Odpady promieniotwórcze, wypalone paliwo z elektrowni atomowych i różne inne materiały jądrowe będą mogły pojawiać się na lotnisku w Rzeszowie. Rząd szykuje błyskawiczną zmianę w przepisach, a pośpiech argumentuje „ważnym interesem państwa”. Eksperci twierdzą, że może być drugie dno otwarcia się lotniska na tak niebezpieczne materiały.
O tym, jakie władza ma plany wobec rzeszowskiego lotniska, informuje projekt nowego rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji. Zakłada on, że port lotniczy Rzeszów-Jasionka dołączy do listy przejść granicznych, którymi będą mogły być transportowane do Polski i z Polski przeróżne materiały niebezpieczne. Chodzi o materiały jądrowe, źródła promieniotwórcze i urządzenia je zawierające. W grę wchodzą też odpady promieniotwórcze i wypalone paliwo jądrowe.
– Nie komentujemy tej sprawy – powiedział krótko Super Nowościom Waldemar Mazgaj, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Rzeszów – Jasionka.
PRZECZYTAJ TEŻ: Rosyjscy szpiedzy planowali sabotaż na Podkarpaciu. Czy jesteśmy bezpieczni?
W myśl dotychczas obowiązujących przepisów takie niebezpieczne materiały mogły dostać się na terytorium Polski przez wiele lądowych, morskich oraz 7 lotniczych przejść granicznych. A skoro na liście tej nie było Rzeszowa, eksperci mają pewne podejrzenia, o co może chodzić w całej tej operacji.
– Możemy tylko spekulować, ponieważ nie ma oficjalnych danych na ten temat, natomiast wiadomo, że Jasionka jest oknem na świat wszelkich dostaw na Ukrainę. A wiadomo, że Ukraińcy współpracują z Zachodem na rzecz porzucenia rosyjskiego paliwa jądrowego. I być może to jest drugie dno współpracy z lotniskiem w Rzeszowie – mówi „Faktowi” Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki i redaktor naczelny portalu BiznesAlert.pl.
Czy mieszkańcom Podkarpacia grozi niebezpieczeństwo?
Pewne jest, że przejścia graniczne, którymi można będzie do Polski wwozić materiały niezbędne do stworzenia elektrowni jądrowych, przydać mogą się też naszemu krajowi. W Polsce planuje się budowę aż trzech takich obiektów. Dodatkowo, jak twierdzi Wojciech Jakóbik, ta sama firma Westinghouse, która chce budować w Polsce pierwszą elektrownię jądrową, nawiązała również współpracę z Ukrainą.
– Jeżeli wypalone paliwo jądrowe miałoby docierać z Ukrainy na polskie lotnisko, można byłoby podejrzewać, że trafia gdzieś dalej, poza Polskę. Ta współpraca z Zachodem na rzecz uniezależnienia cyklu paliwowego z Rosji jest coraz bardziej aktywna. Między innymi ze względu na rozmowy o sankcjach wobec rosyjskiego sektora jądrowego. Będą one łatwiejsze, kiedy zmniejszy się zależność Zachodu od Rosjan w tym zakresie – ocenia Wojciech Jakóbik.
Źródło: fakt.pl