131 wyjątkowych ubrań i akcesoriów pochodzących ze znanych, paryskich domów mody kupiło Muzeum Okręgowe w Rzeszowie. Wśród nich są takie marki jak: Dior, Heim, Balmain, Saint Laurent, Balenciaga, Schiaparelli, Givenchy czy Versace. Ogromnej kolekcji jednak… nie ma gdzie wystawić.
Nowa zakup to damskie ubiory i dodatki z francuskich domów mody, ale nie tylko. Jest kilka obiektów ze Stanów Zjednoczonych. Najstarsze z końca XIX w., najmłodsze z początków XXI w.
– Są to okrycia wierzchnie, suknie na co dzień, koktajlowe, czy wieczorowe. Spektakularna jest na pewno suknia ślubna – wymienia Beata Kuman, historyczka sztuki z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie.
Co ciekawe, niektóre ubrania nadają się wciąż do noszenia.
– To jest najfajniejsze z tej kolekcji, że ona nie prezentuje wyimaginowanej mody. Te rzeczy były noszone przez kobiety – podkreśla dr Piotr Szaradowski, od którego kupiono kolekcję. – Widać to też po różnorodnych rozmiarach. Tam są ubrania nie tylko na „gazele wybiegowe” – podkreśla.
Uratował sukienkę Balenciagii
Piotr Szaradowski na co dzień pracuje na uniwersytecie SWPS w Warszawie. Studentów uczy historii mody. Ubrania vintage od projektantów zaczął kupować, bo pomagały mu w uczeniu.
– Nie myślałem, że zbuduję z tego kolekcję – wspomina Piotr Szaradowski. – Kolekcja jest swojego rodzaju opowieścią. Jak wiem, jaką historię chcę opowiedzieć, to zdaje sobie sprawę, jakich egzemplarzy szukam, a jakich nie wybieram. Na początku szukałem kanonicznych nazwisk. To był mój główny temat – opowiada.
Po drodze utworzyły się odnogi tej opowieści. Nieraz jedna dekada modowo nawiązywała do innych lat. Albo jeden dom mody miał kilku projektantów. Wszystko trwało 10 lat! A gdzie to trzymał?
– Gdzie się dało – śmieje się kolekcjoner.
Co daje mu najwięcej satysfakcji?
– Gdy mam z looku wybiegowego spódnicę i bluzkę, a po latach znajduję do niego kapelusz. I łączę wszystko ponownie – mówi.
Mężczyzna tropi modowe perełki w sklepach vintage.
– Mam już takie relacje ze sprzedawcami, że mówią mi, że już czegoś nie wystawiają, ale mi to sprzedadzą. Wiedzą, że ja to docenię i o to zadbam – dodaje.
Kiedyś uratował przed rozpruciem sukienkę Balenciagii.
– Jej właścicielka namawiała mnie nawet, że płatność rozłoży mi na raty – mówi z dumą.
Zbiór Piotra Szaradowskiego nie był nigdy w obiegu. Jak więc trafił na Podkarpacie?
– To ja znalazłem Rzeszów – zdradza kolekcjoner.
I dodaje, że był pod wrażeniem pracy Beaty Kuman. Nie bez znaczenia była jej wystawa „Modowy Luksus”. Prezentowała tam zabytkową kolekcję historycznych strojów oraz akcesoriów damskich.
Cała kolekcja warta jest ok. 480 tys. zł…
Kolekcja do Rzeszowa będzie napływać częściami.
– To jest ogromne przedsięwzięcie logistyczne. To jest tkania, bardzo wrażliwy materiał. Muszą być specjalne pudła i warunki – podaje Beata Kuman.
Wszystko warte ok. 480 tys. zł. Zakup w większości dofinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu własnego Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów „Rozbudowa zbiorów muzealnych”(ponad 380 tys. zł). Resztę dołożył samorząd województwa podkarpackiego.
… ale nie ma na nią w Rzeszowie miejsca
Projekt ministerstwa trwa trzy lata. Tyle ma więc kuratorka na zorganizowanie w Rzeszowie wystawy prezentującej całą kolekcję. Warunkiem jest bowiem to, że ma to się odbyć w mieście, gdzie została kupiona. W planach jest prezentowanie odsłon kolekcji w muzeum przy ul. 3 Maja czy spotkań wokół któregoś z projektantów. Na razie brakuje jednak miejsca, gdzie kuratorka mogłaby postawić ponad 100 manekinów.
Beata Kuman liczy na pomoc urzędników: – Nie wyobrażam sobie, że w dobie mody na kulturę w Rzeszowie nie znajdzie się przestrzeni na tę fantastyczną wystawę…