Resovia sprawiła wielką frajdę swoim kibicom dokonując niemal niemożliwej misji. Lech Poznań, czyli najlepszy obecnie zespół Ekstraklasy nie był w stanie strzelić „Pasiakom” nawet jednej bramki i w kompromitujący sposób odpadł z Pucharu Polski już na pierwszej przeszkodzie. „Pasiaki” zaś zagrały świetne zawody, a bohaterem meczu został Maksymilian Hebel, zdobywając piękną bramkę na wagę awansu.
PIŁKA NOŻNA. 1. RUNDA PUCHARU POLSKI
Lech przystąpił do tej potyczki w dość przemeblowanym składzie. W ekipie lidera Ekstraklasy w wyjściowym składzie wyszło tylko czterech piłkarzy, którzy zagrali od pierwszej minuty w ostatnim meczu ligowym ze Śląskiem Wrocław. Resovia także zdecydowała się na niespotykane dotąd zmiany. W bramce stanął Michał Gliwa, a w ataku zabrakło najlepszego strzelca zespołu, Macieja Górskiego, którego zastąpił Filip Mikrut. Rzeszowianie od pierwszego gwizdka wykazywali ogromną determinację i chęć do gry. Gospodarze znacznie lepiej weszli w mecz i już przed upływem 10 minut mogli, a w zasadzie powinni prowadzić. Oko w oko z bramkarzem Lecha stanął bowiem Danian Pavlas, lecz zawodnik biało-czerwonych w stuprocentowej sytuacji nie zdołał pokonać golkipera. Tuż po tej akcji gracz Resovii dostał drugą szansę, ale ponownie górą był Filip Bednarek, a dobitka Mikruta trafiła w słupek. Zdezorientowani goście szybko się przebudzili. Wyśmienitą szansę miał Antoni Kozubal, ale wychowanek Beniaminka Krosno w sytuacji sam na sam z Gliwą uderzył niecelnie. To „Pasiaki” były jednak konkretniejsze w ataku i po kilku minutach stadion eksplodował z radości. Po zagraniu z lewego skrzydła Gracjana Jarocha piłkę za polem karnym przyjął Maksymilian Hebel, po czym huknął jak z armaty, nie dając żadnych szans bramkarzowi „Kolejorza”.
– Ależ gol, ależ bramka, stadiony świata! – wykrzyczał do mikrofonu komentujący to spotkanie w TVP Sport, Mateusz Borek.
„Pasiaki” bliskie podwyższenia. Lider Ekstraklasy na kolanach
Lech miał okazję odpowiedzieć, ale za każdym razem na posterunku był Michał Gliwa. Rzeszowianie natomiast po zmianie połów mogli celebrować drugiego gola. Po raz kolejny pechowcem okazał się Danian Pavlas, bo piłka po jego strzale z pola karnego odbiła się od poprzeczki. Mimo braku szczęścia biało-czerwoni także mogli odetchnąć z ulgą, bo w obramowanie z bliska uderzyli również gracze z Wielkopolski. Im bliżej końcowego gwizdka tym można było wyczuć większą nerwowość po stronie gości. Na murawie pojawiali się kolejni podstawowi gracze poznaniaków, a Resovia, mimo że w końcówce spotkania obejrzała dwie czerwone kartki (Radosław Adamski i Danian Pavlas), nie dała sobie wydrzeć zwycięstwa i z niecierpliwością będzie wyczekiwała poniedziałkowego losowania 1/16 Pucharu Polski.
– Chciałbym zagrać z Legią Warszawa – powiedział nam Maksymilian Hebel.
Szli jak do pożaru
Po wielkim sukcesie, w obozie Resovii oprócz dobrego przygotowania do meczu i realizacji boiskowych zadań, podkreślano ogromną wagę kibiców, którzy ponieśli do zwycięstwa graczy z Wyspiańskiego.
– To był fajny dzień dla nas i dla kibiców, których przyszło bardzo dużo. Odwdzięczyliśmy się im, a też pokazaliśmy, że super gramy w piłkę i mamy nadzieję, że na kolejnych meczach też będzie ich tylu. Bez ich pomocy byłoby ciężko, a dzięki nim szliśmy jak do pożaru. To było ogromne wsparcie – przyznał strzelec jedynej bramki, Maksymilian Hebel, któremu wtórował trener „Pasiaków”:
– Ogromne podziękowania należą się naszym kibicom, bo jeszcze w tym sezonie takiej atmosfery nie było na trybunach. Zawsze nas wspierają, ale dziś było niesamowicie. Mam nadzieję, że w takim licznym gronie będą przychodzić na najbliższe mecze, bo są naszym dwunastym zawodnikiem. Mieliśmy plan na to spotkanie i on wypalił. Miewaliśmy w pierwszej połowie problemy w środku pola, ale zespół radził sobie po raz kolejny w defensywie. Ponadto chcieliśmy także grać w piłkę, a nie tylko się bronić – mówił Jakub Żukowski.
Rozgoryczenia nie krył natomiast szkoleniowiec lidera Ekstraklasy.
– Jesteśmy bardzo zawiedzeni nie tylko wynikiem, ale też naszą postawą, bo była poniżej poziomu, który prezentujemy. Gratulacje dla rywali za determinację i wolę walki. Naszym celem było wygranie Pucharu Polski, a odpadamy już w pierwszym meczu – smucił się Niels Frederiksen, trener Lecha.
– Nie wiem, czy te zmiany w składzie były powodem porażki. Nie dowiemy się, jak zespół zagrałby w składzie z ostatniego meczu. Ci zmiennicy powinni sobie poradzić i na pewno nie ma co wskazywać ich jako winowajców. Nie ma żadnej gwarancji, że wygralibyśmy, gdyby tych zmian nie było. Wszyscy spisali się poniżej oczekiwań, nie tylko zmiennicy – stwierdził coach poznaniaków.
RESOVIA – LECH Poznań 1-0 (1-0)
1-0 Hebel (16.)
RESOVIA: Gliwa – Adamski, Bukhal, Szymocha, Bąk (70. Kanach), Wasiluk, Hebel (75. Urynowicz), Rębisz (60. Eizenchart), Jaroch, Pavlas, Mikrut (60. Górski)
LECH: Bednarek – Hoffmann (46. Pereira), Douglas, Milić, Pingot (77. Gurgul), Loncar (46. Murawski), Jagiełło (64. Sousa), Kozubal, Gholizadeh, Szymczak, Fiabema (55. Walemark).
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Żółte kartki: Adamski, Pawłas, Gliwa, Wasiluk – Pingot, Jagiełło, Afonso Sousa, Gurgul. Czerwone kartki: Adamski (81. – druga żółta), Pavlas (90. – druga żółta). Widzów 3656.