Po tym, jak polskie służby specjalne poinformowały o rozbiciu siatki szpiegów działających na Podkarpaciu, białoruskie media propagandowe opublikowały zdjęcia i rysopis trzech osób zatrzymanych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Wśród nich są studenci.
W ub. tygodniu funkcjonariusze ABW zatrzymali przynajmniej 9 osób podejrzanych o współpracę z rosyjskimi służbami specjalnymi. Podejrzani prowadzili działania wywiadowcze przeciwko Polsce oraz przygotowywali akty dywersji na zlecenie rosyjskiego wywiadu. Materiał dowodowy zebrany przez ABW wskazuje, że grupa ta prowadziła monitoring tras kolejowych na Podkarpaciu.
– Do jej zadań należało m. in. rozpoznawanie, monitorowanie i dokumentowanie transportów z uzbrojeniem realizowanych na rzecz Ukrainy. Podejrzani przygotowywali się również do akcji dywersyjnych mających na celu sparaliżowanie dostaw sprzętu, broni oraz pomocy dla Ukrainy – przekazał Mariusz Kamiński, szef MSWiA.
Wśród działających na Podkarpaciu szpiegów mieli być studenci
Trzeba jasno podkreślić, że polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie przekazało opinii publicznej jakikolwiek informacji o personaliach zatrzymanych szpiegów. Tymczasem do tych zdarzeń odniosły się białoruskie media reżimu Łukaszenki, które twierdzą, że polskie służby „zatrzymały wyeliminowanych szpiegów”. Wśród zatrzymanych – jak opisuje portal belsat.eu – mają rzekomo być: Uładzisłau P. (29 lat), Maria M. (19 lat) i Mikałaj M. (52 lata). W białoruskich mediach społecznościowych zamieszczono nawet ich zdjęcia.
Uładzisłau P., jak wynika z opublikowanych danych, pracować miał w mińskiej fabryce elektromechanicznej. Wyjeżdżał dużo za granicę, głównie do Ukrainy, Polski i Litwy. Na publikowanych zdjęciach często towarzyszyła mu Maria M., tworząc razem z nim miłosną parę. Ona zaś sama często bywała na Krymie, w Turcji, Bułgarii, Polsce czy Litwie. Pojawiają się nawet informacje, że studiowała na jednej z warszawskich uczelni wyższych.
Najciekawsze są jednak przekazy dotyczące Mikałaja M. W latach 2003-2008 pracował w białoruskiej firmie, produkującej sprzęt dla przemysłu spożywczego. Zarówno on, jak i jego zmarły ojciec, powiązani byli z KGB – białoruskimi służbami wywiadowczymi. W latach 2007-2010, jak wynika z danych, które ujrzały światło dzienne, wyjeżdżał do Polski i Ukrainy prawie 250 razy, za każdym razem na kilka dni. W 2011 r. miał on przyjechać do naszego kraju ciężarówką. Nie wiadomo jednak co dalej robił, gdzie pracował i mieszkał. Reżimowe media Łukaszenki wskazują też, że osoby te „nie zostały złapane na gorącym uczynku”.
Na celowniku pomoc militarna dla Ukrainy
Przypomnijmy, że zatrzymani szpiedzy, w okolicach podrzeszowskiego lotniska w Jasionce, przy ważnych trasach kolejowych, a nie wykluczone, że przy drogach szybkiego ruchu – na mostach czy wiaduktach, mieli montować ukryte kamery, które przesyłały dane do rosyjskich służb specjalnych. Następnie planowali akty sabotażu i dywersji, np. poprzez ładunki wybuchowe.
– Rosja, poprzez kamery, mogłaby wiedzieć kiedy i w jaki sposób są realizowane np. dostawy systemu obrony przeciwrakietowej dla Ukrainy. Po drodze mogło dojść np. do sabotażu w infrastrukturze kolejowej, uszkodzenia trakcji, torów, nawet poprzez ich wysadzenie. Podobnie mogłoby być po stronie ukraińskiej – mówi dr Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Zdaniem resortu sprawa jest rozwojowa i niewykluczone są kolejne zatrzymania.