Szkolny chaos, niskie pensje, braki w kadrze nauczycielskiej, upolitycznienie szkół. Z takimi obawami do Warszawy przyjechało dzisiaj 3,5 tys. nauczycieli i związkowców, z tego 215 z Podkarpacia. Pikietowali przed budynkiem Ministerstwa Edukacji i mówili, że są tutaj, bo w polskiej szkole źle się dzieje. Do protestujących, co było do przewidzenia, nie wyszedł minister Przemysław Czarnek, nazywany przez nauczycieli niszczycielem edukacji.
Nowy rok szkolny 2023/2024 zaczyna się 4 września, ale już 1 września w samo południe rozpoczęła się przed Ministerstwem Edukacji pikieta nauczycieli. Protest trwał dwie godziny. Przyjechali na niego też samorządowcy i rodzice, którzy nie mogą pogodzić się z tym co za obecnych rządów dzieje się z polską edukacją. Minister nie wyszedł do pikietujących, ale petycja, którą ze sobą przywieźli trafiła do urzędników.
– Pierwszy dzwonek zabrzmi alarmistycznie – można było usłyszeć okrzyki. – W edukacji tak źle jeszcze nie było!
Sławomir Broniarz: minister totalnie odfrunął
Okazało się, że minister Czarnek pojechał do Lublina, więc tak jak już wcześniej bywało i tym razem zlekceważył osoby, które chciały z nim porozmawiać o problemach w szkolnictwie.
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, na pikiecie w Warszawie powiedział, że kolejny raz tutaj przyszli nauczyciele i zapewne nie ostatni.
– Ale będą przychodzić stale. Tak długo, dopóki rządzący, dopóki całe społeczeństwo nie uzna, że edukacja jest najważniejsza. Bo wszystko w edukacji zaczyna się od nauczyciela. Od paru miesięcy mam wrażenie, że jest to ministerstwo propagandy i dezinformacji – stwierdził Broniarz. – Zaczynamy rok szkolny z ogromnymi obawami i wiem, że to nie tylko mój lęk, ale to jest nastrój w pokojach nauczycielskich. Szykuje się trudny rok szkolny. Minister edukacji żyje w innej rzeczywistości i totalnie odfrunął.
Nauczyciel z Podkarpacia: to co narzuca nam rząd, to powrót do czasów PRL-u
Z Podkarpacia na pikietę wyjechało 215 nauczycieli, związkowców i rodziców. W czterech autokarach zasiedli nauczyciele z prawie wszystkich powiatów, z wyjątkiem ustrzyckiego i sanockiego. Super Nowości rozmawiały z jednym z nich. Bardzo źle ocenia on to, co w tej chwili dzieje się w szkolnictwie.
– Od 4 września rozpocznę 39 rok pracy w szkole i za 5 lat będę mógł pójść na emeryturę. Przyjechałem na pikietę do stolicy w imieniu młodych nauczycieli, którzy zarabiają niewiele ponad 3 tys. zł brutto – powiedział nam tuż po zakończeniu pikiety Wiesław Wawrzaszek, nauczyciel techniki i wuefu w szkole w Rakszawie. – Kształciłem się na nauczyciela i pracowałem w zawodzie jeszcze w okresie PRL-u i mam porównanie do obecnego czasu w szkolnictwie. Obserwując poczynania ministerstwa można odczuć tchnienie PRL-u.. Szkoły powinny być samorządowe, a nie jak teraz zarządzane centralnie i przez kuratorów oświaty.
Nauczyciele: skończcie z indoktrynacją
Wiesław Wawrzaszek dodał, że szkoły często są upolitycznione, a powinno w nich być jak najmniej polityki. Nie ma takiej sytuacji w gminie Rakszawa. Ta gmina, podobnie jak inne podkarpackie samorządy, jest w trudnej sytuacji finansowej, bo subwencje rządowe na szkoły są z każdym rokiem coraz mniejsze i gminy są zmuszone wydawać na nie pieniądze z własnego budżetu kosztem np. remontów dróg.
Podkreśla też, że niestety, jest wprowadzana indoktrynacja placówek oświatowych narzucona przez ministra edukacji Przemysława Czarnka. Choć, jak zaznaczył, dużo zależy od rozumu dyrektorów szkół. Do takiej sytuacji nie dopuszcza dyrektor szkoły, w której uczy nasz rozmówca. Dzięki odpowiedniemu podejściu, nauczyciele wyróżniają się własną inicjatywą w prowadzeniu lekcji, a w szkole panuje dobra atmosfera.
W tej podkarpackiej placówce jest ponad 80 uczniów i 18 nauczycieli. W najgorszej sytuacji są najmłodsi nauczyciele. Często nie starcza im pieniędzy na życie. Co roku składają wnioski do związków zawodowych o zapomogę w wysokości 500 zł.
12 procent podwyżki dla nauczycieli to za mało
Od 1 stycznia 2024 r. rząd chce podnieść wynagrodzenia dla nauczycieli o 12 procent. Tylko, że taki wzrost nie pokrywa nawet wskaźnika inflacji. Dlatego nauczyciele domagają się 20 proc. podwyżki.
Do pikietujących przed ministerstwem nie wyszedł minister Czarnek, ale petycję nauczycieli i związkowców odebrało trzech urzędników z resortu edukacji. Czy przedstawiciele MEN-u rozpatrzą pozytywnie złożone postulaty, nie wiadomo. Choć raczej sami związkowcy z ZNP są zdania, że Przemysław Czarnek, jak zwykle je lekceważy, bo cały czas przekonuje, że w edukacji jest świetnie.
Tylko, że rzeczywistość jest nieco inna. W szkołach brakuje nauczycieli. W skali całego kraju jest 7 tysięcy wolnych wakatów, na samym Podkarpaciu – blisko 400. Najgorzej jest ze szkolnymi psychologami. W województwie podkarpackim nie będzie ich nawet w 47 procentach wszystkich szkół. A niektórzy nauczyciele boją się za dużo powiedzieć, bo można mówić tylko to, co chce usłyszeć władza.