
- travis scott air jordan 1 retro low og black olive release date fall 2024
- nike air jordan 1 factory outlet
14 godzin lotu wystarczy, by z Polski wyrwać się do egzotycznych Indii. Tylko tyle i aż tyle, by znaleźć się w innym świecie, wśród ludzi, którzy żyją, wyglądają i myślą zupełnie inaczej niż my. Indie odkrywają dla Europejczyka nieznane zapachy, smaki i kolory. Uczą dystansu i spojrzenia na świat z zupełnie innej perspektywy.
Chcąc poznać Indie takimi, jakie są dla większości z 1,2 miliarda mieszkańców tego kraju, nie można ograniczyć się do zwiedzenia Delhi czy Bombaju. Trzeba pojechać na prowincję, z dala od miejscowości turystycznych. Najlepiej na południe. Tam, gdzie żyje się bez pośpiechu, w zgodzie z naturą, wśród wielopokoleniowych rodzin. Nie oznacza to jednak, że z dala od cywilizacji. Internet i Facebook dotarł także w te rejony, a każdy „biały”, musi liczyć się z tym, że niemal wszyscy, niezależnie od płci i wieku będą sobie chcieli z nim zrobić zdjęcie.
Bogdan Myśliwiec: Indie to różnorodność
– Indie to kraj tak różnorodny, że jedna podróż pozwala poznać zaledwie ułamek jego tożsamości – zauważa fotoreporter Bogdan Myśliwiec, który odbywa obecnie czwartą podróż na Daleki Wschód. – Aby go poznać, trzeba na pewno zwiedzić nie jeden, ale kilka jego regionów. Zupełnie inaczej jest na północy, inaczej na południu. To, z czym ja się spotkałem i co mnie bardzo urzekło, to autentyczna serdeczność Hindusów, niespotykana gościnność. Wielu z nich żyje bardzo skromnie. Choć nie są to ludzie, którzy nie mieliby styczności z elektroniką. Jeśli chodzi o komórki, to jest tak, jak u nas. Nie rozstają się z nimi zarówno dzieci, jak i dorośli. Kochają selfie. Hindusi są bardzo rodzinni i bardzo pobożni. W porównaniu z nami, mają często bardzo niewiele z materialnego punktu widzenia, z ich bogactwa duchowego można jednak czerpać garściami.
Ten kraj oszałamia swoim ogromem, zgiełkiem i różnorodnością, inną hierarchią wartości. Można je pokochać albo całkowicie odrzucić.
Ekipa Pakuj Plecak, z którą podróżuje Bogdan Myśliwiec, to nie tylko zapaleńcy odkrywania nowych miejsc i kultur, ale też pasjonaci fotografii. W czasie swoich wypraw po całym świecie, starają się dotrzeć do miejsc szczególnych nie ze względu na architekturę, ale z powodu ludzi, ich pasji rytuałów i stylu życia.
Ostatnie dni spędzili w Dharavi. To największy slums w całych Indiach, drugi w całej Azji i trzeci największy slums na świecie. Na powierzchni około 2,1 km kwadratowego żyje tu około 1 mln ludzi.
– Są tu firmy i warsztaty. Ludzie zajmują się produkcją odzieży, żywności i recyclingiem odpadów, które są tu wytwarzane. Woda dostarczana jest tam przez 3 godziny dziennie. Czas ten może być wydłużony do 7 godzin, ale trzeba za to zapłacić. Choć trudno w to uwierzyć, te funkcjonujące w niewyobrażalnie trudnych warunkach zakłady, generują jednak miliard dolarów zysku rocznie – mówi Bogdan Myśliwiec.
– Przemieszczając się między znajdującymi się tam budynkami i wiatami, można zobaczyć pracujących ojców, gotujące posiłki matki i bawiące się między nimi dzieci. Ciasnota, bieda i ciężka praca. Trudno mi było wyobrazić sobie życie miliona osób na 2 km kwadratowych, ale już wiem, że jest to możliwe – dodaje podróżnik z Rzeszowa.
Mumbaj. Żyją z prania brudnej odzieży
Kolejnym etapem podróży ekipy globtroterów z Pakuj Plecak była największa na świecie ręczna pralnia na świecie. W Mumbaju, nazywanym także Bombajem, mieszka około 23 mln osób. 7 tysięcy osób trudni się tu praniem brudnej odzieży. Według informacji, które można uzyskać na miejscu, dziennie pranych ręcznie jest tu około 100 tysięcy sztuk ubrań.
– Pracze nie tylko tu pracują, ale także mieszkają wśród rozwieszonych na tysiącach sznurów ubrań. Tu także dzieci mają swoje mini zaułki, w których się bawią, a kobiety zajmują się domowymi obowiązkami. Na terenie pralni znajdują się nawet niewielkie świątynie, w których Hindusi łapią oddech od trudów życia codziennego. Widok i zapach prania, które rozpościera się tu we wszystkie strony, trudny jest do zapomnienia. Ta prosta czynność daje szansę na utrzymanie tysiącom rodzin.
Wdowy NovogasShops - las jordan lifestyle graphic duffel - Air las jordan Retro 6 'Jungle Tiger' Customs by V.A.B. rzuciły się na stos
Fotoreporter Super Nowości dotarł także do Fortu Jodhpur, nazywanego ze względu na kolor elewacji tutejszych zabudowań – niebieskim miastem. Jedną z ciekawostek run the jewels x nike sb dunk low, którą udało mu się tu zatrzymać w kadrze, jest tzw. Żelazna lub Ostatnia Brama, za którą znajduje się 15 odcisków dłoni, pozostawionych przez wdowy po maharadży Manie Singhu.
Kobiety te w 1843 r. rzuciły się na jego stos pogrzebowy. Te, zazwyczaj pokryte czerwonym proszkiem odciski wciąż otaczane są pewnego rodzaju kultem. Rytuał samospalenia się owdowiałych kobiet nazywał się Sarti i został zakazany przez Brytyjczyków w 1929 r., choć w niektórych miejscach Indii był jeszcze praktykowany do drugiej połowy XX w.
– Ten kraj oszałamia swoim ogromem, zgiełkiem i różnorodnością, inną hierarchią wartości. Myślę, że dla turysty, który zmierzy się z Indiami są dwie możliwości. Albo pokocha je i już zawsze będzie do nich wracał. Jeśli nie podczas kolejnych wypraw, to chociaż myślami. Albo je całkowicie odrzuci – przyznaje Bogdan Myśliwiec. – Ja Indie pokochałem. Od pierwszego wejrzenia i wracam do nich już kolejny raz.
