieniądze na pewno miał. Świadczy o tym choćby fakt, że miał operację w USA. Gdyby parafia uzyskiwała jakieś dochody z prowadzonej działalności gospodarczej to powinny one wpływać na konto parafialne. Na terenie Diecezji Sandomierskiej obowiązuje ponadto przepis wynikający z dekretu biskupa, że od sprzedaży, czy też odszkodowań za wywłaszczone grunty, proboszcz ma obowiązek odprowadzić na konto kurii 7 proc. uzyskanej kwoty. Wszystkie przychody i wydatki parafii powinny być natomiast zaksięgowane co do grosza.
Nie wiedział, że ma zgłaszać i wpłacać
Świadek zeznał, że gdy do kurii doszły głosy, że oskarżony mógł przywłaszczyć pieniądze z odszkodowania od GDDKiA, został on wezwany przed powołaną przez biskupa komisję.
– Ksiądz tłumaczył, że nie wiedział, iż obowiązuje go zgłoszenie faktu otrzymania odszkodowania oraz wpłata 7 proc. od tej kwoty na rzecz kurii – mówił ks. ekonom. – Potwierdził jednak wówczas, że otrzymał ok. 210 tys. zł i wpłacił do kurii ponad 14 tys. zł tytułem tej 7 proc. daniny. Biorąc pod uwagę jednak fakt, że otrzymał ponad 430 tys. zł, powinien odprowadzić do kurii ponad 30 tys. zł.
Podczas przesłuchania ks. ekonoma, oskarżony zadał mu szereg pytań dotyczących jego rozliczeń, umów i działań duszpasterskich związanych z kurią. Była także mowa o tym, że parafiom nie wolno zaciągać kredytów i brać pożyczek bez zgody biskupa.
Zakaz kredytów i pożyczek
– Jeśli proboszcz chce wspierać parafię swoimi prywatnymi pieniędzmi to jest to bardzo chwalebne, ale nie wolno mu udzielać parafii pożyczek, bo takie zadłużanie parafii dotyka bezpośrednio biskupa. Gdyby biskup chciał potem odwołać takiego proboszcza, a ten powiedziałby, że chce np. 100 tys. zł zwrotu, to co miałby zrobić biskup? Czekać z odwołaniem aż parafia uzbiera taką kwotę? Na bieżące, niewielkie pożyczki zaciągane przez parafie kuria czasem przymyka oko, ale nie mogą one przechodzić na kolejny rok. Mowa tu jednak o małych kwotach, którymi np. proboszcz czasowo wesprze parafię – mówił świadek. – Jeśli natomiast ksiądz nie umie porozumieć się z wiernymi i ma problemy finansowe, to zawsze może wystąpić do biskupa o odwołanie z funkcji proboszcza. Jeśli ks. Stanisław miał zawsze manko to mógł zrezygnować z parafii. W jego rozliczeniach zdarzały się jednak cuda. Pamiętam jedno jego sprawozdanie, w którym dochody i wydatki równe były co do grosza.
Ja byłem wtedy umierający
Temat ten został wywołany z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że ks. Stanisław K. twierdzi, że pożyczał swoje pieniądze parafii, którą kierował i tuż przed odejściem na emeryturę chciał je chociaż częściowo odzyskać, a także dlatego, że pożyczał w przeszłości parafii katedralnej w Sandomierzu kwotę, która była potrzebna na wkład własny do realizowanego przez nią projektu. Były to jego prywatne środki, a zwrot i to z problemami otrzymał na konto parafialne. Te wpłaty i wypłaty z konta prywatnego i parafialnego księdza K. stale się więc w jego rozliczeniach nakładają. Jak się okazuje z parafialnego konta ksiądz, przelewał np. także comiesięczne składki za swoje ubezpieczenie w wysokości prawie 1500 zł, a także opłacił polisę w wysokości 63 tys. zł. Bardzo zbliżona kwota wpłynęła następnie z jego dyspozycji na konto parafii.
– Tak, była taka polisa i taka wpłata. Byłem wtedy umierający. Już byłem po olejach i chciałem te kwotę wyrównać. W testamencie, który wtedy miałem sporządzony, chciałem większą część mojego prywatnego majątku przekazać parafii – tłumaczył oskarżony ksiądz.
Wg tego, co mówił ks. ekonom, prawo kanoniczne zakazuje osobom duchownym handlu oraz prowadzenia działalności gospodarczej bez zgody biskupa. – Ks. Stanisław nie miał zgody na prowadzenie takiej działalności, ani nie miał zgody na prowadzenie ksiąg rachunkowych inaczej niż wszyscy – mówił świadek.
Obaj duchowni mówili jednak o tym, że pomiędzy kurią, a osobą zatrudnioną w parafii ks. Stanisława K. podpisano umowę, na mocy której drukowane były materiały duszpasterskie związane z nawiedzeniem diecezji przez obraz Matki Bożej Częstochowskiej w 2004 roku. Z tamtym wydarzeniem wiązało się więc wiele rozliczeń finansowych, bo materiały te odbierały od parafii ks. Stanisława parafie z całej diecezji, wówczas także zostało założone konto parafialne. Ks. Stanisław K. przyznał, że dziwnym jest, że kuria nie wiedziała o działaniach parafii w Domostawie, skoro do rozliczeń za materiały duszpasterskie podawała domostawskie konto parafialne.
– Księga rachunkowa zawsze była dostępna zarówno dla ekonoma, jak i dla biskupa, a podczas ostatniej wizytacji nikt jej nawet nie dotknął – mówił oskarżony. – Teraz ma się do mnie pretensje i mnie oskarża.
Ciąg dalszy procesu 12 marca br.