Rozmowa z prof. dr hab. ANNĄ SIEWIERSKĄ-CHMAJ, politolożką z Instytutu Nauk o Polityce Uniwersytetu Rzeszowskiego.
– Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej nie rozpatrywał zgodności z Konstytucją dopuszczalności przerwania ciąży, gdy ta zagraża zdrowiu lub życiu kobiety. Mimo to dochodzi teraz do takich sytuacji, jak śmierć pani Izabeli z Pszczyny, czy pani Doroty z Bochni. Dlaczego tak się dzieje?
– Dzieje się tak, bo działania władzy doprowadziły do tego, że społeczeństwo, różne jego grupy społeczne i zawodowe po prostu żyją w strachu. W tym przypadku akurat dotyczy to środowiska medycznego, lekarzy, pielęgniarek czy położnych. Wymuszone przez polityków orzeczenie TK Julii Przyłębskiej spowodowało, że medycy zwyczajnie boją się podejmować decyzje w takich przypadkach, jak pani Izabeli czy pani Doroty. Wolą poczekać, aż płód sam obumrze, niż zdecydować o terminacji ciąży także w przypadkach, gdy zagraża ona życiu kobiety.
ZOBACZ TEŻ:
- Protest w obronie kobiet. Rzeszów ma dość, policja brutalnie zatrzymuje aktywistę
- Darek Bobak: policja postanowiła zademonstrować siłę. Władza zaczyna się bać
- Ani jednej więcej! To musi się skończyć! – komentarz
Niby nie o tej kwestii zdecydował TK Przyłębskiej w październiku 2020 roku, ale w środowisku medycznym jest strach przed tym, że każdą terminację ciąży rządzący mogą „podciągnąć” pod tamto orzeczenie i będzie to skutkowało zarzutami dla lekarza i reszty personelu… Do tego dochodzi kwestia klauzuli sumienia.
– Ale lekarze i personel nie reagując także narażają się na zarzuty. W związku ze gonem pani Izabeli toczy się śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci…
– Owszem, to taka sytuacja, kiedy tak czy owak winny będzie personel medyczny, a nie władza. To dotyczy wielu sfer życia w Polsce, nie tylko tej związanej ze zdrowiem.
Popatrzmy na polską edukację. Tu też nauczyciele, czy to akademiccy, czy nauczający w podstawówkach bądź szkołach średnich, boją się podejmować decyzje, którymi mogliby narazić się władzy. Godzą się na posunięcia np. ministra Czarnka. W przypadku edukacji i medycyny taki bezwład decyzyjny jest szczególnie groźny. Niestety, do niego doprowadziły działania rządzących.
Medycyna opiera się na wiedzy, a nie jakiejś ideologii
– Wróćmy do klauzuli sumienia lekarzy. Czy w tym zawodzie w ogóle powinno funkcjonować coś takiego?
– Powiedzmy sobie jasno i wprost: medycyna jest nauką! Opiera się na wiedzy, a nie jakiejś filozofii czy ideologii. Nikt nikogo nie zmusza do tego, by był lekarzem. Jeśli ktoś wybiera taką drogę zawodową, to już na jej wstępie musi odrzucić ograniczenia, które wynikają z jego np. wierzeń, o ile takowe ma.
Lekarz w swej pracy powinien kierować się wyłącznie dobrem pacjenta i przysięgą Hipokratesa, na realizowanie czy eksponowanie swojego światopoglądu nie ma w tym zawodzie miejsca. Jeśli ktoś nie potrafi odrzucić swoich ograniczeń w tej materii, nie powinien być lekarzem. Może zostać np. znachorem i „leczyć” okadzaniem jakimiś ziołami czy wypowiadaniem jakichś magicznych formułek…
– Miejmy nadzieję, że po jesiennych wyborach zmieni się w Polsce władza… Czy Pani zdaniem osoby winne obecnej sytuacji kobiet w ciąży powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności, np. karnej, za swoje działania?
– Przede wszystkim miejmy nadzieję, że po jesiennych wyborach zaczniemy wracać jako państwo i społeczeństwo do normalności. Odpowiadając wprost na pytanie powiem tak: jeśli polskie prawo będzie przewidywało taką odpowiedzialność, to oczywiście należy tak właśnie zrobić. Najważniejsze jednak by nie działać poza prawem. To czego będziemy się znów uczyć, gdy zmieni się w Polsce władza, to szacunek dla prawa.