Policjanci i strażnicy leśni pojawili się w miejscu blokady wycinki cennego drzewostanu Turnickiego Parku Narodowego prowadzonej przez ponad dwa lata przez aktywistów Inicjatywy Dzikie Karpaty. Znajdujących się w usytuowanym tam na stałe baraku stanowiącego bazę aktywistów wezwano do opuszczenia go. Część z nich nie chciała wyjść, więc usunięto ich z pomieszczenia siłowo, a sam barak odcięto od podłoża i zabrano. Policja mówi o znalezieniu w obozowisku miłośników przyrody substancji niedozwolonych. Aktywiści zaprzeczają i na swoim facebookowym fan page’u opisują całą sytuację nazywając ją ewikcją.
Pokojowa, ale stanowcza blokada wycinki drzew na tym terenie zorganizowana przez Inicjatywę Dzikie Karpaty trwała od ponad dwóch lat. Działacze organizacji społecznej założyli obozy okupacyjne na drodze z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych uniemożliwiając tym samym wjazd ciężkiego sprzętu do lasu.
Domagają się zaprzestania wycinki drzew oraz polowań na terenie planowanego na tym terenie Turnickiego Parku Narodowego. A także powołania tegoż parku i Rezerwatu Przyrody „Reliktowa Puszcza Karpacka”. Na razie bowiem istnieją one tylko w planach na papierze i nic z tego nie wynika.
Straż Leśna i policja w „akcji”
Barak przymocowany kołami do podłoża stanowił swoiste centrum życia koczujących w lesie aktywistów Inicjatywy Dzikie Karpaty. W czwartek, 13 lipca, w okolicach Jamnej Górnej i Arłamowa, gdzie się znajdował, pojawili się policjanci i pracownicy Służby Leśnej – Lasy Państwowe. A wraz z nimi holownik i piły mechaniczne.
– Policja i służba leśna wtargnęły na teren pokojowej blokady leśnej, która od niemal trzech lat ma miejsce na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego. Trwa likwidacja blokady, bezsensowny pokaz sił służb i ziobrystów. Pierwsze osoby zostały już zatrzymane – relacjonowali na bieżąco na swoim facebookowym fan page’u aktywiści.
– Na Pogórzu Przemyskim, na terenie planowanego Turnickiego Parku Narodowego, od dwóch i pół roku trwa okupacja wjazdu technicznego blokująca wycinkę cennych lasów. Osoby z Inicjatywy Dzikie Karpaty prawdziwie chronią polską przyrodę. Stają w obronie polskich lasów i po stronie naszego wspólnego dobra – pisali.
– Dziś około godziny 7 rano, na miejsce blokady wtargnęły policja i służba leśna. Głównym punktem blokady jest barak, zamieszkany przez aktywistów i aktywistki. Przy asyście mundurowych, grupa pracowników technicznych odcięła mocowania budynku piłami mechanicznymi. Osoby obecne na miejscu odmówiły opuszczenia schronienia. Przez dwie godziny siedziały więc w środku otoczone stale powiększającym się tłumem policjantów i strażników leśnych. Obrona blokady przez obecne na miejscu osoby wciąż trwa – czytamy w relacji ekologów z 13 lipca.
Jak się później dowiedzieliśmy funkcjonariusze użyli wobec znajdujących się w baraku czterech aktywistów środków przymusu bezpośredniego. Wywleczono ich z baraku, zatrzymano i przewieziono do Przemyśla. Na fan page’u Inicjatywy Dzikie Karpaty można obejrzeć film, na którym widać, jak policja wywleka aktywistów i aktywistki z baraku.
Nadleśnictwo: Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego kazał to usunąć
Tymczasem do sytuacji odniósł się na stronie Nadleśnictwa Bircza nadleśniczy Zbigniew Kopczak. Podkreślił, że usunięcia baraku domagał się od Nadleśnictwa Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego.
– W ocenie PINB ww obiekt, mieszczący się prawnie w kategorii budowli, stanowi samowolę budowlaną, z uwagi na brak uzyskania pozwolenia na budowę lub zgłoszenia faktu posadowienia obiektu na gruncie. W związku z niewskazaniem inwestora/właściciela/sprawcy samowoli budowlanej, do jej usunięcia został zobowiązany zarządca nieruchomości, na której ją zlokalizowano, czyli Nadleśnictwo Bircza – napisał nadleśniczy Kopczak
Dodał, że barak na kołach znajdował się blisko granicy z Ukrainą „gdzie toczą się działania wojenne, co ma kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Państwa”. Jakie to miałoby być zagrożenie leśnik nie sprecyzował.
W obozie ekologów znów substancje zakazane?
Według podanych przez policję informacji w obozie aktywistów Inicjatywy Dzikie Karpaty miały zostać znalezione substancje, które prawdopodobnie są zakazane. To łudząco podobna sytuacja do tej sprzed prawie roku. Wtedy policja likwidowała znajdujący się w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego obóz protestacyjny kolektywu „Wilczyce”. Wtedy także podawano, ze na jego terenie znaleziono środki odurzające.
- ZOBACZ TAKŻE: W Rzeszowie na chwilę zrobiło się tęczowo i tolerancyjnie. Ulicami miasta przeszła Parada Równości
Działacze Inicjatywy Dzikie Karpaty odnieśli się na Facebooku do informacji służb, jakoby miano w ich obozie znaleźć substancje zakazane.
– Jeśli jakiekolwiek substancje faktycznie znajdowały się na miejscu zdarzenia, zostały tam umieszczone przez służby celem uzyskania pretekstu do ewikcji. Wskazuje na to również fakt, iż osobom, które udały się na miejsce w celu wsparcia protestujących policjanci nie chcieli powiedzieć, z jakiego powodu prowadzone są czynności – napisali wprost.
Dostało się leśnikom i ministerstwu
Ekolodzy nie kryli też co myślą o strażnikach leśnych.
– „Ja, leśnik Rzeczypospolitej Polskiej / wstępując w szeregi Służby Leśnej, / uroczyście ślubuję: służyć wiernie Lasom Państwowym, dbając i troszcząc się o wspólne dobro narodowe – lasy. Nie szczędzić wysiłku w pracy dla ich zachowania i powiększania, chronić wszystkie zasoby przyrody ojczystej” – tak brzmi przysięga leśnika – zacytowali aktywiści. – Dziś Lasy Państwowe po raz kolejny ją złamaliście. Znowu dowiedzieliśmy jak się wygląda szacunek, zachowanie, powiększanie i chronienie – rozbita blokada i zatrzymane osoby, które stanęły w obronie tego, co powinniście chronić.
Siłą i tak niczego nie osiągnięcie. To krótkowzroczna metoda. A podrzucanie „nielegalnych substancji” też na wiele wam się nie zda. Dziwne metody dialogu – dodali.
Padły też mocne słowa pod adresem Ministerstwa środowiska i Klimatu, czyli resortu kierowanego przez minister Annę Moskwę.
– Wydarzenia na Pogórzu Przemyskim oraz w Warszawie są wyrazem konsekwentnej walki ministerstwa przeciw powołaniu Turnickiego Parku Narodowego. Brutalny pokaz siły świadczy jednak przede wszystkim o słabości rządu, który od kilkunastu protestujących odgrodził się pełnym kordonem policji. Z naszej strony zapewniamy, że walka o powołanie TuPN trwa – zapewnili ekolodzy.
Poprosili jednocześnie media o nagłośnienie tego, co wydarzyło się w czwartek w okolicach Jamnej Górnej i Arłamowa.